La Pucelle: TacticsLa Pucelle (JAP) |
|
Wydania |
2002() 2004() |
Ogólnie
|
Jajcarski rpg z prześliczną, komiksową grafiką (ale bez graficznych fajerwerków).
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
Turówka
|
Recenzje |
La Pucelle Tactics to kolejna gra RPG firmy Nippon Ichi, która została przetłumaczona na język angielski. Prawdopodobnie część z was, drodzy czytelnicy, spotkała się jeszcze za czasów świetności PSX z tytułem Rhapsody, a i pewnie znalazło by się kilka osób, które kojarzą grę Disgaea z PS2. W każdym razie, Nippon Ichi ma już na swoim koncie kilkanaście tytułów, ale jak do tej pory nikt się nimi zbytnio nie przejmował, aż do teraz. A właściwie to do roku 2003, kiedy to Disgaea podbiła serca graczy na całym świecie, tym samym dając Nippon Ichi potężnego kopniaka finansowego w tyłek, dzięki czemu dziś mogą pokazać nam swoje starsze (choć wciąż bardzo dobre) pozycje. Gra którą chcę wam dzisiaj opisać została wydana w Japonii już w 2002, czyli rok przed sławną Disgaeą. Do nas trafiła dopiero w roku 2004, ale z pewnością warto było czekać. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej.
Fabuła
Prier, szesnatoletnia dziewczyna, wraz ze swoim bratem Culotte i siostrą przełożoną Alouette należą do jednego z wielu oddziałów kościoła La Pucelle. Kościół ten służy świętej "Panience Światła" i zajmuje się ściganiem oraz tępieniem najróżniejszych demonów. Prier, w przeciwieństwie do siostry Alouette, jest bardzo sarkastyczną postacią, co chwila rzuca jakiś komentarz, który oczywiście w danym momencie paść nie powinien. "Oh, te biedne dusze uwięzione w nieumarłych istotach, musimy im pomóc!", "daj spokój, po co marnować czas, zombiaki są słabe". Całą drużynę można opisać w trzech słowach: nieustający konflikt charakterów. I właśnie dlatego fabuła jest bardzo często zabawna, a wręcz prześmieszna. Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale La Pucelle Tactics jest bardzo specyficznym RPG'iem. Ta gra to prostu... Komedio-RPG? Wiem, że brzmi to dziwacznie, ale produkcja ta jest bardzo... Hmm, jajcarska. :)
Grafika
Nie wiem czy ktoś z was grał może w Saga Frontier? Muszę przyznać, że ręcznie malowane tła + postacie w stylu "anime" zawsze wygladają nieźle, bez względu na to w jakiej grze sie pojawią. Jeśli spodziewacie się fajerwerków graficznych w stylu Final Fantasy X, z pewnością poczujecie sie zawiedzeni. Za to Ci z was, którzy mają pewien sentyment do grafiki "komiksowej" bedą w siódmym niebie. Aha, zapomniałem wspomnieć o ciekawym patencie jakim jest zwiedzanie miast itp. Otóż poruszamy się jedynie w lewo i prawo, widząc naszą postać z boku. Z początku trudno się przyzwyczaić, ale mi osobiście to pasuje. Nie trzeba się męczyć z tysiącem domków "zapychaczy", tylko po to, żeby znaleźć jakiś sklep. Co zaś sie tyczy grafiki podczas walk, jedynie plansza oraz elementy otoczenia takie jak drzewa, pagórki itp. są trójwymiarowe, reszta to po prostu sprite'y.
Dźwięk
Muzyka jak to muzyka - po prostu jest. Po pewnym czasie przestajemy się nią zachwycać, ale wpada w ucho i są to bardze przyjemne melodyjki. Jeśli chodzi o dźwięki (bip bip, plomk plomk), to samo co w Disgaei, czyli źle nie jest. Wypada również pochwalić osoby użyczające swoich głosów postaciom w grze. Angielski dubbing nie jest może idealny, ale z pewnością lepszy niż w większości tego typu gier. No i zawsze można zmienić go na dubbing japoński.
Grywalność
W zasadzie wszystko zostało juz powiedziane... Teraz została mi część najtrudniejsza, czyli opis walk. Wygląda to trochę jak połączenie turówki z grą logiczną. Na polu bitwy znajduje się zawsze kilka "mrocznych portali", są to bramy z których wychodzą nowi przeciwnicy. Jak się zapewne domyślacie, trzeba je usuwać dosyć szybko, no chyba, że ktoś lubi przegrywać. ;) Zwykle, aby wygrać bitwę wystarczy pokonać wszystkich przeciwników, ale lepiej zawsze zająć sie przynajmniej kilkoma portalami. Jeśli pojawi się ich zbyt dużo, mapa świata troszkę się zmieni i otworzy się brama do świata mroku. A to już miłe nie jest, bo zaczną pojawiać się nowi wrogowie - zwykle dużo silniejsi od naszej dzielnej ekipy. Warto też zawsze przeszukać mapę na której aktualnie toczymy boje, często można znaleźć jakieś drzwi lub dźwignie, które dadzą nam dostęp do różnych sub-quest'ów, przedmiotów itp. Wracając do portali, aby je usunąć należy użyć opcji "purify", co na nasz język tłumaczyłoby się chyba jako "oczyszczenie". Jest to zresztą bardzo ciekawa opcja, pozwala nam również namawiać przeciwników do przejścia na naszą stronę. Próbujemy kilka razy, a jeśli dany delikwent się zgodzi, my go lelum-polemum bacikiem i już jest nasz. Później złapane przez nas monstra zdobywają punkty doświadczenia, dzięki czemu rosną im poziomy i z czaszem stają sie silniejsze. Oprócz tego należy je trenować (jeśli pomyślałeś właśnie o Pokemonach, odmów trzy zdrowaśki i módl się coby nie dotknęła Cię sroga kara kościoła La Pucelle), by potworki nam ufały. Po każdej wygranej walce dostajemy dziesięć losowo wybranych opcji treningu, których można nastepnię użyć na naszych ulubieńcach. Każdy potwór lubi co innego i tak np. nietoperz, którego złapałem lubi długie rozmowy (lol), a kościotrup nie obrazi się jeśli "zbijemy go dla jego własnego dobra". Jak widać autorzy La Pucelle Tactics mieli kilka świetnych pomysłów.
Zalety:
Grywalność, humor, humor, humor.
Wady:
Niektórym graczom może nie spodobać się bardzo specyficzna grafika oraz humor, humor, humor. Ale to już ich strata. :)
Moja ocena: 5/5*
*A dałbym i dziesięć, gdybym sobie tak nisko skali ocen nie obmyślił. Naprawdę miodny tytuł.
Obrazki z gry:
Dodane: 11.07.2004, zmiany: 21.11.2013