Assassin's Creed Odyssey

Wydania
2018()
Ogólnie
Druga część Assassina, którą można podpiąć pod nasz ulubiony gatunek. Tym razem zabijamy w starożytnej Grecji.
Widok
TPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Yomi
Autor: Yomi
28.12.2018

Dobrze Ubisofcie, skoro już tak prosisz od tych kilkunastu lat, to już zagram w tą waszą grę, z którą najwidoczniej nie potraficie się rozstać, niczym kobieta trwająca u boku męża milionera, która tylko czeka na dogodny moment by rozwieść się ze swoim sponsorem i zabrać połowę jego majątku i po kilkunastu lub więcej latach dokonać swojego żywota jako bezdomny i nieszczęśliwy pasożyt, ponieważ, jak życie często weryfikuje, ludzie nie potrafią się obchodzić  nieswoimi pieniędzmi.

Nie ukrywam, że w gruncie rzeczy sięgnąłem po Odyseję z dwóch powodów - po pierwsze nie miałem specjalnie w co grać (pomijając fakt, że w tym samym czasie wyszedł człowiek pająk, ale niestety nigdy nie interesowały mnie gry o superbohaterach, nawet jeśli są nadzwyczaj dobre i po raz kolejny pobijają arbitralnie tworzone rekordy sprzedaży w danym dniu, weekendzie, miesiącu czy co tam sobie *urwa jeszcze ludzie od zepsutego komercją PRu wymyślą).

Drugim powodem była natomiast przemiła perspektywa zagrania w średnią grę od francuskich developerów i później obrzucania jej błotem przy każdej możliwej okazji niczym wyborca naiwnie wierzący, że jest patriotą, ponieważ sumiennie co cztery lata wybiera partię najczęściej występującą w telewizyjnych spotach wyborczych.

Co ciekawe pierwsze kilka godzin rozrywki wpędziły mnie w małe przygnębienie, ponieważ gra okazała się dobra, i co gorsza coraz bardziej mi się podobała, co mogło znaczyć tylko dwie rzeczy: albo zaczynam tracić rozum i czas w końcu zrobić użytek z liny którą kupiłem na promocji na alegro albo, i to by był najczarniejszy scenariusz, Ubisoft zaczął robić dobre gry.

Spokojnie spokojnie. Okazuje się jednak, że koniec świata nie nadchodzi, a ja niestety nie kwalifikuję się do tego by legitymować się żółtymi papierami kiedykolwiek popełnię jakąś gafę w towarzystwie. Stary dobry Ubisoft, który sumiennie trzaska coraz to nowe odgrzewane kotlety wrócił i jest w formie jak nigdy dotąd.

Najnowszy asasyn zaczął sie całkiem obiecująco, bowiem zostałem wrzucony do starożytnej Grecji, tej samej gdzie demokracja bezkarnie przejmuje władzę, homoseksualizm to nie orientacja a krzyk mody, a Sokrates paraduje po Atenach i psychicznie terroryzuje mieszkańców pytaniami pokroju: "kim jesteś?".

Cała struktura zmieniła się z misji (w czasie których mordujemy na śmierć mniej lub bardziej konkretne historyczne postacie) na tzw. otwarty świat rpg, gdzie wybieramy swojego bohatera, zaczynamy historię w dziupli, o której wie tylko sam Zeus, zdobywamy nowe poziomy oraz ekwipunek, co sprowadza się do tego, że i tak mordujemy na śmierć już mniej konkretne postacie historyczne, ale za to już w bardziej masowej skali.

Podczas moich pierwszych minut byłem całkiem mile zaskoczony faktem, że ruch mojej postaci jest bardzo responsywny, a w szczególności przypadła mi do gustu mechanika wspinania się, choć to słowo jest tutaj użyte trochę na wyrost.

Cieszę się po prostu, że Kassandra potrafi wleźć na byle jaki pagórek w mniej niż 10 minut, nie męcząc się przy tym, bo ma oddzielny pasek wytrzymałości i dodatkowo nie musi się martwić o to, że zaraz spadnie deszcz i będzie musiała tak idiotycznie wisieć niczym promocja na ser za mniej niż 10 zł w dyskoncie do czasu, aż wreszcie przestanie padać albo przyjdzie burza i litościwie uderzy w nią jakaś *ebana błyskawica!

Tak Zelda, do ciebie mówię!

Do walki i skradania nie mam żadnych zastrzeżeń prócz faktu, że nie zawsze jesteśmy w stanie zasasynować wroga, szczególnie jeśli ma dużo punktów życia albo jest elitarnym przeciwnikiem. Na szczęście można to odrobinę dopasować do naszego stylu gry za pomocą odpowiedniego buildu, który pozwoli nam położyć zdecydowaną większość greckich przyjemniaczków.

To co mi przeszkadzało w odbiorze jednak, to fakt, że otwarty świat w Odysei nie jest tak otwarty jakby się mogło wydawać, ponieważ i tak byłem ograniczony moim poziomem i do pewnych miejsc po prostu nie było sensu mi się zbliżać, bo dostanę w dziób od pierwszego lepszego strażnika. I to tylko pod warunkiem, że wcześniej nie napatoczę się na stado wilków, które rozszarpią mnie szybciej niż zdążę powiedzieć: Assassin's Creed Odyssey jest rozczarowujące.

W podobnym tonie wyglądała w ogóle walka z przeciwnikami o większym poziomie, gdzie musiałem ciosów unikać jak ognia jednocześnie szatkując mojego adwersarza przez dobrą minutę, bo oczywiście w taki sposób twórcy wymyślili sobie zależność pomiędzy poziomami różniącymi się zawrotną liczbą jednego levela.

Muszę jednak pochwalić za estetykę przedstawionego świata jako takiego, bowiem jest ładnie, kolorowo, często można napotkać bardzo fajne krajobrazy, szczególnie kiedy moja Kasandra wspięła się na jakiś fiksuśny punkt widokowy.

Kolejną rzeczą, którą tym razem Ubisoft nie spier*olił w przypływie swojej bezbrzeżnej kompetencji jest główna postać, która wydaje się całkiem sympatyczna. W przeciwieństwie do niektórych protagonistów, którzy swoją charyzmą oraz inteligencją potrafią stanąć w szranki chyba tylko z kanadyjskim wymiarem sprawiedliwości.

Kierowana przeze mnie Kasandra jest najemniczką, która mimo wybranego fachu posiada spore rezerwy empatii wobec innych napotkanych ludzi. W przypadku kiedy jednak rozmawia ze zleceniodawcą o tym, by nauczyć jakichś rzezimieszków manier Kasandra nie bawi się w pogawędki, pyta szybciutko o konkrety i obowiązkowo zaznacza, że oczekuje za to sowitej zapłaty.  Pełna profeska jak na prawdziwego asasyna przystało.

Dodatkowo protagonista w Odysei posiada intrygującą historię, która rozwija się wraz z naszymi postępami i zapowiada się bardzo dobrze. Szkoda, że po kilkudziesięciu godzinach opowieść trochę się rozjeżdża i zwalnia swoje tempo poprzez targanie nas po calutkiej Grecji, która niestety nie jest mała.

Samo przejście gry wiąże się z inwestycją około 40 godzin przy czym stare dobre Ubi doskonale zoptymalizowało system zdobywania doświadczenia, gdzie mogłem spokojnie zapomnieć o ograniczaniu się do głównych misji.

System jest tak zrobiony, że główny wątek składa się z questów, które posiadają konkretny wymóg poziomu, co samo w sobie nie jest złe, ale istnieją duże różnice w owych poziomach co w praktyce sprawia, że prędzej czy później będziemy musieli grindować questy poboczne, które, umówmy się, ale na poziomie Wiedźmina to one nie są.

I tutaj wkracza Ubisoft, ukochany developer, który troszczy się o nasz czas oraz expierience związany z grą, ponieważ oferuje nam możliwość podwojenia zdobywanych punktów doświadczenia! 

Za drobną opłatą 42 złotych oczywiście.

I jak tutaj nie kochać gierczanej branży, kiedy to w 2017 roku czarna dziura o nazwie EA wypluła ze swojego przeżartego chwiwością łona Battlefronta i oczka wszystkich inwestorów i wydawców jak jeden mąż zaświeciły się w nadziei na oskubanie graczy z jeszcze większej ilości pieniędzy za pomocą preorderów, dlc, season passów, mikropłatności oraz innych nieczystych zagrywek.

Na szczęście udało mi się przyoszczędzić i nie zapłaciłem Ubisoftowi haraczu za to by nie grać w ich grę i uczciwie dobiłem do końca ich opowieści, który w ogóle nie wyglądał na koniec opowieści.

Ja wiem, że jako konsument popkultury czy też kultury masowej mogę mieć lekko spaczone podejście i kiedy w wielkim finale nie widzę fajerwerków, martwych ludzi oraz podniosłej muzyki to dopada mnie niepokój, niekontrolowane drgawki i błyskawicznie sięgam po telefon by odblokować numer mojego psychoterapeuty, to mimo wszystko bardzo chętnie przyjąłbym jakąś wskazówkę, że fabuła, którą wymyślił Ubisoft na rzecz asasyna 2018 właśnie się skończyła i powinienem teraz przestawić mój mózg w tryb refleksji nad opowiedzianą historią.

Nie było jednakże nad czym dumać, jedyne uczucie jakie ostatnie minuty Odysei były w stanie we mnie wzbudzić to ulga, że to już się skończyło.

Moja ocena: 3/5

 

A jak ktoś chce zobaczyć jak Yomi w to gra, albo nie chce mu się czytać i woli posłuchać jego melodyjnego głosu- to może obie te zachcianki spełnić pod tym linkiem.


Obrazki z gry:


/obrazki kradzione z internetu/

Dodane: 28.12.2018, zmiany: 28.12.2018


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?