Astonishia Story |
|
Wydania |
2005() 2005() 2006() |
Ogólnie
|
Produkcja koreańska, jeszcze z pierwszej połowy lat 90. Konwertowana już kilkakrotnie (nawet na czarodziejskie GP32), w końcu doczekała się również angielskiej premiery. A wkrótce potem - sequela.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Astonishia Story jest jest kolejnym remakiem gry, która, o ile mam prawidłowe informacje, pierwotnie debiutowała na PC w roku 1994. Mimo, że sama gra nie olśniewa, to jednak ma kilka cech wyróżniających ją spośród dziesiątków podobnych do siebie, niskobudżetowych, tradycyjnych japońskich gier RPG. Pierwszą z nich jest fakt, że Astonishia Story nie jest japońskim RPG, tylko koreańskim. Na pierwszy rzut oka to niewielka różnica, jednak każdy zaprawiony w bojach fan JRPG szybko wyłapie kolejne szczegóły, które sprawią, że czas spędzony z Astonishia Story może nieść pewien powiew świeżości. Zacznijmy od strony graficznej, gdzie krajobraz rusza się ciut mocniej niż zwykle, przez lekko odmienny styl rysowania postaci, po trochę mniej typową (mimo tradycyjnego rzutu "z góry") perspektywę. Obrazu dopełniają przysłowiowe wisienki na torcie, czyli fabuła i system walki.
Historię przedstawioną w Astonishia Story każdy gracz przerabiał już wielokrotnie - rycerz w wyniku zasadzki traci cenny artefakt i aby zmazać plamę na honorze przysięga go odzyskać. W trakcie swej wędrówki zbierze całkiem sporą, wielorasową kompanię, stoczy wiele bitew, by ostatecznie wtrącić swoje trzy grosze w bogatej kronice bohaterów gier ratujących świat od zniszczenia.
Mimo swej banalności historię Astonishia Story przedstawiono naprawdę ciekawie, jej największym plusem jest klimat starego świata ze swoją bogatą historią, mocno kojarzący mi się z dziełami J.R.R. Tolkiena - w stopniu, w którym żadnemu japońskiemu rpg'owi się to nie udało (z japońskich produkcji kojarzy mi się tylko anime Kroniki wojny na Lodoss). Nie chciałbym tutaj przesadzić, więc zwracam uwagę, że chodzi mi tu głównie o klimat - pełen patosu (w przerwach od licznych, bardzo śmiesznych gagów), dający odczuć, że drużyna gracza jest tylko ziarenkiem piasku w trybach olbrzymiej machinerii świata Astonishia Story.
Walka jest kolejnym czynnikiem wyróżniającym Astonishia Story - mimo, że mamy do czynienia ze standardowym dla jrpg systemem: starcia losowe - boss - starcia losowe, to wszystkie potyczki prowadzone są na dużej, taktycznej planszy - tu z kolei już pełen standard jeśli chodzi o strategiczne jrpg - drużyna liczy maksymalnie (jeśli mnie pamięć nie myli) 7 osób, każdy wykonuje ruch, a potem atak, czar lub użycie przedmiotu. Poziom trudności dobrano moim zdaniem bardzo dobrze - nigdy nie jest zbyt trudno, ale nie jest też za łatwo, a bezbłędnie rozłożony na łopatki przeciwnik często daje sporo satysfakcji.
Astonishia Story jest produktem dobrym, choć nie wybitnym - grało mi się dobrze głównie ze względu na klimat, a odczuwanie go to sprawa bardzo subiektywna. Jednak ze względu na niską cenę, za jaką można nabyć Astonishia Story w drugim obiegu, polecam ją wszystkim fanom klasycznych jrpg - myślę, że nie będą to wyrzucone pieniądze.
Moja ocena: 4/5
Historię przedstawioną w Astonishia Story każdy gracz przerabiał już wielokrotnie - rycerz w wyniku zasadzki traci cenny artefakt i aby zmazać plamę na honorze przysięga go odzyskać. W trakcie swej wędrówki zbierze całkiem sporą, wielorasową kompanię, stoczy wiele bitew, by ostatecznie wtrącić swoje trzy grosze w bogatej kronice bohaterów gier ratujących świat od zniszczenia.
Mimo swej banalności historię Astonishia Story przedstawiono naprawdę ciekawie, jej największym plusem jest klimat starego świata ze swoją bogatą historią, mocno kojarzący mi się z dziełami J.R.R. Tolkiena - w stopniu, w którym żadnemu japońskiemu rpg'owi się to nie udało (z japońskich produkcji kojarzy mi się tylko anime Kroniki wojny na Lodoss). Nie chciałbym tutaj przesadzić, więc zwracam uwagę, że chodzi mi tu głównie o klimat - pełen patosu (w przerwach od licznych, bardzo śmiesznych gagów), dający odczuć, że drużyna gracza jest tylko ziarenkiem piasku w trybach olbrzymiej machinerii świata Astonishia Story.
Walka jest kolejnym czynnikiem wyróżniającym Astonishia Story - mimo, że mamy do czynienia ze standardowym dla jrpg systemem: starcia losowe - boss - starcia losowe, to wszystkie potyczki prowadzone są na dużej, taktycznej planszy - tu z kolei już pełen standard jeśli chodzi o strategiczne jrpg - drużyna liczy maksymalnie (jeśli mnie pamięć nie myli) 7 osób, każdy wykonuje ruch, a potem atak, czar lub użycie przedmiotu. Poziom trudności dobrano moim zdaniem bardzo dobrze - nigdy nie jest zbyt trudno, ale nie jest też za łatwo, a bezbłędnie rozłożony na łopatki przeciwnik często daje sporo satysfakcji.
Astonishia Story jest produktem dobrym, choć nie wybitnym - grało mi się dobrze głównie ze względu na klimat, a odczuwanie go to sprawa bardzo subiektywna. Jednak ze względu na niską cenę, za jaką można nabyć Astonishia Story w drugim obiegu, polecam ją wszystkim fanom klasycznych jrpg - myślę, że nie będą to wyrzucone pieniądze.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 18.11.2009, zmiany: 21.11.2013