Kingdom Hearts: Birth by Sleep |
|
Wydania |
2010() 2010() |
Ogólnie
|
Jeszcze jedna odsłona serii, która powstała dzięki współpracy studia Disneya i Square-Enix. Czyli Myszka Mickey na erpegowo.
|
Widok
|
tpp
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Królestwo Serc
Gdy na początku XXI wieku usłyszałem, że Square i Disney łączą siły by stworzyć rpga, zatkało mnie. Podszedłem do zapowiedzi pierwszego Kingdom Hearts bardzo sceptycznie. Bo na pierwszy rzut oka świat japońskich rpg i świat amerykańskiej animacji mają ze sobą mało wspólnego. Jednak gdy zagrałem zmieniłem zdanie, stałem się fanem Kingdom Hearts. Zresztą nie tylko ja, gra odniosła wielki sukces i co oczywiste doczekała się kolejnych odsłon. Miks postaci od wujka Walta z gościnnymi występami gwiazd Final Fantasy, podany w formie efektownie wyglądającego rpga akcji z zaskakująco głęboką i dojrzałą fabułą sprawdził się nad wyraz dobrze. Po odejściu Playstation 2 na zasłużoną emeryturę prym przejęły przenośne konsole, przynajmniej w oczach japońskich developerów. Również KH przeniosło się na rynek mobilny. Najnowszą odsłoną jest Kingdom Hearts Birth by Sleep na PSP.
Chronologia i takie tam
Gdy Kingdom Hearts miały numerki nie było problemu. Jednak żadna odsłona na przenośniaki nie jest numerowana, co wprowadza trochę niejasności. Gamebojowe (i PS2-ójkowe) Chain of Memories to interquel pomiędzy pierwszą i drugą częścią. DSowa odsłona to też interquel i sequel przy okazji. Także dzieje się przed drugą częścią, ale też rozwija postać Roxasa ponad to co przedstawione było w drugiej odsłonie. A czym w takim razie jest Birth by Sleep? Na szczęście nie kolejnym interquelem. Jest prequelem całej serii.
Bohaterów opowieści jest trójka. Trójka, gdyż po raz pierwszy w serii także kobieta otrzymuje jedną z głównych ról w przedstawieniu. Pierwszy jest Terra, jeden z adeptów mierzących w zdobycie tytułu Keyblade Mastera. Pojawienie się stworzeń zwanych Unversed zmusza go do wyprawy do innych światów w celu zwalczenia zagrożenia. Podobnie czyni Aqua czyli damski rodzynek. Ventus zaś rusza śladem Terry pod wpływem podszeptów tajemniczego chłopca w masce. Mówi on, iż Terra już nie będzie taki sam jak wcześniej.
Swiaty które odwiedzamy są takie same w wypadku każdej postaci, więc można pomyśleć że Square-Enix poszło na łatwiznę. Nic bardziej mylnego. Pomimo wizyt w tym samych światach, zdarzenia które przyjdzie nam zobaczyć i uczestniczyć są inne. Także lokacje odwiedzane w różnych światach są często różne dla każdej postaci.
By poznać całość historii trzeba przejść grę każdą postacią. A jedno przejście waha się w okolicach 10 do 20 godzin, w zależności od wybranego poziomu trudności oraz naszej zręczności. No bo jeżeli mamy super refleks to specjalnie nie trzeba levelować by mieć szansę z końcowymi bossami. Do tego grając na normalu koniecznością jest zbieranie wszystkich skrzynek z itemami i pozostałych dupereli, by zdobyć sekretny filmik.
Kopciuszek, Królewna Śnieżka i Śpiąca Królewna
Światy które zwiedzimy to w większości wymysły wytwórni Disneya. A raczej adaptacje, bo wspomniane w nagłówku panie wywodzą się z baśni. Obok światów wymienionych księżniczek odwiedzimy kosmiczny statek na którym spotkamy Stitcha czyli zabawnego czterorękiego kosmitę z filmu Lilo i Stitch, Disney Town w którym zagramy w kilka mini gier i pościgamy się na torze. Trafimy także do Nibylandii i spotkamy tamtejszych rezydentów. W tej odsłonie akcentów z Finali jest zdecydowanie mniej niż w odsłonach na PS2. Chociaż w Olympus Colloseum spotykamy Zacka z Final Fantasy VII i Crisis Core. W tym świecie widać także, że gra dzieje się przed wydarzeniami z pierwszej części, Hercules którego oczywiście spotykamy jest jeszcze chuderlawym nastolatkiem, a nie pakerem jak później. Nawet Sora i Rikku mają swój króciutki występ. Są oczywiście jeszcze małymi dziećmi.
Eksploracja jest fajna. Każdy kto grał w któreś z Kingdom Hearts będzie się czuł jak w domu. Wymagana jest pewna zręczność, gdyż zwiedzanie przypomina platformówkę w 3D. Nie jest to tak nakreślone i eksploatowane jak w wersjach stacjonarnych, ale też obecne. Ale zdobywanie sekretów jest tak samo wymagające, trzeba mieć zręczne palce. Zwiedzanie jest zróżnicowane, więc nie ma dłużyzn i co za tym idzie nudy. Unversed czyli tutejsze mięso armatnie urozmaica nam czas. Lejemy ich zręcznościowo, nawalając w jeden przycisk odpowiadający za atak. System walki jest jednak zaskakująco rozbudowany. Oprócz standardowego atakowania mamy przydatną magię, specjalne ataki. Możemy odskakiwać od ataków i blokować, po czym błyskawicznie kontrować. Przeciwnicy także wymagają różnego podejścia. Jednych starczy tłuc ile wlezie, innych trzeba zajść od tyłu, kolejnych znowu najlepiej zablokować i wtedy zdzielić keybladem. Do tego dochodzą style walki. Dla przykładu używając ataków ognistych po naładowaniu paska wchodzimy w tryb Firestorm, który zwiększa naszą siłę i dodaje element ognia do ataków. No i wtedy Command Deck jest inny, ale o tym trochę później. Każda z postaci ma po kilka takich styli odkrywanych wraz z postępem fabularnym. Oprócz tego są jeszcze D-linki. Po napełnieniu odpowiedniego paska możemy zaadaptować styl walki postaci z którą nawiązaliśmy taki link. Również w tym wypadku Command Deck się zmienia. Uff, jest tego dużo. Ale wszystko jest zaskakująco intuicyjne i łatwe w przyswojeniu. No i bardzo przydatne.
Osobny akapit trzeba poświęcić Command Deckowi. Najprościej mówiąc jest to zestaw zdolności, magii i itemów które możemy użyć w trakcie starcia. Na początku miejsca na komendy jest mało. Co zmusza nas do wyboru: itema leczącego wrzucić w slot, czy może magię albo specjalny atak. Komend jest mnóstwo, ich siła czy też efektywność rośnie wraz z levelami które zdobywają. Polecenia możemy łączyć, by uzyskać nowe z dodatkową właściwością. Jest to bardzo rozbudowane, ale podobnie jak style walki zaskakująco łatwe w obsłudze. Command Deck zastępuje ekwipunek jako taki, powtórzę się ale komend jest mnóstwo. Magia, ataki specjalne, itemy do wyboru do koloru.
Jedyna część ekwipunku którą możemy zmieniać to broń. Samych statystyk postacie mają mało, jednak mi to w żadnym wypadku nie przeszkadzało.
Mini gier też jest przyzwoita ilość. Gra rytmiczna, pseudo siatkówka, wyścigi i nawet planszówka, w której zwiększamy level naszych komend. Nie porwały mnie jakoś specjalnie te mini gry, ale nie są złe. Jest nawet osobny świat poświęcony multi. Można w nim też grać samotnie.
Playstation 2 w kieszeni
Birth by Sleep było na początku planowane na PS2, ostatecznie trafiło na PSP. A panoramiczny przenośniak ma już swoje lata. Jednak kompletnie po tej grze tego nie widać. Grafika jest wspaniała. Duża widocznośc, zero dorysowywania. Wszystko jest bajecznie kolorowe. Wygląda jak żywcem wycięte z animacji Disneya. Tekstury są ostre jak żyleta, ząbkowania aż tak nie widać. Animacja śmiga i praktycznie nie zwalnia. Mogą się zdarzyć okazjonalne zwolnienia, jednak znikają gdy w opcjach wybierzemy by PSP działało w 333 Mhz. Wtedy też można ustawić paletę barw 32 bitową i gra wygląda jeszcze lepiej. Zwiększona moc procka skraca czas gry na samej baterii, ale eliminuje okazjonalne zwolnienia. Fajnie że Square-Enix o tym pomyśleli. Przyglądałem się bardzo uważnie i naprawdę nie wypatrzyłem żadnych różnic w stosunku do Kingdom Hearts 2 na PS2. Szok, jest to jedna z najładniejszych gier na PSP. Fenomenalnie wykonana mimika, mnóstwo efektów jak choćby ogień czy aura wokół postaci. Do tego dokładamy bardzo dobry soundtrack i świetną grę aktorów podkładających głosy. James Woods, Haley Joel Osment czy Leonard Nimoy to pierwsze przykłady z castu. Oprawa jest niemalże perfekcyjna.
Czepialstwo
Dobra, czas wynaleźć jakieś wady i uchybienia, bo co to za recenzent który tylko chwali. Lokacje są stosunkowo małe, przeplatane częstymi loadingami. O ile w wersjach na PS2 graliśmy drużyną, tak tutaj głównie gramy jedną postacią. Głównie, gdyż czasami przyjdzie nam stoczyć walkę drużyną. W fabule i dialogach bywają infantylne momenty. Kamera potrafi się czasami zgubić, na szczęście przyciskami R i L możemy ją manualnie operować, co sprawdza się wyśmienicie. Pojawia się drobny recycling w postaci piosenki tytułowej i kilku utworów w trakcie gry. Więcej grzechów nie pamiętam. A wyżej wymienione uchybienia to tak naprawdę drobnostki, które w żadnym stopniu nie wpływają na frajdę płynącą z gry.
Królestwo czas zamknąć
Fenomenalna oprawa audiowizualna, duża customizacja komend i stylów walki, trójka różnych protagonistów z własnym charakterem i zazębiającą się historią, ciekawa fabuła, sprawnie napisane i zagrane dialogi. Jestem oczarowany, po niespecjalnie fajnym Chain of Memories ta gra to zastrzyk energii dla serii Kingdom Hearts, serii która popadła w pewną stagnację. Fajnie że na koniec swojego żywota PSP otrzymuje tak wyglądające i dopracowane tytuły. Polecam każdemu posiadaczowi PSP. Jedynie ludzie którym pozostałe Kingdom Heartsy nie przypadły do gustu niech się zastanowią. Bo to Kingdom Hearts pełną gębą.
Plusy
+ fenomenalna oprawa graficzna
+ świetnia mimika i głosy postaci
+ dobra fabuła
+ kustomizacja komend
+ zróżnicowane style walki
+ ciekawa eksploracja
Minusy
- trochę loadingów
- relatywnie małe lokacje
- okazjonalne infantylizmy
Moja ocena: 5/5
Obrazki z gry:
Dodane: 18.12.2010, zmiany: 21.11.2013