AlundraThe Adventure of Alundra (UK)The Legend of Alundra |
|
Wydania |
1997() 1997() |
Ogólnie
|
1997, jeszcze jeden action- rpg na Playstation. Grafika przyzwoita, ale jeśli nie czujecie się mocni w zabawach zręcznościowych (np. skakanie i tłuczenie wrogów), lepiej sobie ten tytuł odpuśćcie.
|
Widok
|
Izometr, grafika bardzo kolorowa i żywa.
|
Walka
|
Czas rzeczywisty, zręcznościówka.
|
Recenzje |
Pamiętacie "Landstalkera"? Jeśli wam się podobał, możecie darować sobie dalsze czytanie mojej recenzji i od razu zabrać się do grania w "Alundrę". Jest to bowiem gra tego samego teamu developerskiego- Climax. "Alundra" jest równie dobra, o ile nie lepsza od starszych produkcji Climax. Dodatkowo palce w grze maczało także prestiżowe Working Design (Lunar 2, Popful Mail) i efekt jest moim zdaniem bardzo sympatyczny.
Akcję Alundry można określić zaledwie w czterech słowach- biegaj, skacz, używaj, bij. I tak jak są cztery główne przyciski na joypadzie Playstation, tak na tych czterech czynnościach polegać będzie 99% naszej gry. Co najbardziej przypomniała mi Alundra- właśnie rzeczonego Lanstalkera, Zeldę oraz Terranigmę- czyli najlepsze z dostępnych konsolowych action-RPG. Wyróżnikiem zaliczenia gier do tego gatunku są proste statystyki, brak punktów doświadczenia, prowadzenie tylko jednego bohatera, możliwość skakania i walka w czasie rzeczywistym bez przenoszenia na osobny ekran. Ale za zaliczeniem do RPG przemawia też kilka współczynników (życie- podnoszone przez zdobywanie "serduszek", siła ataku) oraz fabuła i świat- całkiem niezłe i w typowej konwencji fantasy.
Fabuła: starodawne zło, demon Melzas budzi się gdzieś na bagnach z trwającego tysiąc lat letargu - i wydawałoby się że świat już nie ma szans - jest jednak człowiek, który może Melzasa- złamasa powstrzymać. Jest to obdarzony dziwną mocą ingerowania w sny chłopak o imieniu... Alundra.
Kwestia snu- bardzo wiele gier ma pewien "motyw przewodni", wokół którego kręcą się fabuła i rozgrywka- w FF7 jest to materia, we Chrono Trigger- czas, w Violinist of Hameln jest to muzyka itd. W Alundrze rolę motoru fabuły i czegoś co odróżnia grę od innych jest sen. Nasz bohater oraz NPC często śnią, a w snach dzieją się ważne rzeczy... a najważniejsze jest chyba to, że dużą część gry spędzimy w cudzych snach- zwalczając lęgnące się pod trzewiami zło. Jakby to dziwnie nie brzmiało, granie w cudzym śnie wygląda tak samo jak w świecie fizycznym- biegamy, przestawiamy dźwignie, podnosimy skrzynki i szlachtujemy stworki...
Grafika- w swej naturze 16-bitowa, podobna do Terranigmy, całkiem ładna, ale efektami godnymi 32-bit PSX-a zaprawiona tylko czasami... chyba jednak za rzadko. Sprajty zrobione są ładnie i charakterystycznie- trochę jak w Landstalkerze- wyróżnia je wielkie obuwie, a sam bohater- Alundra jest bliźniaczo podobny do Nigela z Segi. Do tego ładna animacja i dopracowane, pełne interaktywnych detali tła (jest klasyczne "bush bash" czyli wycinanie krzaczków i kęp trawy). Mogłoby być lepiej, ale w przyjętej przez Climax, nieco staromodnej konwencji plasuje się na dobrej pozycji.
Przedmioty- kilka standardowych- uzdrawiające, mikstury, i efekty magiczne. Poza tym kilka rodzajów broni o różnej skuteczności... do tego jeszcze czary wszystkich czterech żywiołów: ognia, wody, powietrza i ziemi- po dwa na żywioł. W sumie niewiele tego wszystkiego, nie ma co aspirować do bogactwa znanego z Seiken Densetsu 3 albo Legend of Mana, ale do miłego urozmaicenia rozgrywki wystarczy.
Wyraźniejszym postępem w stosunku do grafiki od czasów Landtalkera będzie muzyka- to jest ogromny skok jakościowy, bo o ile na Sedze muzyczka popiskiwała z głośnika, tu mamy świetne kompozycje, zagrane na żywych i barwnych instrumentach. Ech, nic tylko słuchać. Do oprawy multimedialnej samej gry można zaliczyć intro, które co prawda nie opowiada nam nic o fabule, ale pokazuje efektowne momenty z dalszej gry... czyni to na tyle skutecznie, że od razu po jego obejrzeniu ochoczo chwycimy za joypad.
Podsumowując- nieco staroświeckie action RPG- na 16-bitowych konsolach byłoby mega-hitem, na PSX jest gra tylko dobrą. O jego sile nie stanowi grafika, ani wielki świat, ani specjalnie wymyślna fabuła- brak jej jakiegokolwiek przebłysku wielkości- jest bardzo "lekkiego kalibru", ale daje dużo przyjemności. Po prostu jest tak grywalna, że mogłoby jej tego pozazdrościć wiele dzisiejszych mega-hitów.
Moja ocena: 4/5
PLUSY: muzyka, sterowanie, miodność aka grywalność.
MINUSY: mała ilość czarów, mały świat.
Obrazki z gry:
Dodane: 13.10.2002, zmiany: 07.12.2013