Saiyuki: Journey West

Saiyuki (JAP)
Wydania
1999()
2001()
Ogólnie
2001 (USA, japońska wersja ukazała się już w 1999r.), producent- KOEI. Jest to taktyczne cRPG o fabule nawiązującej do chińskich podań. Przeciętna grafika, jak i muzyka oraz liniowa akcja stawiają tą pozycje daleko w tyle za innymi tytułami tego typu.
Widok
Poruszamy się po dwuwymiarowej mapie. W trybie walki otoczenie widzimy w 3D, natomiast postacie tylko w 2D.
Walka
Walczymy w trybie turowym. Atakujemy, rzucamy czary, przywołujemy Guardiany, przemieniamy się w Were'y lub używamy przedmiotów. Kolejność wykonywania ruchów zależy od szybkości postaci.
Recenzje
Rainheart
Autor: Rainheart
12.06.2002

Saiyuki: Journey West to taktyczne c-RPG wydane przez japońską firmę KOEI. Fabuła oparta jest na chińskich mitach, opowiadających o przygodach dzielnego mnicha oraz jego kompanów ratujących świat przed zagładą.

Rozpoczynając grę wcielamy się w rolę kapłana buddyjskiego Genjo lub jego żeńskiej odpowiedniczki o tym samym imieniu, co okazuje się później lekkim nieporozumieniem. Idiotyzm tej opcji polega na tym, że twórcy gry, nie wiadomo dlaczego, obdarzyli obydwoje naszych bohaterów tymi samymi tekstami dialogów. W rezultacie zachowanie mnicha wskazuje na to, jakoby miał, hmmm... , że tak powiem, troszkę inną orientację seksualna niż większość męskiej populacji ;) Z tego względu proponowałbym wybrać mniszkę, gdyż owe dialogi o wiele bardziej pasują do walecznej kobiety niż do mężczyzny.

Kiedy już mamy za sobą wybór postaci, dane nam jest obejrzeć kilka scenek wprowadzających nas w świat gry. Znajdujemy się w buddyjskim zakonie w Chinach i jako najodważniejszy z mnichów, decydujemy się podjąć wyzwania i wyruszyć w ciężką podroż do świątyni w Indiach. Ciężką, gdyż nasza przygoda obejmuje ok. 90 misji.

Właściwą grę rozpoczynamy już jako Sanzo. Po wykonaniu zadania dołącza do nas Son Goku- król małp, pierwszy z Were'ow jakie towarzysza nam podczas podroży. Wykonując kolejne misje dochodzimy w końcu do liczby 11 postaci. Wszystkie one (prócz Sanza) mogą przybierać w czasie walki formę Were. Polega to na tym, że postać ulega przemianie (Werechange) w dużo silniejsza od swojego podstawowego stanu bestie. Należy tu dodać, że w danym momencie jako Were może pozostawać tylko jeden z naszych kompanów. Bestia może wrócić do normalnego stanu za pomocą komendy lub dzieje się to automatycznie, po wykorzystaniu wszystkich punktów przeznaczonych na atak. Zarówno liczba rodzai ataków, jak i punktów do wykorzystania, zwiększają się wraz ze zdobytym doświadczeniem. Mogłoby się wydawać, że w porównaniu z umiejętnościami innych bohaterów nasz biedny Sanzo wypada dość marnie. W rzeczywistości tak nie jest. Jednym z celów naszej gry jest odnalezienie wszystkich Guardianow. Są to duchy- obrońcy, które, gdy je zdobędziemy, umiejscowują się w magicznej lasce mnicha. Przywołany podczas walki Guardian wspomaga postacie, dodając również dodatkowy czar dla kapłana.

Akcja w Saiyuki jest męcząco liniowa. Poruszamy się z lokacji do lokacji, oglądamy scenkę i walczymy. Urozmaiceniem mogą być dodatkowe misje na poczcie, w których doręczamy przesyłkę lub wykonujemy określone zadanie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego w tych chińskich miasteczkach urząd pocztowy ma swoją siedzibę w karczmie ;) Hmmm... może listonosz dorabia sobie na boku... W Saiyuki mamy również okazję pogrania w karciana minigierkę. Na pierwszy rzut oka może wydawać się ona skomplikowana, ale bardzo łatwo jest znaleźć jej słabe punkty. I znów wychodzę z podziwu dla skośnookich ludzików, bo przecież nie często się zdarza, żeby krupier pracował na poczcie ;) Kolejną próbę urozmaicenia gry uważam za kompletny niewypał, a mianowicie chodzi tu o możliwość zdobywania licencji u mistrzów dojo w kolejnych miastach. Jedyną zaletą naszego wysiłku jest tu konieczność utrzymywania postaci na mniej- więcej równym poziomie doświadczenia. Natomiast główną nagrodą za wszystkie zebrane licencje jest marny " potion" podwyższający nieznacznie jedną ze statystyk u wybranego bohatera.

Grafika w grze nie odznacza się niczym szczególnym. Jest raczej przeciętna. Otoczenie jest wprawdzie w 3D, ale postacie to dwuwymiarowe sprite'y. Animacje czarów nie tylko są nieciekawe, ale wręcz męczące. Na szczęście twórcy gry wyposażyli nas w opcję ich wyłączenia, co znacznie skraca i umila czas rozgrywki. Skłania to do stwierdzenia, że developerzy świadomie nie starali się zbytnio przy tej produkcji, w wyniku czego powstało dzieło o wątpliwej wzrokowo jakości.

Muzyka oddaje klimat gry, choć nie jest czymś, co wyróżnia ten tytuł. Słyszymy tu kawałki zarówno spokojne, jak i żywsze, odpowiadające sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Wiadomo, że podczas walki usłyszymy utwory, które starają się nas pobudzić. Natomiast, gdy poruszamy się po mapie, towarzyszą nam raczej wesołe przygrywki.

Wśród taktycznych cRPG-ów, jakie dostępne są na szaraka, Saiyuki wypada dość skromnie. W grze nie ma jakichś szczególnych rozwiązań, które mogłyby wprawiać w zachwyt. Jeżeli jesteś miłośnikiem turowego sposobu rozgrywki, nie znajdziesz w tym tytule nic, co mogłoby cię zaskoczyć. Mógłbym go jedynie polecić graczom początkującym, gdyż w miarę prosta obsługa i mało wygórowany stopień trudności mogą służyć za niezły trening.

Moja ocena: 6/10


Obrazki z gry:

Dodane: 13.06.2003, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?