Tales of Phantasia |
|
Wydania |
1998() 2007() |
Ogólnie
|
Reedycja gry o tym samym tytule ze SNESa. Poprawiona została grafika, troszkę zmodyfikowany system walk, dużo ładniej wygląda teraz podróżowanie po mapie świata. Dodano także filmiki- co jest niemal oczywiste przy grach na PSX. Niestety, gra ukazała się tylko w Japonii, podobnie zresztą jak wersja na SNES. Ukazały się już dwa tłumaczenia na język angielski - w 2007 i w 2012 - autor nowszego uznał, że starsze jest zbyt sztywne.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Tales of Phantasia, wydane po raz pierwszy w 1995 roku na Super Nintendo, zapoczątkowało jedną z bardziej rozległych serii w historii jrpg. Od tamtego czasu gra miała wiele reedycji i portów, w tym nawet jeden anglojęzyczny na Gameboy Advance. Nie on jest jednak przedmiotem tej recenzji. Dziś skupimy się na pierwszym remake'u gry, wydanym w 1998 roku na Sony Playstation, w niewielkim odstępie od premiery drugiej gry w serii, Tales of Destiny. Ku rozgoryczeniu graczy spoza kraju kwitnącej wiśni, i tym razem nie zdecydowano się wydać gry w bardziej zrozumiałym języku. Na szczęście sprawy wzięli w swoje ręce zaradni fani, czego skutkiem jest nie jedno, ale dwa fanowskie tłumaczenia na język angielski - grupy Absolute Zero (wydane w 2007 r.) oraz Phantasian Productions (wydane pod koniec 2012 r.). Nie wdając się w dysputę na temat które z nich jest lepsze powiem tylko, że zarówno puryści jak i fani bardziej luźnych tłumaczeń znajdą coś dla siebie.
Z przyczyn oczywistych remake nie odbiega znacznie od fabuły pierwowzoru. Młody adept miecza, Cless Alvein, toczy sielski żywot w małej, spokojnej wiosce o nazwie Totus, razem z rodzicami oraz swoim przyjacielem Chesterem. Spokój ten jednak zostaje zburzony, kiedy podczas wspólnego polowania obaj nastolatkowie słyszą bijący na alarm dzwon w wiosce. Po powrocie zastają oni tylko jej zgliszcza i ciała mieszkańców, zmasakrowane przez tajemniczego szermierza w czerni i jego świtę. Chcąc pomścić swoje rodziny, Cless i Chester poprzysięgają zemstę oprawcom. Jednak to, co rozpoczyna się jako osobista wendetta, z czasem przeradza się w coś dużo większego, od czego zależeć będą dalsze losy świata. Nie chcąc zdradzić zbyt dużo jestem zmuszony tutaj zakończyć opis fabuły. Mogę powiedzieć tylko, że w grze nie zabraknie barwnych postaci, ciekawych zwrotów akcji, a także humoru. Fabuła nie należy może do najbardziej odkrywczych, ale jest zrealizowana bardzo solidnie, dość rozbudowana i nadal potrafi wciągnąć na długie godziny. Remake poddaje ją drobnemu retuszowi, poprawiając tu i ówdzie niektóre dialogi i rozbudowując niektóre sceny, a pewna poprzednio epizodyczna postać ma teraz większy udział. Krótko mówiąc, jeśli graliście w pierwowzór, nie spodziewajcie się tutaj czegoś całkiem nowego. Moim zdaniem nie jest to jednak wada i sądzę, że zarówno mający sentyment do gry, jak i nowi gracze powinni być zadowoleni.
Pod względem rozgrywki pierwszą rzucającą się w oczy zmianą jest nowy, zapożyczony z wydanego niespełna rok wcześniej Tales of Destiny system walki. Sterowanie jest teraz dużo bardziej responsywne. Mamy również do dyspozycji dedykowany przycisk do parowania ataków. Walki są nadal zręcznościowymi potyczkami, podczas których podskakujemy i podbiegamy do wrogów, atakując ich fizycznie bądź za pomocą różnej maści technik specjalnych. Sterujemy jedną postacią, resztę drużyny pozostawiając pod opieką sztucznej inteligencji. Mamy możliwość wyboru strategii dla każdej postaci pod kontrolą AI oraz wyboru listy ataków, z których mają korzystać. Skoro o atakach mowa, ich arsenał uległ mniejszym lub większym zmianom. Część zaklęć i technik usunięto lub zmieniono ich zasięg lub działanie, dodając też całkiem nowe. Techniki Clessa nie są już podzielone na krótko- i długodystansowe. Obniżono także znacznie częstotliwość walk, co wpływa pozytywnie na komfort gry. Jeśli jednak są one mimo wszystko zbyt częste, nadal do dyspozycji mamy butelki z wodą święconą, które tymczasowo zapobiegają atakom potworów. Bieganie jest teraz możliwe bez konieczności ekwipowania specjalnych butów. Poprzedni worek z jedzeniem zastąpiono pojawiającym się tutaj po raz pierwszy w serii systemem gotowania, który pozwala nam wykorzystać zdobywane w różnych miejscach przepisy, mające różne efekty dla naszej drużyny, w zależności od potrawy i osoby, która ją przyrządza. Im więcej gotujemy, tym więcej doświadczenia nabywa dana postać i tym lepszy efekt naszego kucharzenia. Gotowanie jest jednak zupełnie opcjonalne i można bez niego z powodzeniem ukończyć grę. Ponadto nowa wersja dodaje wybór poziomu trudności, przy czym należy zaznaczyć, że na normalnym gra jest wyraźnie prostsza niż SNES-owy pierwowzór. Niektóre dungeony czy położenia przedmiotów uległy zmianie, ale w dużej mierze są takie same jak w poprzedniej wersji. Miłym dodatkiem, dodającym postaciom nowej głębi, są tzw. skity czyli rozmówki na mapie świata, zmieniające się w zależności od miejsca i okoliczności. Innym drobiazgiem, jaki dodano, jest możliwość zdobywania tytułów przez postaci. Pojawią się one przy spełnieniu pewnych warunków takich jak osiągnięcie odpowiedniego poziomu, opanowanie odpowiedniej liczby zdolności lub w wyniku rozwoju fabuły. Ogólnie rzecz biorąc, rozgrywka jest bardzo znajoma, ale bardziej doszlifowana i nieco urozmaicona względem pierwowzoru. Poza paroma dungeonami, za którymi specjalnie nie przepadałem i w pierwowzorze nie mam tu większych zastrzeżeń.
Kolejną rzeczą, która rzuca się w oczy, są zmiany graficzne. Wersja PSX ma całkiem nową grafikę, dzięki której wszystko jest bardziej kolorowe i czytelne. Największą różnicę stanowi całkiem nowy styl rysowania postaci. W przeciwieństwie do pierwowzoru tu na mapie świata faktycznie widać im oczy :). Sprite'y podczas walki nadal mają inne proporcje, ale osobiście nie widzę w tym problemu. Muzycznie też wiele się nie zmieniło. Nadal jest to ten sam wspaniały Motoi Sakuraba. Wszystkie utwory mają nowe aranże, niektóre z nich lepsze, niektóre gorsze od poprzednich, ale to już kwestia gustu. Nadal jest to ten sam doskonały i zapadający w ucho soundtrack. Szczególnie motywy walki wspominam bardzo mile i w nowej wersji to się nie zmieniło. Dzięki nowym możliwościom technicznym jakość sampli jest znacznie wyższa, co ma także przełożenie na okrzyki bitewne i o wiele liczniejsze w tej wersji wstawki mówione. Oprawie audio-wizualnej nie mam więc nic do zarzucenia.
Czy zatem warto zagrać w tę wersję Tales of Phantasia? Jak bardziej, niezależnie od tego czy mieliście już styczność z tą grą. Moim zdaniem jest to jej definitywna wersja. Istnieją wprawdzie nowsze wersje Tales of Phantasia Full Voice Edition i Tales of Phantasia X, wprowadzające względem niej różne nowości, ale są one dostępne tylko w wersji japońskiej, co ogranicza grono odbiorców. Wersja PSX jest więc najlepszym wyborem, szczególnie jeśli wersja Super Nintendo niektórym z was wydała się nieco archaiczna. W moim odczuciu jest to wciąż bardzo solidny tytuł, któremu zdecydowanie warto poświęcić czas. Dla uczciwości odejmuję jednak jedno oczko od oceny, bo w przeciwieństwie do pierwowzoru nie jest to tytuł nowy ani technicznie przełomowy. Niemniej tak czy inaczej warto w niego zagrać.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 21.09.2002, zmiany: 21.11.2013