Vandal Hearts |
|
Wydania |
1996() 1997() |
Ogólnie
|
Jedna z pierwszych gier taktyczno - erpegowych na Playstation. Doczekała się kontynuacji. Chociaż grafika i muzyka trącą już myszką (myszkami?;-) nadal potrafi niesamowicie wciągnąć.
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Turówka
|
Recenzje |
Vandal Hearts należy do gatunku taktycznych rpg. Jest on jednym z pierwszych przedstawicieli tego rodzaju gier na szaraku. Mimo że minęło kilka lat od wypuszczenia go na rynek, nadal pozostaje jednym z najlepszych.
Cała intryga rozgrywa się wokół Asha Lamberta. Jest on członkiem Sił Bezpieczeństwa republiki Ishtarii. Jak to zwykle bywa, zostaniemy wplątani w intrygę, która będzie sięgać najwyższych struktur władzy.
Od strony graficznej tytuł dostałby szkolną "trójkę". Największą bolączką jest zbyt niska rozdzielczość, przez co na ekranie widzimy strasznie duże piksele. Teren jest trójwymiarowy, apostacie to zwykłe bitmapy. O dźwięku i muzyce można powiedzieć tylko tyle, że jest. Ani nie przeszkadza, ani nie jest czymś szczególnym. Dobra, rzemieślnicza robota.
Charakter gry nie różni się niczym od innych tego typu produkcji jak np. Final Fantasy Tactics. Naszym zadaniem w 95% jest rozgrywanie bitew. Reszta to ewentualne dokupienie uzbrojenia lub awansowanie członków drużyny. Dużym minusem tego tytułu jest to, że walki wynikają tylko z fabuły. Jeżeli będziemy chodzić po mapie z miasta do miasta, to nigdy nie natrafimy na losową potyczkę. W prosty sposób ogranicza to "pakowanie" postaci. Wybór uzbrojenia i pancerzy jest bardzo mały i standartowo na każdy rozdział gry przypada po jednym typie uzbrojenia i elementu pancerza dla każdego typu bohatera. Postacie awansujemy co 10 poziomów, więc dla każdej osoby przyjdzie nam to zrobić tylko dwa razy. Każdy członek drużyny ma odgórnie przypisany swój zawód, tak więc łucznika nie przemianujemy na rycerza i odwrotnie, co bardzo ogranicza manewry taktyczne.
Vandal Hearts to młodszy brat Final Fantasy Tactics. Wszystko jest prawie identyczne jak w produkcie Squaresoftu tylko, że nie aż tak rozbudowane. Jednak same walki to już mistrzostwo świata - gdy skończymy jedną potyczkę, to zaraz zaczynamy drugą mimo, że już świta. Produkt Konami polecam wszystkim fanom FFT lub FM 3. Nie zawiedziecie się!
Ocena : 8/10
Obrazki z gry:
Dodane: 18.11.2004, zmiany: 21.11.2013
Komentarze:
Cos krotka ta recenzja, a raczej mini recenzja. Vandal Hearts zagralem pierwszy raz w 98 roku i od razu spodobal mi sie niesamowice, turowe walki, fajna fabula no i klimat fantasy. Duzym plusem sa animacje w czasie wak, bohaterowie gibaja sie w miejscu, machaja mieczami czy tez tryskaja krwia gdy gina. Same walki potrafia byc trudne i kilka razy musialem powtarzac dana bitwe, ale nie za czesto.
Najwiekszy plus to fabula, niby sztampa, ale mnie wciagnela na calego i nie moglem sie doczekac co bedzie na koncu, a gdy uslyszalem wiesci o planowanym sequelu to radosc nie znala granic. Szkoda ze druga czesc ssala po calosci, nie jest to zla gra, ale po prostu nie dorownuje jedynce nawet do piet.
[Gość @ 03.12.2014, 00:08]
"Dużym minusem tego tytułu jest to, że walki wynikają tylko z fabuły. Jeżeli będziemy chodzić po mapie z miasta do miasta" - wg mnie to olbrzymi plus, jedno z najbardziej wkurzających rozwiązań w jrpg te losowe potyczki
[Gość @ 17.04.2014, 15:26]