Romancing Saga 2 (JAP)

Romancing SaGa 2 (JAP)
Wydania
1993()
Ogólnie
1993, druga po Final Fantasy najlepsza seria (i nie ma kłócenia się!) Square. Jej części pojawiły się już na GB (jako Final Fantasy Legend), SNES, PSX i ostatnio na PS2. I mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec :) Dwójka na SNESa nie jest jeszcze (pracuje nad tym Gideon Zhi, więc jestem o projekt spokojny) przetłumaczona na język angielski, ale w sieci znajdziecie min. 2 patche tłumaczące komendy i kilka pierwszych minut gry. Ja w każdym razie z zapartym tchem czekam na całość :)
Widok
Izometr
Walka
Turówka
Recenzje
Rankin Ryukenden
04.05.2004

SQUARE. Firma znana głównie dzięki swojej "sztandarowej" serii Final Fantasy, a także dzięki kilku pojedynczym hitom (jak Chrono Trigger czy Front Mission). Niewielu jednak wie, że Square ma również drugą *długą* serię, Sa-Ga. Odcinków tejże wyszło jak dotąd osiem (3xGameboy, 3xSNES, 2xPS /+1PS2-JRK/). Cechą wspólną serii od 4 części była nietypowa mechanika gry - np. ważne były formacje, HP nie przekracza tu 999, są dwa rodzaje ataków - waza (techniki) i jutsu (magia), nowe techniki zdobywano przez walkę... Na SNESie seria znana była jako Romancing Sa-Ga i nigdy nie opuściła Japonii. Czemu? Bo była całkowicie niepodokańczana! Każda z części była zrobiona jakby naprędce - w jedynce z 10 Destiny Stones zaimplementowano tylko 7, dwójka pełna była małych, lecz irytujących bugów, trójka ma masę wydarzeń w romie które nigdy nie mają miejsca (że o płytkich dialogach nie wspomnę)... Gdyby tylko producent raczył wszystkie te części podokańczać, IMHO większość graczy nie pogrywałaby w Finala tylko w Sagę :P. Bo zadatki na mistrzostwo są - w końcu wielu graczy nadal gra w te gry, a jeszcze więcej jako najlepsze RPG wskazuje właśnie dwójkę...! Na szczęście niejaki Alex Jackson zrobił łatkę poprawiającą większość bugów, a także pracował nad tłumaczeniem... Co prawda nie dokończył pracy, ale dostępna jest dla szperaczy łatka tłumacząca menusy, walkę i inwentarz. Dobre i to, przynajmniej dopóki Gideon Zhi z AGTP nie wypuści swojego tłumaczenia (nadal w trakcie, a tym razem raczej będzie skończone, tylko kiedy...).

A sama gra... Tu gracz wciela się w rolę Cesarza, a raczej Cesarzy królestwa Avalon. Zaczynamy z Leonem, następnie koronę przejmuje jego syn Gellard, potem mijają kolejne pokolenia aż wreszcie dochodzi się do Ostatniego Cesarza, którego (paranoja) wybiera się na początku... Tu należy wspomnieć, że gracz ma pełną swobodę w tworzeniu swojego Cesarza, jako że wraz z koroną przechodzą na kolejne pokolenie również umiejętności. Jak mijają pokolenia? Kiedy gracz odbije kolejny sektor lub wykona ważne zadanie, mija jakieś 160 lat i wybiera się następcę/ następczynię z czterech możliwych. Kiedy zwykły (nie Leon, Gellard czy Ostatni) cesarz ginie, po prostu wybiera się kolejnego z obecnej drużyny. Pomysł bardzo fajny, tym bardziej że gra jest dość trudna. Do drużyny można z początku przyłączyć tylko podstawowe klasy, ale z czasem można będzie zdobyć m. in. pasterza, "wrestlera" (albo mnicha), pirata, salamandrę (!), syrenę (!) czy kreta (!!!). Wszyscy zaznajomieni z RS3 nie powinni mieć problemów z walką tutaj, jako że system przeszedł tylko raczej kosmetyczne poprawki. Nawet większość technik jest rozpoznawalna. Swoją drogą, według mnie tutaj są chyba nawet bardziej efektowne (jak np. Aiming czy Atom Slash). System rozwoju jest już wykształcony - xp-ki pełnią tu funkcję raczej symboliczną (w następnych częściach znikną całkowicie), a postaci wzrasta to, czego aktualnie używa ^_^'. To jest, kiedy walczysz mieczem, po pewny czasie awansujesz w grupie "Sword" itd. Jak już wspomniałem, postacie uczą się technik losowo w czasie walki (im silniejszy wróg tym łatwiejsza nauka. Samo życie - kiedy Homo Sapiens widzi, że ma nikłe szanse, zaczyna kombinować...).

Grafika. No cóż, jest jaka jest - nieco lepsza od FFV- tak jak w RS3 jest nieco (tfu, dużo) lepsza od FFVI. Prawo serii gier. Na szczególną uwagę zasługują po...kręcone grafiki potworów. Ja mogę wiele zrozumieć i przełknąć (Darkspyre =P), ale na widok królika w pozie kungfu z zegarkiem (powinien być tu gdzieś na obrazku) po prostu nie wytrzymałem i omal nie spadłem z krzesła ze śmiechu. Jest tu lekko psychodelicznie - można też spotkać np. wielką kulę ze skrzydłami i twarzą czy "coś" (też na obrazku) wychodzące z latającej karty do gry _-_. Ponadto tak już na marginesie bard z intra wygląda identycznie z tym z RS3 i *TO* jest pierwsza rzecz, jaką widzę, łącząca ze sobą dwie gry z serii Squaresoft! (a że wiek tego drugiego jest nieznany to daje podstawy do sądzenia, że to faktycznie ta sama osoba =P).

Muzyka. Tu też brak rewelacji - po prostu trzyma poziom, a niektóre kawałki są rozpoznawalne dla serii (wielkie sorry, że wcześniejszą część porównuję z późniejszą, tego nie powinno się robić ale po prostu RS1 jeszcze nie widziałem. To nie wpłynie na ocenę, bo to tak jakby Lufii 1 obniżać ocenę za to że wygląda gorzej niż 2 - i co z tego, że 1 była wcześniej :>>>>). Udźwiękowienie jest przeciętne jak na standardy SNES.

(od teraz wprowadzam "u siebie" nowy system oceniania - cząstkowy, a ocena ogólna - na samym końcu. Mam nadzieję, że będzie to czytelne)

Grafika: 3/5
Udźwiękowienie: 3/5
Wykonanie: 4/10 (te bugi!)
Grywalność: 9/10
Subiektywny bonus: +6 - po prostu Sa-Ga.

Razem: 25/30 - czyli: 4+ / 5

Cytat odcinka: Erau qssi dlro weht. (fani FF6 wiedzą, o co chodzi ;) )


Obrazki z gry:

Dodane: 09.05.2004, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?