Harobots (JAP) |
|
Wydania |
1999() |
Ogólnie
|
Jest taka zasada, że jeżeli coś się dobrze sprzedaje, trzeba z tego wydusić tyle, ile się tylko da. Autorzy gier znają tą zasadę znakomicie. Po sukcesie Pokemonów świat gier zaludnił się od przeróżnych ich odmian- digimonów, Roboponów i innych Dokaponów. Z tego, co widzę, również ta gra jest żerowaniem na tej manii. Tym razem nasi milusińscy zwać będą się Harobotami, a reszta jest szczęśliwie ukryta za zasłoną z japońskich znaczków :)
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Czarno biała oprawa once again!
W sumie nic dziwnego, 1999 rok wydania gry, na przenośnych konsolach koloru jeszcze raczej nie było, zatem nie możemy być wymagający. Jednak pomimo wspaniałej ilości kolorów efektów 3D (ta jasne... 99 rocznik, na przenośnych konsolach 3D - wierzycie w to?) i w ogóle, gra nie okazuję się taka tragiczna (((_^). Grafika jest przede wszystkim spokojna, postacie nie są za wyraźne, mają swój jakiś taki dziwaczny styl (jak cała gra zresztą), może po prostu to jest typowe dla czarno białych jrpgów, jednak całe otoczenie wyszło całkiem przyzwoicie, jakoś tak oko aż się tym nie gorszy... nawet jak widzi w czarnych kolorach tę grę.
Akcja w grze
Noburu (?) jest naszym domyślnym bohaterem, a Haro partnerem (Harobotem). Mamy możliwość zmiany jego imienia na coś porządniejszego, ale wszystko jedno. W każdym bądź razie nasz bohater znajduje się w laboratorium, w którym wraz z przyjaciółmi wzdychają, marzą o tym jak to dobrze mieć własnego Harobota, co by to nie zrobili, jacy to rodzice ich są dobrzy, bo się na tych sprawach znają itp. Przychodzi rywal: Mitsuo (?), który psuje nam całą zabawę, prowokując znowu jaki to on wspaniały, gdyż posiada Harobota a my oczywiście nie. Zdenerwowany bohater wychodzi z pomieszczenia, idzie na najbliższe wysypisko śmieci, w którym znajduje sprawnego Harobota (tak dobrze nie ma nawet w Erze!), nawet dobrze na niego nie rzuciliśmy okiem czy sprawny, a już się zjawia nasza koleżanka, jakiś profesorek, który daje nam łomot w lekcji o Harobotach, no i jeszcze jakaś jedna dziewczyna, która nam daje procesorek, 40MHz, który wspomaga naszego pupilka w walce. Nie zmienia to faktu, że z naszym rywalem i tak nie mamy szans. Dostajemy baty - hahaha - rywal się cieszy i idzie zadowolony z pola walki. A my co możemy zrobić? Nasza dziewczyna, znaczy się fajna koleżanka nas pociesza itp., a my zamiast się zainteresować tym faktem, szukamy sposobu na bycie mistrzem Harobotów. Eh... Genialne.
Cały system gry
Harobot jest typowym jrpg i to strasznie widać. Zaczynając od początku jednak - postacie jak i bohater posiadają 3 klatki animacji, (czyli taki jakby 'standard'), nie są to jakieś stałe animacje, tylko normalne. Postać stoi - to stoi, a nie posiada jakąś dziwaczną animację chodzenia w miejscu. Kolejna sprawa to fakt, że za nami się czołga jakaś piłeczka, która symbolizuje naszego kompana (drużynę). No i wspaniała rzecz - grafika twarzy bohaterów. Są wyświetlane - ładnie, a jeszcze fajnie, że to nie byle jakie twarzyczki, tylko naprawdę wspaniała robota. Całe pełne wykorzystanie 2 kolorów wraz z kilkoma ich odcieniami, nic nadzwyczajnego jak tylko powiedzieć, że na jak tak biedną ilość kolorów to wszystko całkowicie i przyzwoicie wygląda. Jedynie styl bohaterów jest taki troszeczkę nie za wyraźny, ale można to przeboleć. Otoczenie wypadło naprawdę rewelacyjnie jak na te standardy. Co do muzyki i dźwięków nie ma co się przyczepiać, są jakie są. Jak zazwyczaj to bywa, mogło być na pewno lepiej, ale co wymagać od Wonderswana. Dobrze jest jak jest, dobrze znaczy się oczywiście średnio.
Jednak to już było...
Nie czarujmy się - pokemony, digimony, czy co innego, co będzie łaziło za nami i mamy udowodnić, że jesteśmy najlepsi. Ale jak ludzie to kupują, to, co robić ze strony producentów nie? Nasz klient, nasz pan, chce grać w coś takiego, to trzeba robić. Harobots można spokojnie porównać do jednej z gier pokemon. No to wspólne cechy: fakt, że mamy jakiegoś stworka ze sobą (tutaj robot), chodzimy po sklepach kupując różnego rodzaju przedmioty lecznicze, czy jakieś lepsze akcesoria w postaci procesorów (CPU). Nie zabraknie też czegoś takiego jak 'Harobot-Center', szpitalu specjalnego dla robotów, gdzie możemy wyleczyć naszego partnera. Uważajmy jednak na przeciwników. Jak sobie zapewne przypominacie, przegrana w pokemonach teleportowała nas do najbliższego Poke-Center, gdzie mogliśmy wyleczyć nasze stworki, w przypadku Harobots, teleportuje nas do ekranu GameOver, zatem czeka nas ponowna przygoda - a strach pomyśleć, jak się nie zapisało stanu z grą. Nie zabraknie tutaj oczywiście jakiegoś czarnego charakteru w postaci naszego rywala. Szkoda tylko, że synek wygląda koszmarnie. Serduszko na czole? Żal... Po prostu żal... Wiecie, nie chce mi się za bardzo wnikać w tę grę, ale mam takie wrażenie, że na końcu i tak uratujemy świat... Przejdźmy może jednak dalej.
Poprzez walki udowodnijmy, że jesteśmy najlepsi!
Tak właśnie walki, gdyż to może ciekawić w tego typu grach jak to zostało wszystko przedstawione. Nasza magiczna kulka - przekształca się w jakiegoś Optimusa Prime, Megazorda czy też innego robota, po czym staje do walki z napotkanym przeciwnikiem. Możliwości, jakie mamy to użycie przedmiotów, zwyczajny atak, 'lepszy atak', jak się uzbiera specjalny pasek (który jest po bokach komend), techniki - coś a'la overbreak, oprócz tego mamy także możliwość poddania się oraz przemiany w innego Harobota (podczas walki, wspaniale). Animacja walki nie jest jakaś ekscytująca, wiecie? Obrazki, z których wyskakują animacje, ale czego się po tego typu gierce spodziewać, w końcu 99 rocznik, prawda?
Sposób na najmocniejszego Megazorda.
Przede wszystkim walki, im więcej walczymy - tym lepiej dla nas (wiadomo), wraz z wyższym poziomem, wzrastają współczynniki, ale autorzy gry przygotowali dla nas jeszcze jedną małą miłą niespodziankę w postaci minigierek, które wspomagają naszego robota! Ojciec naszej koleżanki, przyjaciółki (tak to się teraz nazywa, albo w slangu polskim trochę inaczej (((_^) ), prowadzi DOJO. Większość osób za pewne spotkało się nieraz z taką nazwą. Jednak na lodzie osób zielonych nie mogę pozostawić, więc małe wyjaśnienie:
DOJO (czyt. Dodzio) - nazwijmy to japońską 'salą gimnastyczną', w której się ćwiczy sztuki walki. Tak więc w tym dojo mamy minigierki, np: rozwalanie dachówek, bieg na kilka metrów, łażenie po labiryntach, szukanie onigiri (japoński przysmak) i exitu z labiryntu,oraz zabawa w wybieranie, co wyjdzie z połączenia dwóch figur. A wszystko to po to, aby nasz Harobot był najsilniejszy, najlepszy, no i przede wszystkim uratował na końcu świat. Oczywiście Harobot bohaterem, wygrzebanym ze śmietnika. Trzeba mieć niezłą wyobraźnię.
Summarum
Szczerze powiem, że myślaemł, iż Haroboty wypadną tragicznie, jednak okazały się nie aż takie złe. Może to dlatego, iż przeszedłem przez różnego rodzaju tortury: kolorowe jak i czarno białe digimony, przytulających się mięśniaków, źle emulowane gierki z szarpiącym dźwiękiem. Tutaj na szczęście wszystko wydaje się być w porządku. No popatrzmy szczerze: grafika nie jest najgorsza, nawet przyjemna, klasyczna czarno-biała, walki też jakieś takie nie są jakiś dziwaczne, normalne turowe jak w każdej grze rpg. Fabuła, młodzi bohaterowie, jakieś nadzwyczajne roboty to już wszystko było i można zaliczyć do standardów, więc tak naprawdę nie ma się czym tutaj gorszyć. Pograć nawet dłużej i odstresować się można, ale jakieś wspaniała produkcja to naprawdę to nie jest. Tak więc trzy na pięć myślę, że będzie tutaj wystarczającą dobrą oceną, gdyż tak naprawdę nic więcej z gry nie wyciągniemy. W sumie i tak jak na wonderswana to jest całkiem dobrze.
Jya! Do następnego razu (((_^)
Moja ocena 3/5
Reptile
reptile@o2.pl
www.rpgmaker.pl
Obrazki z gry:
Dodane: 27.10.2002, zmiany: 21.11.2013