Kingdom Under Fire: The Crusaders |
|
Wydania |
2004() |
Ogólnie
|
Połączenie chodzonej bijatyki, action rpg i strategii osadzone w realiach pc-towej gry z 2001 roku. Kawałek porządnego rzemiosła, choć nic wybitnego.
|
Widok
|
tpp
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Pierwsza część Kingdom Under Fire została wydana w 2001 roku na PC i była połączeniem cRPG i strategii. Tak naprawdę nie wywołała żadnego przełomu, była dość nudna, po prostu kolejny przeciętny, średni klon Warcrafta. Sprzedawała się też niespecjalnie dobrze. Mimo wszystko koreański twórca gry Penthagram postanowił wskrzesić to truchło.
Zastanawialiście się kiedyś, czy możliwe byłoby połączenie chodzonej bijatyki, action RPG i strategii? Taki kolaż powstał i właśnie czytacie jego recenzję. Gdy prowadzimy nasze oddziały do boju, gra jest strategiczna, gdy walczymy z regimentem wroga, wcielamy się w dowódcę i gatunek przełącza się na chodzoną bijatykę. Z kolei, kiedy ukończymy misję, jednostki otrzymują doświadczenie i levelują. Mówiąc "levelują", lekko naciągam całość, bo możliwości ingerencji w umiejętności jednostki jest stopniowo niewiele. Można rozwijać kilka statsów (chyba trzy - a w niektórych jednostkach cztery), można też kupować jakieś uzbrojenie, ale te wszystkie zmiany nie są specjalnie odczuwalne podczas samej gry.
Tryb chodzonej bijatyki przypomina mi ogólnie znaną i lubianą grę "Dynasty Warriors". Przejmujemy pełną kontrole nad oficerem i osobiście, jego rękami dokonujemy sprawiedliwości (lub też nie). Morale naszego oddziału zwiększa się lub zmniejsza, zależnie od tego jak mężny jest nasz dowódca.
Widok w grze to TPP. Z początku utrudnia to bardzo orientację co się dzieje na mapie. Z czasem można się przyzwyczaić do takiego widoku, ale nadal wygodniej włączyć dwuwymiarową mapkę i na niej już wydawać polecenia poszczególnym jednostkom. Często pojawiają się też bugi kamery i tym sposobem podczas ataku, pokazuje nam się radośnie np. las. Tu nasi wojowie umierają, a kamera, jak gdyby nigdy nic, każe nam podziwiać uroki przyrody, która znajduje się dokładnie za lub przed polem walki. Miałem też raz taki przypadek, że mój gieroj, po przejściu w tryb chodzonej bijatyki utknął w... murze. Kamera wtedy zaczęła szaleć i kręcić się dookoła.
Świat gry jest krainą fantasy, luźno nawiązującą do średniowiecza czasu krucjat (jak zresztą sam tytuł wskazuje). Akcja odbywa się pięćdziesiąt lat po szczęśliwym zakończeniu pecetowego pierwowzoru. Dark Legion, w którego skład wchodzą orki i masa innych brzydali (z wyjątkiem wampirek - te są słodkie :)), urósł w siłę i zaatakował dość ważną część Berskiego kontynentu, a mianowicie święte ziemię ludzi. Tym natomiast nie podoba się fakt wysokiej siły i ambicji zjednoczonych sił wszystkich brzydali, toteż zaczyna się wojna.
Całą tę fabułę poznajecie w trakcie gry, opatrzoną kilkudziesięcioma nazwami i imionami, które powstały najprawdopodobniej metodą wciskania przypadkowych klawiszy po pijaku, absurdalnymi datami, które nie wiedzieć skąd się wzięły. Poznacie ją podczas loadingu, który trwa wystarczająco długo, by zrobić sobie obiad i podczas bardzo długich (i nudnych) dialogów, z kolei podczas których można uciąć niezłą drzemkę.
Do walki stają przeciw sobie Mroczny Legion (Dark Legion) i Alians Ludzi (Human Alliance). Brzydale mają do dyspozycji przede wszystkim orków i mroczne elfy, z kilkoma wampirkami. Jako grywalne jednostki pojawią się też niezwykłe stworzenia (oczywiście wszystkie odpowiednio mroczne) jak na przykład mamuty bagienne czy gigantyczne skorpiony (które pełnią w grze rolę czołgu). Alianci to ludzie i kilka niezwykłych (ale tym razem szlachetnych) stworzeń, takich jak na przykład smoki lub ogromne sokoły.
W grze dostępne są cztery kampanie i gra live. Z tych kampanii to na starcie dostępne są tylko dwie. Następne można odblokować po przejściu poprzednich. Różnią się one poziomem trudności i stroną w której bierzemy udział. W późniejszych kampaniach pojawiają się też jednostki, których nie ma dostępnych na starcie.
Muzyka to irytujące pobrząkiwania, które zagłuszają dialogi (też irytujące). Brak zazwyczaj w nich jakiejkolwiek melodii - marzymy tylko o tym, żeby się skończyły.
Podsumowując : Kingdom of Fire to gra, którą próbowano zrobić dla każdego. Wszyscy znają zagrożenie, jakie powstaje przy tworzeniu takiej gry - może wyjść do niczego i dla nikogo. Niemniej, przy ogromnym zagrożeniu twórcom udało się stworzyć dość porządną grę przy której spełnia się miło czas. Nie jest to tytuł wybitny - ale kawał porządnego rzemiosła.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 27.01.2008, zmiany: 21.11.2013