
Astarella naszym stałym bywalcom przedstawiać nie trzeba - przez wiele lat niemal samodzielnie walczył o zapełnianie naszych konsolowych tabelek recenzjami, tworząc ich w swojej długoletniej karierze grubo ponad setkę. Po tej setce jednakże gapnął się, że w zasadzie można na swoich zdolnościach pisarskich zarobić i zdradziecko i bez serca porzucił nas na rzecz serwisów komercyjnych. Pisze teraz chyba dla trzech jednocześnie, tarzając się w złocie i diamentach i starając nie myśleć o dniu, w którym trafi do jednego kotła w piekle razem z Judaszem, Brutusem i tym garbusem co zdradził Spartan pod Termopilami. Jednakże, fakt iż z okazji urodzin drgnęło mu serce i tekścik do kombosa podesłał będzie miał jakieś okoliczności łagodzące i będę się starał żeby choć na kilka dni temperaturę smoły im w kotle za to obniżyli. A opisana w ramach pokuty gra to Atelier Lulua: The Scion of Arland (Playstation 4). I czas na wspominki, na czym to ja wczoraj skończyłem - ach, warezy. Sam już nie pamiętam jak długo w tej formie stronka działała i ile recenzji się wtedy pojawiło - kilkadziesiąt, więc przynajmniej kilka miesięcy. Stronka leżała na własnym domowym dysku, a sieć domowa stała na czymś co zwało się SDI - raczej wolne, o ograniczonych możliwościach. Póki na stronkę zaglądały 2-3 osoby, nie robiło to różnicy, nawet gdy ktoś ściągał udostępniane pliki. Wszystko jednakże sypnęło się w dniu, gdy wrzuciłem Wizardry 7. Zdaje się, że był to wtedy bardzo trudno dostępny towar i jakimś cudem wieść o tym się rozniosła - strona nie wytrzymała naporu odwiedzających, internet w domu przestał działać, brat który był wtedy odpowiedzialny za stronę techniczną, wyłączył mi ją. Zdawało się, że to już koniec JRK's RPGs... cdn
Komentarze:
Czyli można to było ubić w zarodku kiedy jeszcze była szansa? :)
[Gość @ 03.05.2021, 13:34]