7th Dragon III Code: VFD

Wydania
2015()
2016()
Ogólnie
Wariacja na temat Etrian Odyssey, ale w klimatach smoczej apokalipsy. Trzecia część to powrót na macierzystą konsolkę i to powrót w dobrym stylu.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Rankin Ryukenden
23.06.2021

Fascynujące jak dzieje serii rpgowych turlają się z górki do doliny i znów na górkę. Ot – seria 7th Dragon chociażby. Słabawa gra na NDS, po czym fantastyczna gra na PSP, po czym słaba gra na PSP, a teraz powrót na konsolę Nintendo. Koniunktura sugerowałaby, że teraz pora na coś świetnego – czy tak jest w rzeczywistości?

Początek jak zwykle – panie, są smoki! Skoro więc są smoki, to pojawia się postać sterowana przez gracza klasy dowolnej, dobiera dwóch towarzyszy podobnie dowolnych, po czym idzie klepać bądź być klepanym. Smoki w uniwersum 7th Dragon to nie byle co, samą swoją obecnością powodują katastrofy na skalę planetarną, więc ekipa sterowana przez gracza będzie musiała się sporo napocić w wielu niespodziewanie różnych miejscach. Generalnie i bezspoilerowo gra (trochę niestety) utrzymała tendencję 2020-II do wrzucania nachalnie draaaa-maaaaa-tyyyy-cznyyyych i smuuuutnnyyych zwrotów akcji, ale tym razem, poza jednym czy dwoma przypadkami, wszystko było poprowadzone znacznie bardziej wiarygodnie i jako takie było generalnie do zniesienia, więc nie krindżowałem przesadnie przy przerywnikach. Jakiś postęp to jest – względem poprzednika.

Mechanicznie jest z początku bardzo podobnie do 2020. Podobna prezentacja zarówno eksploracji, jak i walki, klasy postaci też prawie żywcem wzięte jak nie z 2020 to wręcz z OG 7thD – no, pierwszy dostępny mag jest dość odmienny, a trickstera sklejono z hackerem w jedną postać, a poza tym prawie identyko. Ponownie kupione umiejętności są głównym czynnikiem decydującym o zastosowaniu postaci. Walka znów turowa z naciskiem na taktyczne używanie umiejętności i budowanie synergii. Ponownie wreszcie smoki dropią specjalną walutę, którą potem przekuwa się na upgrade bazy. Potem jednak gra wyciąga niespodziewany patent: do pierwotnej ekipy trzech postaci dołączają kolejne trzy. A potem – jeszcze trzy. Działa to w praktyce tak, że frontowa trójka uczestniczy w walce, a pozostałym rośnie pasek supportu (każdej klasie w innym tempie), który po osiągnięciu odpowiedniego progu można przekuć na potężne asysty albo w ogóle grę łamiące megakombosy. Ponieważ każdy indywidualny support atak robi co innego, to jest motywacja do sklejania naprawdę różnorodnych składów, tym bardziej że w każdej chwili można dowolną postać przerzucić z aktywnej ekipy do wsparcia i vice-versa. Brzmi może OP, ale tak się składa że Code: VFD potrafi tak zarzucić pętlę trudności na szyję nieuważnego gracza, że takie wsparcie może okazać się nieomal niezbędne. Wrogowie będą korzystali z perfidnych kombosów, tworzyli i wykorzystywali słabości, spamowali różnymi statusami, a wręcz od czasu do czasu będą rzucali rzeczy rangi wymordowania całej drużyny po upłynięciu określonej liczby tur. Radzenie sobie z takimi zagrywkami jest jak najbardziej do zrobienia, ale będzie nierzadko wymagało kompletnego przemyślenia strategii i czasem równie kompletnego poprzestawiania postaci i ubranych akcesoriów. O ile czasem plułem i narzekałem (szczególnie przy jednym konkretnym smoku), to czułem że wszystko jest do zrobienia i ogarnięcia, po czym faktycznie okazywało się do zrobienia i ogarnięcia. Rzadko się zdarza tak dobrze wyważona trudność, więc naprawdę warto zaznaczyć i pochwalić.

Graficznie jest postęp względem PSP, ale nie jest on jakiś przeogromny – ot więcej detali i mniej zdeformowane postacie, ale ogólna stylistyka identyczna z 2020 i gdyby postawić koło siebie screeny ostatnich trzech odsłon serii wielu różnic nie dałoby rady dojrzeć. Dźwiękowo zaś – cóż, to Yuzo Koshiro. Nie ma szans żeby soundtrack nie był przynajmniej bardzo dobry i tak faktycznie jest – OST co najmniej bardzo dobry.

7th Dragon nigdy nie było jakąś gigantyczną marką, ot coś niszowego we względnie rzadkim gatunku i czasem bardzo kompetentnym wykonaniu, w szczytowym punkcie chyba nigdy nie dorównywało ambicjami Etrianowi, ba – dopiero ostatnia odsłona serii została w ogóle wydana poza Japonią. Pomimo braku sławy i fanfar Code VFD jest jednak bardzo solidną grą, jedną z lepszych w gatunku  – czasem wredną owszem, ale zawsze sowicie wynagradzającą poświęcony jej czas.

Plusy:

+ sporo klas i sporo członków drużyny pozwala na bardzo wiele kombinowania

+ wymagające starcia w których wspomniane kombinowanie popłaci

+ solidna, szczególnie jak na platformę, oprawa audiowizualna

 

Minusy:

- dość specyficzna stylistyka

- czasem bardzo mocno daje w kość

 

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Rankin Ryukenden/

Dodane: 22.09.2016, zmiany: 23.06.2021


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?