Final Fantasy XIV Online |
|
Wydania |
2010(![]() 2010( ![]() |
Ogólnie
|
Drugie podejście serii Final Fantasy do MMORPG. Po niezbyt udanym starcie, a w zasadzie po pełnej katastrofie, gra potrafiła się odrodzić do tego czym jest dziś - jednym z najpopularniejszych MMORPGów na rynku.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |

Warrior of Light
Na początku zaznaczę, że nie jestem fanem MMO jako gatunku. Najwięcej czasu spędziłem w Ragnarok Online ponad 20 lat temu i w World of Warcraft kilka lat później, ale nie były to oszołamiające liczby godzin. Zaczynając przygodę z FFXIV nie spodziewałem się tego, co tam znajdę. Nawet nie pamiętam, co skłoniło mnie do wypróbowania wersji online, ale jedno jest pewne – zostałem wzięty z zaskoczenia do wielogodzinnej niewoli.
Wcielamy się w jednego z wielu poszukiwaczy przygód, który raczkując w swoim fachu poznaje przedstawiony świat. Okazuje się jednak, że nasz bohater jest wybrańcem Hydaelyn, znanej jako bogini-matka stworzonego przez nią świata noszącego jej imię. Poprzez Mothercrystal lub po prostu The Crystal, prowadzi naszego bohatera, zwanego później Warrior of Light, przez mroki i cienie czekających go przygód. Jako że według mnie całe FFXIV napędzane jest przez fabułę, najlepiej byłoby tutaj się zatrzymać.
No właśnie... Gra składa się z podstawki (A Realm Reborn) i pięciu dodatków wydanych do lipca 2024 – Heavensward, Stormblood, Shadowbringers, Endwalker i Dawntrail. Zacząłem grać kiedy najświeższym był czwarty, Endwalker – akurat gdy go kończyłem, pojawił się Dawntrail, dzięki czemu przeszedłem płynnie przez wszystko od A do Z. Początek był powolny, tony nowości, znajome nazwy ale nieznane postacie. Fabuła podstawki jest najsłabsza i w zasadzie wprowadza nas w reguły rządzące światem Hydaelyn – rasy, miasta, frakcje, polityka, władcy, Imperium, układ geograficzny, wrogowie, sojusznicy i przyjaciele. Jest tego bardzo dużo i na początku można się pogubić, ale wszystko ładnie się poukłada. Nie brakuje intryg i zwrotów akcji. Po zakończeniu A Realm Reborn następuję tak zwana część Post (pojawia się pomiędzy każdym kolejnym dodatkiem), która daje chwilę fabularnego wytchnienia aby płynnie wprowadzić nas w kolejny. Z każdym następnym rozszerzeniem historia jest coraz ciekawsza, bardziej wciągająca i rozbudowana, dodaje kolejnych bohaterów i wyjaśnia tajemnice, jednocześnie wprowadzając nowe. Rośnie też skala wydarzeń, które w Endwalkerze osiągają punkt kulminacyjny – wspomnę tylko, że z bezimiennego łachmaniarza polującego na Cactuary stajemy się pogromcą Eikonów, nadzieją świata, a nawet światów, walczymy ze smokami, siadamy za sterami mecha, lądujemy na księżycu, odwiedzamy odległe galaktyki, podróżujemy w czasie, a to tylko kilka atrakcji – opad szczęki zaliczałem wielokrotnie. Nie spodziewałem się takiej historii w mmo. Po osiągnięciu pewnego rodzaju limitu odlotów i twistów, początek Dawntrail zwalnia opowieść i nadaje nowy kierunek, zapewniając powiew świeżości i lekką zmianę nastroju.
Postacie. To w zasadzie materiał na osobny artykuł. Jest ich mnóstwo, a większość jest świetnie napisana. Mają swoje przeszłości, tajemnice, role do spełnienia. Zmieniają fronty, wygląd, dorastają, umierają, przeżywają wzloty i upadki, załamania, a wiele z nich jest tak złożonych, że można by zrobić osobną grę na podstawie ich historii. Często spotkana gdzieś kiedyś przypadkiem osoba nagle powraca i odgrywa jakąś rolę w aktualnych wydarzeniach, czasem bardzo ważną. Tutaj tak samo jak z fabułą – na początku sztampa, z każdym dodatkiem tylko lepiej.
Otwarty Świat
Na „powierzchni” akcja toczy się swoim tempem. Questy fabularne, tzw. MSQ (Main Scenario Quests) pchają historię do przodu, prowadząc nas przez kolejne krainy. Najpierw pieszo, potem na Chocobo aż w końcu nasz mount zyskuję umiejętność latania. Dla mnie był to lekki szok, ale później nie wyobrażałem sobie grania bez tego. W pewnym momencie uczymy się też nurkować. MSQ odblokowują nam dostęp do nowych obszarów, postaci, zadań pobocznych i specjalnych (z „plusikiem”) które odblokowują nowy dungeon, umiejętność czy dostęp do ulepszeń postaci. Każda klasa ma swoją linię zadań i przyznam, że nieraz byłem zaskoczony jak ciekawe są to historie, nawet w przypadku crafterów. Co jakiś czas na mapie pojawia się FATE, czyli czasowe, powtarzalne zadanie, w którym może wziąć udział każdy gracz. Zwykle ma limit czasu 15 minut i polega na wybijaniu przeciwników, zbieraniu jakiegoś ustrojstwa lub pokonaniu bossa. Są wyjątki i specjalne FATE, na które trzeba czekać nawet 3 dni i wymagają mocnego party, żeby je wykonać, ale nagrody są tego warte.
W miastach nie skorzystamy z wierzchowca, tu czekają nas sklepy, NPC, gildie zwane tutaj Free Companies, rynek, questy, tawerny, środki transportu i wszystko to, co zwykle robi się w miastach. Oraz tłumy graczy, przynajmniej na moim serwerze tak było.
Niebieski, Zielony, Czerwony
Klasy są z góry podzielone na 3 grupy: Tank, Healer i DPS (Ranged i Melee). Nie będę wszystkich wymieniał bo jest ich ze 20. Świetną rzeczą jest to, że możemy wyexpić wszystkie klasy na jednej postaci i przełączać się między nimi dowolnie – choć nie w trakcie dungeona czy raidu, ale o tym później. Choć każdą klasą gra się inaczej, nie ma się co oszukiwać – każdy Tank ma to samo zadanie i DPSem nigdy nie będzie i odwrotnie. Umiejętności się różnią, ale jest to raczej różnica w stylu prowadzenia postaci i osiągania celu a nie w zasadzie jej działania. Wszystko opiera się na używaniu skilli i tworzenia z nich kombosów – ataki, które stanowią lwią cześć zabawy mają bazowy cooldown 2.5 sekundy i wokół tego wszystko się obraca, ale oczywiście nie tylko, bo są tony buffów, debuffów, zależności, kombosów, modyfikacji itd. Bywają widowiskowe, ale na czerpanie frajdy z samej walki przez długie godziny nie ma co liczyć – typowe MMO. Złośliwi mówią, że w FFXIV wszystkie klasy są takie same. Nie zgadzam się, ale jednak ziarnko prawdy w tym jest, bo core wszędzie jest rzeczywiście taki sam. Przełączanie odbywa się za pomocą tworzonych przez nas zestawów wyposażenia. Można ich mieć tyle samo co klas, a może więcej, nie pamiętam, więc dwa kliknięcia i cały komplet przedmiotów nam się zmienia przełączając klasę. Wygodne.
Duty
Aktywności drużynowe, zwane Duty, są podzielone na kilka podstawowych grup: Dungeons, Trials, Raids i Alliance Raids. Jest ich więcej, ale pozostawiam to ciekawskim. Dungeony to taki klasyczny loch, dla 4 graczy (2xDPS, Tank, Healer) kończący się bossem. Trial to po prostu walka z bossem, 4 lub 8 graczy w takim samym układzie jak wyżej. Raid, coś jak szybki dungeon/walka z bossem dla 8 graczy i Alliance Raid to taki duży dungeon dla 24 graczy, zwykle też najdłużej trwa. Jak rozwiązano problem zróżnicowania poziomów? Całkiem ciekawie. Duty można wykonać w dwóch trybach. Normalny, wtedy poziom wszystkich graczy i moc ich ekwipunku zostaje zsynchronizowany do maksymalnego poziomu danego Duty (minimalny poziom obowiązuje) i zyskujemy wszystkie nagrody. Lub Unrestricted, wtedy możemy przejść dungeon w pojedynkę, na czterech Healerów lub jak kto chce i z jakim poziomem postaci chce, ale wtedy otrzymujemy tylko część nagród, a tych najrzadszych i najcenniejszych dropów zazwyczaj wcale. Jest to rewelacyjny system ale ma jedną wadę – w trybie normalnym postać nigdy nie będzie silniejsza, niż to co ustalą twórcy. Czyli musimy grać według ich zasad, nie ma mowy o braku współpracy, gdyż wtedy pokona nas pierwsza lepsza grupka zwykłych wrogów, nie mówiąc o bossie. Każdy dokładnie musi wiedzieć, co robić. A Duty szybko zmieniają się z RPGa w zręcznościówkę – pozycjonowanie, używanie kluczowych umiejętności, zwłaszcza przez Tanków i Healerów, unikanie wrogich ataków czy nauka mechanik aren i bossów to podstawa. Większość z obowiązkowych nie jest specjalnie trudna, kilka podejść i wiemy o co chodzi. Prawdziwa jazda zaczyna się w tych opcjonalnych (a są jeszcze różne poziomy trudności) i tam bez zgranego party nawet nie ma co podchodzić. Dodam jeszcze, że przy włączonych wszystkich fajerwerkach graficznych walka z bossem przy 24 graczach wygląda jak eksplozja supernowy w przyśpieszonym tempie i zostaje nam tylko „orientuj się”. Świetna zabawa, ale można się wkurzyć i trzeba mieć cierpliwość. I znać na pamięć mechaniki, bo jedna pomyłka kończy się śmiercią, czasem nawet całej drużyny. Żeby zacząć jakieś Duty nie musimy mieć własnego party w gotowości, robi to za nas Duty Finder. Wybieramy loch, a wyszukiwarka dodaje nas do kolejki i czekamy na dobór pozostałych graczy. W większości przypadków trwa to mniej niż 5 minut. Jeśli ktoś nie lubi grać z przypadkowymi ludźmi, fabularne Duty można wykonać z botami. Wiedzą co robić, jeśli spełniamy swoją rolę to przechodzimy całość bez problemu, ale trwa to dłużej bo nie mają maksymalnych statystyk. Raz kolejny, z każdym dodatkiem nowe aktywności są coraz ciekawsze, często mocno odjechane. Moje ulubione to romans FFXIV z Nier: Automata. Niesamowity klimat i pomysły, polecam.
W PVP nasz poziom jest również zsynchronizowany, każda klasa ma dostęp tylko do kilku z góry ustalonych umiejętności i zachowują się one nieco inaczej niż w otwartym świecie czy w lochach. Byłem na początku sceptyczny, ale w praktyce okazało się, że to działa i nawet potrafi sprawić frajdę. Są 3 tryby PVP. Crystalline Conflict, 5 vs 5, gdzie musimy przeprowadzić kryształ z jednego końca mapy na drugi, walcząc jednocześnie. Najszybszy i najbardziej wciągający tryb, w którym spędziłem najwięcej czasu. Następnie Frontline, gdzie mamy ogromną mapę, trzy drużyny po 24 graczy (czyli razem 72, niezły bajzel) i przejmujemy obiekty gromadząc punkty – kto pod koniec ma najwięcej, wygrywa. I ostatni, Rival Wings, dwie drużyny po 24 graczy ale było to dla mnie tak niejasne, że nawet nie pamiętam o co tam chodziło i odpuściłem.
Blue Mage
Osobną klasą jest Blue Mage, który zdobywa czary ucząc się ich od wrogów oraz z questów. Ma swoją linię fabularną jak wszyscy, ale różni się ona od pozostałych, głównie za sprawą rozgrywki. W otwartym świecie zyskuje premię do doświadczenia, ale nie może brać udziału w regularnym Duty z pozostałymi klasami. Są natomiast osobne party przeznaczone tylko dla Blue Mage, gdzie wszyscy grają niebieskimi magami, można też zrobić taką aktywność w trybie Unrestricted. A często nawet trzeba, gdyż najlepsze czary do nauczenia się trzeba podpatrzeć u bossów w lochach. Jest też specjalna arena tylko dla tej klasy, gdzie jest 50 wyzwań z nagrodami. Składają się często z kilku etapów i wymagają nie lada przygotowań, aby zakończyć je z sukcesem.
Crafting
Klasy nie-bojowe mają dwie grupy: Disciples of the Hand i Disciples of the Land, czyli odpowiednio wytwarzacze i zbieracze. W tej pierwszej znajduje się Carpenter, Blacksmith, Armorer, Goldsmith, Leatherworker, Weaver, Alchemist i Culinarian a w drugiej Miner, Botanist i Fisher. Mają osobny ekwipunek, który wpływa na wydobywanie i wytwarzanie. Sam proces odbywa się w formie mini-gierki, chyba mogę tak to nazwać, z użyciem nabytych skilli. Tu wszystko rozbija się o nasze statystyki i odpowiednie rozplanowanie kolejnych kroków, z domieszką szczęścia.
Zbieractwo i wytwarzanie to dobre metody zarobku, niekoniecznie najskuteczniejsze. Często bywa tak, że najlepsze przedmioty dla klas walczących można zdobyć tylko na dwa sposoby: albo przechodząc ultra-trudny raid kilkanaście (albo kilkadziesiąt) razy albo wytworzyć. Lub kupić na rynku, ale nie wszystkie oczywiście da się sprzedać. Są unikalne przedmioty tylko dla tych klas, ukryte questy i cała masa dodatkowej zawartości i grindu z tym związanego.
Atrakcje
To z grubsza byłoby podsumowanie podstaw. Nie sposób wymienić wszystkich aktywności i zawartości, ale postaram się opisać te, które zapamiętałem.
Retainers – to nasi słudzy. Możemy mieć dwóch (lub więcej za dopłatą do abonamentu), wybieramy im klasę, w której wbijają poziomy wyruszając na ekspedycje, z których przynoszą nam łupy na handel. Przechowują też przedmioty i za ich pomocą wystawiamy je na rynku.
Glamour Dresser – szafa z ubraniami, do której wkładamy przedmioty (maks. 800) z których następnie tworzymy presety wyglądów (maks. 20) i możemy je zmieniać w prawie każdej chwili. Uzbrojenia i ubrań są tysiące, do tego można je farbować na dziesiątki kolorów. Te 800 miejsc to wcale nie jest dużo.
Mounty – na początku mamy Chocobo, na którym podróżujemy, ale jest też naszym pomocnikiem w walce w otwartym świecie. Zdobywa poziomy i umiejętności. Oprócz tego są setki innych wierzchowców, niektóre mają swoje umiejętności, ale żaden z nich nie bierze udziału w walce.
Manderville Gold Saucer – cała lokacja poświęcona mini-gierkom. Wyścigi Chocobo, automaty, codzienna loteria, sklepy z elementami kosmetycznymi, lobby do gry w karciankę.
Triple Triad – wspomniana gra w karty, prosta i wciągająca, trochę easy to learn, hard to master. Kart jest ogrom, zdobywamy je wygrywając z innymi, dropiąc z dungeonów i bossów czy kupując za MGP, czyli walutę obowiązującą w Gold Saucer.
Tribal Quests – osobna seria questów, powiązana z plemionami istot zamieszkujących dane tereny. Są dziennie powtarzalne, dla fighterów i crafterów osobno, ale mają też ciekawą fabułę, która im dalej tym bardziej się ze sobą łączy.
Grand Companies – są trzy główne organizacje, do których możemy dołączyć, aby piąć się na szczyt ich szeregów, uzyskując dostęp do wyjątkowych przedmiotów, zadań czy swojego oddziału.
Free Companies – odpowiednik gildii, zakładanych przez graczy. Jest to odrębna sprawa niż Grand Company i jedno nie wyklucza drugiego.
Deep Dungeon – losowo generowany loch z dużą ilością pięter, na zupełnie innych zasadach niż pozostałe. Taki mini dungeon-crawler dla wytrwałych.
Housing – możemy wykupić dom w trzech rozmiarach lub apartament w wieżowcu i urządzić go po swojemu, hodować kwiatki, zatrudnić służącą czy kucharza, zapraszać gości.
Island Sanctuary – w pewnym momencie dostajemy swoją wyspę, którą zwiedzamy, zbieramy drewno, rośliny, kamienie, łapiemy dziką faunę aby ją udomowić, wznosimy budowle, produkujemy towary aby potem je sprzedać za specjalną walutę, zabawa na wiele godzin.
Hildibrand – ciąg zadań pobocznych z ekscentryczną postacią w roli głównej. Wypełniony świetnym, absurdalnym humorem i prowadzący do dodatkowych dungeonów i questów na jedne z najlepszych broni w grze.
Sightseeing Log – po całym świecie porozrzucane są punkty widokowe, do których dotarcie bywa wyzwaniem (Kugane tylko dla cierpliwych), a odnalezione zapisujemy we wspomnianym dzienniku. Okraszone komentarzem historycznym danego obiektu.
Achievements – osiągnięcia są nagradzane tytułami, przedmiotami, mountami i punktami do wymiany na kolejne pierdoły. O ile pamiętam jest ich jakieś 2700. Powodzenia.
Na pewno sporo pominąłem, ale gra oferuje bardzo dużo i nawet wszystkiego nie chciało mi się sprawdzać. Miałem dość zajęć z tym, co mnie interesowało. Walut jest absurdalnie dużo, wymieniamy jedno na drugie, drugie na trzecie, trzecie na czwarte i można się w tym pogubić. A warto wiedzieć co jest czym, bo po całym świecie rozrzuceni są przeróżni kupcy, oferujący wyjątkowe przedmioty za specjalne waluty.
Gra wypełniona jest nawiązaniami do popkultury i pozostałych części FF. Tytuły książek, albumów muzycznych czy filmów są przemycane w różnych miejscach i mrugają do nas co chwila – z pamięci to „Blood, Sugar, Sex, Magic” w formie wariacji nazwy jednego z FATE’ów czy „Hildibrand will return...” które chyba nie wymaga komentarza. Uważny obserwator będzie się często uśmiechał pod nosem. Cid i Omega? Oczywiście.
Standardem w MMO są wydarzenia okresowe, jak Halloween czy Wielkanoc. Oprócz tego pojawiają się crossovery z innymi grami. Część „Post” łącząca poszczególne dodatki jest wydawana na bieżąco. Nowa zawartość głównej linii fabularnej pojawia się średnio co 2-3 miesiące i nie odstaje poziomem od reszty, a do czasu premiery kolejnego dodatku rozrasta się do rozmiarów prawie pełnoprawnego produktu. Ciągnie to za sobą nowe Duty do wykonania, a więc i nowe wyposażenie. Często to co było high-endowem gearem 3 miesiące temu może teraz wymagać wymiany na lepsze.
Strona techniczna
Zacznę od sterowania, gdyż to mnie urzekło. Granie na padzie na PC to sama przyjemność, wszystko da się na nim zrobić, można się wygodnie rozłożyć w fotelu. Ilość opcji, targetowania, czasu reakcji, kierunku przełączania, po prostu wszystkiego, jest niesamowita. To najlepsze sterowanie jakie widziałem w życiu, ze wszystkich gier. Mając do dyspozycji ponad 20 umiejętności, których używamy, byłem pewien, że to niemożliwe. A jednak. Znaczniki, wielkość czcionki, wielkość okien, kolory, kolejność przełączania, informacje o graczach, umiejscowienie i skala HUDa oraz co na nim widać – wszystko można ustawić pod siebie i swój ekran czy rozdzielczość. Bajka.
Gra w chwili pisania tego tekstu ma prawie 12 lat. Nie wiem jak wyglądała na premierę, ale gdy ja grałem, byłem pozytywnie zaskoczony. Wszystko wygląda dobrze, zwłaszcza modele graczy są bardzo szczegółowe i dopieszczone - masa ubrań, efektów czy emotek zachwyca. Świat jest po prostu ładny i spójny, bez problemu można się w nim zanurzyć. Najsłabiej wypada dzisiaj oświetlenie, które jest proste, nie rzuca na kolana, ale jest wystarczająco dobre. Cienie drzew przesuwające się co godzinę czasu w świecie gry zgodnie z ruchem słońca wystarczyły mi, aby nie doszukiwać się wad na siłę. Noc i efekty pogodowe też prezentują się ładnie i klimatycznie. Wspominałem, że pora dnia i pogoda ma wpływ na to, jakie ryby można złowić? Jak już pewnie pisałem w innych tekstach, grafika nie jest dla mnie najważniejsza, ale nawet tu zdarzało mi się przystanąć, aby cyknąć screena, bo coś wyglądało po prostu pięknie, albo wtedy mnie zauroczyło. Przy okazji – istnieje też tryb fotograficzny, ale nigdy się nim nie bawiłem. Grałem na wszystkich detalach, cieniach i zasięgach ma maksa – bywało, że w mieście przy dużej ilości graczy zaczynało ostro chrupać, ale w dungeonach nigdy, nawet tych najbardziej widowiskowych.
Muzyka jest cudowna. Za większość odpowiada Masayoshi Soken, za część Nobuo Uematsu. Przekrój gatunków jest niesamowity. Od orkiestry, przez minimalizm, motywy przewodnie i różne ich aranżacje, po jazz, rock, jpop, metal i electro. Słownie: wszystko. Drugi raz przywołam do tablicy Nier: Automata, które ma tutaj swoje 5 minut. Jest przynajmniej kilkanaście utworów, do których wracam, choć przygodę z grą zakończyłem.
Angielski dubbing jest moim zdaniem bardzo dobry. Głosy są odpowiednio dobrane i towarzysząc nam przez kilometry kwestii mówionych szybko rozpoznajemy kto jest kim, a czasem nieznany głos narratora nabiera nowego wymiaru, gdy odkryjemy do kogo należy. Dźwiękowo nic szczególnego nie zapadło mi w pamięć. Grałem w stereo więc nie wiem jak dźwięk 5.1/7.1, ale panorama jest szeroka i przejrzysta, odległości są starannie odwzorowane. Ciekawostka odnośnie naszego Wojownika Światła – jakim głosem mówi? Ano, nie mówi, przez całą grę jest „bezgłosowy” w scenkach mówionych i tylko kiwa lub potrząsa głową – pewna postać nawet to złośliwie wypomina. Resztę nadrabia mimiką i o dziwo to wszystko też się sprawdza. Uważam, że twórcy dokonali tu bardzo trudnej sztuki wplecenia pełnej dowolności w tworzeniu protagonisty do tak specyficznie wyreżyserowanej historii. Czyny, nie słowa, jak to mówią.
Wady? Wolno się rozkręca, zarówno fabularnie jak i zawartościowo. Trzeba najpierw przebrnąć przez mało zachęcającą podstawkę, ale zapewniam, że warto. Mało atrakcyjny dzisiaj system walki. Nie jest zły, ale na pewno nie porywa. Po przegraniu wielu godzin wszystkimi klasami stają się coraz bardziej do siebie podobne. Level Sync – fajne rozwiązanie, ale po osiągnięciu sufitu nie czujemy przyrostu siły naszego bohatera, co na początku może przeszkadzać. Szybka moim zdaniem dezaktualizacja topowych przedmiotów, zwłaszcza w porównaniu do trudu włożonego w ich zdobycie. W moim odczuciu wszystkie jednak giną w oceanie zalet i zawartości, które dostajemy. Fani FF będą zachwyceni – w każdym razie ja byłem, i spędziłem w tym niepowtarzalnym świecie setki godzin.
Moja ocena: 9,5/10

W związku z niedawnym otwarciem podstawowej gry i pierwszego dodatku za darmo dla graczy, postanowiłem napisać o jednym z największych i najpopularniejszych MMO dostępnych na rynku. Final Fantasy 14 jest kolejną odsłoną najpopularniejszej chyba serii jRPG w historii. Lecz tym razem z dosyć dużym twistem po raz drugi. Jest to MMO. Gra ta jest dosyć klasycznym podejściem do tematu z paroma innowacjami. Co ciekawe jest to druga wersja tej samej gry. Niestety pierwsza okazała się na tyle niewypałem, ze twórcy musieli ja przerabiać praktycznie od nowa. Czy udało im się ją ulepszyć? Zobaczymy.
Na pierwszy plan weźmy historię. Jesteśmy kolejnym śmiałkiem, poszukiwaczem przygód który staje się z czasem częścią politycznych (i nie tylko) wydarzeń. W końcu okazujemy się być wybrańcami kryształu światła i wyruszamy w świat by go ocalić. Fabula w podstawowej wersji gry jest dosyć sztampowa i nie zachwyca, lecz zmienia się to już w pierwszym dodatku (o tym być może następnym razem). W praktyce jest to tylko sposób wprowadzania kolejnych wyzwań takich jak dungeony i raidy.
Graficznie gra jest przepiękna, jak na grę prawie dziesięcioletnią. Fantastyczne miasta przeplatają się tu z dzikimi terenami wyjętymi praktycznie z innych gier tej serii. Uświadczymy tu tez designów potworów wprost wyciągniętych z z innych tytułów FF. Wszystko jest tu raczej dosyć kolorowe i bajkowe. Sam silnik gry jest według mnie jednym z lepszych widzianych w grach MMO. Wszystko jest tu na tyle stylizowane, by grafika nie zestarzała się zbytnio od premiery. Jedynie efekty umiejętności są zbytnio intensywne, co może przeszkadzać w rozgrywce.
Jeśli chodzi o oprawę dźwiękową, znowu muszę wielce pochwalić Square-Enix oraz Nobuou Uematsu. Nie odstaje ona niczym od innych tytułów serii. Czasem brzmi ona dość cudacznie, lecz wykonanie stoi zawsze na wysokim poziomie. Spodziewajcie się głownie muzyki symfonicznej.
Co do gameplayu, to doświadczymy tutaj dawniej dosyć standardowej rozgrywki MMO, z systemem walki opierającym się głownie na używaniu umiejętności w określonych rotacjach z kilkusekundowymi przerwami. Niestety brakuje tu akcji, która możemy zaobserwować w nowych tytułach. Miłośnicy World of Warcraft odnajdą się tutaj jak w domu, a gracze choćby Guild Wars 2 lub Elder Scrolls Online będą musieli przyzwyczaić się do powolniejszej rozgrywki. Możemy mieć wszystkie profesje i klasy odblokowane na jednej postaci, przez co nie musimy tworzyć nieskończonej ilości altów (chociaż możemy i co także pozwala na dostosowanie roli postaci do potrzeby chwili. Twórcy wręcz do tego zachęcają, pozwalając graczom płacić mniej za subskrypcję, jeśli mamy tylko jedną postać na serwerze. Każda klasa ma oddzielny poziom oraz swoją własną fabułę poboczną, przez którą otrzymujemy umiejętności. Niestety, oprócz wyglądu i ekwipunku nie ma tu nic z personalizacji. Nie ma wybierania umiejętności lub perków, są one zawsze dostępne. Co do klas, są one podzielone na bazowe (Gladiator, Arkanista itd.) oraz zaawansowane (Paladyn, Biały mag itd.). Po osiągnięciu lv 30 możemy ewoluować naszą klasę do zaawansowanej. Istnieją także klasy dostępne później po osiągnięciu lv 50 jakąkolwiek inną klasą i są traktowane jako dodatkowe klasy zaawansowane. Możemy także odblokować Niebieskiego Maga, który zdobywa umiejętności obserwując potwory je używające. Jest to jedna z ciekawszych klas, lecz niestety nie można go używać w wielu grupowych zadaniach. Majż oni za to swoje własne koloseum, gdzie można się sprawdzić w pojedynkach z potworami i konkurować z wynikami innych graczy.
Odnośnie zawartości gry uświadczymy tu typowych questów z MMO typu przynieś (10 wątrób wilków), podnieś (10 beczek z winem) , pozamiataj (10 potworków). Oprócz tego będziemy robili levemetes (codzienne questy do zrobienia a.k.a. „dalies”), guildhests (mini dungeony), Trials (wyzwania z pojedynczym bossem) oraz rajdy. Jest tego dużo i można bez problemu levelować robiąc tylko główne misje + dungeony. Początkujący gracz nie będzie także przygnieciony nadmiarem mechanik. Gra bardzo dobrze uczy jak grać daną rolę (dps, tank lub healer). Jest to według mnie najlepszy samouczek w MMO. Główna linia questów poprowadzi nas poprzez cały świat, przy okazji odblokowując kolejne wyzwania. Istnieje także dużo zawartości pobocznej takiej jak np. Gold Saucer, lokacja kasyno gdzie możemy użyć ciężko zdobytej waluty w zakładach grając w minigierki znane fanom Final Fantasy takie jak wyścigi chocobo, Triple Triad (gra karciana), mahjong oraz wiele wiele więcej. Na pewno żaden gracz nie będzie narzekał na nudę.
W rezultacie mamy grę, która stoi prawie na najwyższym poziomie oferując naprawdę wiele dla nowicjuszy i weteranów gatunku, tym bardziej że całość podstawki oraz pierwszy dodatek zostały udostępnione za darmo graczom w ramach programu 'FINAL FANTASY XIV FREE TRIAL' z jedynie małymi nieudogodnieniami. /uwaga - opcja darmowa nie jest dostępna przez Steam - trzeba ściągać klienta i rejestrować się bezpośrednio na stronie gry. Steam nie pozwala na triale, chce kasy od razu i zawsze :D/JRK Nie powinno dziwić, że jest to 1 lub 2 (w zależności od statystyk) najpopularniejsze MMO dostępne na rynku.
Moja ocena: 9/10
Obrazki z gry:
/obrazki dostarczył JRK/
Dodane: 21.11.2013, zmiany: 09.05.2025
Komentarze:
Gra jest przepotężna i jak ktoś nie ma życia to polecam :D zjadłem wszystkie dodatki od podstawki do Endwalkera a potem jeszcze wróciłem, żeby zaliczyć Dawntrail. Warto dla samej fabuły, jak się przemęczy nudnawą podstawkę to z każdym dodatkiem jest tylko lepiej i czułem się jakbym oglądał dobre anime. Może kiedyś pokuszę się o recenzję.
Thane
[Gość @ 13.04.2025, 08:50]