Mass Effect Andromeda

Mass Effect: Andromeda Deluxe Edition
Wydania
2017( Box)
2017( Box)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
Ogólnie
Dragon Age: Inkwizycja w kosmosie, czwarta odsłona serii Mass Effect, zeżarta przez interenetowych hejterów jeszcze przed premierą..
Widok
TPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
mg-mat
Autor: mg-mat
27.10.2020

BioWare jest jednym z tych studiów, dzięki którym gatunek RPG przeżywał swój renesans. Najpierw było Baldur's Gate, genialny RPG w świecie Zapomnianych Krain, który odrodził modę na RPG w światach fantasy. Potem przyszła pora na równie genialną trylogię Mass Effect w klimatach SF. Ponownie Bioware pokazało jak powinno się robić RPG akcji. Po drodze było jeszcze kilka innych produkcji jak choćby świetne pierwsze Dragon Age, zapomniane Jade Empire czy też lubiane przez niektórych STAR WARS™: The Old Republic™. O tym, że w studiu zaczyna dziać się coś niedobrego, mogliśmy się przekonać po premierze Dragon Age 2, gry budżetowej z olbrzymim recyklingiem lokacji oraz zręcznościową i mało ciekawą walką. Dragon Age 3 pomimo odrobiny lepszego pomysłu na siebie również nie dorównało jedynce, będąc nazbyt rozlazłą, chwytającą się dziwnych rozwiązań kontynuacją odrywającą kupony od sukcesu protoplasty. Po co wam to wszystko piszę? Otóż Mass Efect Andromeda jest takim właśnie produktem odcinającym kupony od sukcesu oryginalnej trylogii. Piszę to również po to, aby uświadomić sobie i wam smutną prawdę. Studio BioWare nie jest już tym twórcą gier co dawniej, a ich najnowsze produkcje można uznać za gry co najwyżej średnie. Trudno orzec, czy wina leży po stronie EA, nie da się jednak ukryć, że ten "mezalians" (Mezalians - w skrócie oznacza małżeństwo osoby ze sfer wyższych z osobą ze sfer niższych. Przykładowo: króla z wieśniaczką) nie wyszedł studiu na dobre. Dobrym przykładem jest chociażby najnowszy Anthem. Wróćmy jednak do Andromedy...

Mass Efekt: Andromeda to gra przeciętna skierowana głównie do ludzi, którzy przejdą ją z sentymentu po oryginalnej historii. To gra, która traktuje nas jak idiotów, niespójna w swoich założeniach, z wieloma błędami logicznymi oraz z historią zrobioną na kolanie. Znowu mamy antyczną zapomnianą rasę, znowu nasz główny wróg to jakaś popłuczyna podobna z założenia do Żniwiarzy (chcą poddać apotezie całą galaktykę, a sami pochodzą spoza Andromedy. Apoteza inaczej wywyższanie kogoś, czegoś, w znaczeniu gry przystosowanie, wywyższenie, przekształcenie do rasy Ketów). W całej galaktyce są tylko dwie nowe inteligentne rasy, a są to Angarowie i wspomniani wcześniej Ketowie, którzy nie są z układu Heliosa więc właściwie jedna rasa. Jak to się ma do kilkudziesięciu ras w Drodze Mlecznej? Pomijam już fakt, że na wszystkich planetach żyją te same gatunki zwierząt, a że jest ich raptem 10-sięć rodzajów to tylko szczegół dający się we znaki tylko tym, co udźwigną ciężar idiotyzmów w tej grze i zabrną trochę dalej (czyli między innymi ja, zatwardziały fan oryginalnej trylogii). Ponieważ twórcy nie mieli pomysłów na inne rasy, to wymyślili durną historyjkę o wygnańcach. Otóz, zanim do Heliosa dotarły arki, to wysłano tam bazę główną o nazwie Nexus, na której była mieszanina ras Krogan, Salarian, Ludzi oraz Asari, a te po kłótni między sobą rozpierzchły się po całej galaktyce jak wszy po karku psa. Jak to w ogóle możliwe zapytacie? Ano nie mam bladego pojęcia. Gra tego specjalnie nie tłumaczy, ot najzwyczajniej w świecie teraz można już podróżować po całej galaktyce bez przekaźników masy zwykłym promem w kilka sekund!! Dowodem na to są choćby misje związane z poszukiwaniem arek oraz kilka innych. Oryginalna trylogia była konsekwentna i oparta o solidne fundamenty, chociaż udające naukę, tutaj mamy do czynienia z robieniem nam wody z mózgu od samego początku.

Przebrnąwszy przez całą grę, mogę wam powiedzieć, że przykładów idiotyzmów i niekonsekwencji jest znacznie więcej. Nie mogę się oprzeć i podam wam jeszcze jeden przykład. Na Eos - pierwszej planecie, którą przyjdzie nam zbadać, są bazy, które ze względu na silne promieniowanie nie potrafiły przetrwać, tymczasem na innej planecie odkrywanej w późniejszym etapie "wygnańcy" zakładają kilkanaście baz opartych o osłony, które wytrzymują kilkaset razy mocniejsze promieniowanie niż to na Eos i jeszcze zapewniają sztuczną grawitację oraz atmosferę. Takich idiotyzmów oraz niekonsekwencji w grze jest mnóstwo, a to co napisałem wyżej to tylko wierzchołek góry lodowej. Grając w grę, miałem wrażenie, jakby twórcy nie uwzględniali konsekwencji swoich wcześniejszych pomysłów, a wszystkie planety i systemy scalono w jedną grę na miesiąc przed premierą.

Czy jest zatem coś, co Mass Effekt; Andromeda robi dobrze? Oczywiście, że jest, inaczej nie przetrwałbym w tym bezsensie ponad stu godzin. Po pierwsze jak już przełkniemy gorzką pigułkę w postaci " Jak to jest możliwe?" to eksploracja kosmosu jest bardzo przyjemna. W grze zawarto kilkadziesiąt systemów, w większości pustych, mimo wszystko odpowiednio dawkowane zapewniają nam poczucie bycia odkrywcą. Po drugie sama eksploracja planet, zwłaszcza na początku sprawia frajdę. Świetny model jazdy naszego Nomada oraz odrzutowy plecak podczas podróży pieszo, dają duże pole do popisu dla gracza, a na planetach nie ma miejsc sztucznie niedostępnych. Również walka została dobrze dopracowana, wyciągając z oryginału to co najlepsze, a dzięki systemowi rozwoju bohatera opartemu na dynamicznych klasach (można je zmieniać nawet w trakcie walki) nasza postać dostosuje się do każdych warunków. Po kilkunastu godzinach da się zauważyć, że przeciwnicy inteligencją nie błyszczą, ale to szczegół, który był obecny także w oryginale. Możliwość samodzielnego tworzenia broni oraz pancerzy, to kolejny plus zachęcający do poszukiwania zasobów na planetach, a możliwość ulepszania i lakierowania naszego planetarnego łazika jest kolejnym smaczkiem łagodzącym ból niekonsekwencji fabularnych. Można powiedzieć, że sama mechanika rozgrywki to największy plus tej odsłony i właściwie dzięki tym rozwiązaniom gra nie stała się całkowitym krapem. Po różnych poprawkach i aktualizacjach grafikę w grze można uznać za bardzo dobrą, a ambientowe dźwięki fajnie się komponują z klimatem eksploracji kosmosu. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o naszym statku Tempest. W tej części załogę ograniczono do trzech osób oraz sześciu towarzyszy. W większości są to dość ciekawe postacie. Mnie do gustu przypadła Peebee oraz Jall, natomiast z drugiej strony w tej części jest Liam, który według mnie jest takim idiotą, że najchętniej zostawiłbym go gdzieś w próżni. "Matko jak ja tej małpy kur.a nienawidzę.":). Nie pamiętam, aby w jakiejkolwiek części trylogii występowała druga tak irytująca mnie postać.

PODSUMOWANIE:

Najnowszy Mass Effect to zlepek dobrych mechanik rozgrywki z takimi sobie questami, oparte wszystko na kiepskich, wyjętych z kapelusza podstawach. Niekonsekwencja oraz brak mocnego szkieletu świata nadającego wiarygodność rozgrywce to największy zarzut wobec tej części. Z drugiej strony dobre mechaniki rozgrywki sprawiają, że można spędzić w niej kilkadziesiąt godzin. Nie da się jednak nie zauważyć, że po około 50-sięciu godzinach wkrada się monotonia, a same questy są takie sobie, co sprawia że gra jest rozlazła jak zwłoki kota po osiedlu:). Grę ukończyłem tylko przez wzgląd, że na bezrybiu i rak ryba, a mój sentyment do oryginalnej trylogii pozwolił mi polubić pioniera/pionierkę Rayder w którego się wcielamy.

PLUSY:

+ Rozwój bohatera
+ Tworzenie przedmiotów
+ Nomad (pojazd planetarny)
+ Walka
+ Początkowa eksploracja

MINUSY:

- Liam Kosta (irytujący burak:))
- Idiotyzmy i niekonsekwencje fabularne
- Powoli wkradająca się nuda
- Takie sobie questy poboczne
- Sztuczna inteligencja
- Zlepek pomysłów połączonych w jedną grę

OCENA:

Grafika - 8/10
Muzyka - 8/10
Fabuła - 5/10
Grywalność - 7/10

OGÓŁEM: 7/10
tekst pojawił się również na: https://steamcommunity.com/id/mg_mat/recommended/1238000/

Cholok
Autor: Cholok
17.09.2017

Czasem bywa tak, że to internetowy hate "załatwia" grę na cacy. Stało się to właśnie z opisywanym tutaj MEA. Czy słusznie? Nie do końca. Głównym zarzutem były komiczne animacje twarzy, które w żadnym tytule nie są akceptowalne. Problem w tym, że ta wada przysłoniła kompletnie całą resztę, nawet zalety gry. Koniec końców, gra nie sprzedawała się tak jak oczekiwano. Studio, które pracowało nad grą zostało odsunięte na dalszy plan, anulowano produkcję DLC, przestano robić nowe patche, a seria na jakiś dłuższy czas zostanie zapomniana. Gra nie jest taka zła, nie jest też tak dobra jak poprzedniczki, jednak wiele przeciętniaków zostawia daleko w tyle. Zatem, sprawdźmy co poszło nie tak.

Fabuła nie porywa, oj co to, to nie. Ma co prawda swoje momenty, ma też potencjał, który został niewykorzystany. Najważniejsze rasy znane z poprzednich osłon ME wysłały arki z zahibernowanymi kolonistami w poszukiwaniu nowego domu. Odsłaniało to całkiem nowe, niczym nieskrępowane, możliwości. Nasz bohater(ka) to tzw. pionier, czyli odkrywca, który zagospodaruje nasz nowy dom. Nowa galaktyka daje nowe możliwości w kreowaniu nowych ras. Niestety ich liczba jest niewielka. Jedna rasa głównych przeciwników, jedna rasa sojuszników oraz boty nieznanej bliżej cywilizacji "porzuconych". Trochę mało, zaś projekty wizualne (zwłaszcza angarów) tego co jest nie powalają.

Osobiście nie czekałem na MEA. Czemu? Już trzecia część pokazała pewną wtórność i dawała radę tylko dzięki rozpędowi i temu, że niczego nie schrzaniono. Jednak po ukazaniu się Inkwizycji wiedziałem, że MEA to będzie Inkwizycja w kosmosie. Nic się nie pomyliłem. Mamy wielkie obszary do eksploracji, zdobywamy stacje przesyłowe (obozy), są monolity (astraria), potężni przeciwnicy zwani architektami (smoki)... W porównaniu do DAI ulepszono jednak sporo aspektów rozgrywki na plus, szczególnie w kwestii zadań pobocznych (koniec z odłamkami).

W poszukiwaniu nowej Ziemi będziemy eksplorować kilka zróżnicowanych klimatycznie planet o bardzo dużych rozmiarach. Nie przeszkadza to niczemu, bo poruszamy się po nich Nomadem, czyli pojazdem, którego dziwna fizyka nie pozwala go wywrócić. Szkoda, że nie można z niego strzelać. Klimaty planet są nieprzyjazne, dlatego eksploracja jest utrudniona. Jest to niska lub wysoka temperatura, promieniowanie czy kwas. Podstawowe zadanie to uzdatnienie planety do zamieszkania, które polega na wykonaniu głównego wątku fabularnego, włączenie urządzenia klimatycznego w krypcie "porzuconych" i kilka innych pomniejszych zadań pobocznych. Po takim zabiegu można założyć bazę. W stosunku do poprzednika dodano dwa istotne elementy: odrzutowy plecak pomagający w eksploracji i walce oraz skaner, który jest bardzo często wykorzystywany w zadaniach oraz służy do zbierania punktów badawczych (doświadczenie służące do zdobywania nowych schematów broni, pancerzy itp.). Co tam jeszcze mamy? Stacje przesyłowe (szybkie podróże), minerały, wrogie obozy. Są jeszcze krypty "porzuconych". Aby odkryć ich wejście należy rozwiązać zagadki monolitów (oparte na sudoku). Są to słabe i nudne lokacje, w których używamy konsol obcych działających jak dźwignie w lochach. Są tam też elementy platformowe, wszak wykorzystanie plecaka musi być. To moje odczucie, bo niektórzy uważają te lokacje jako zaletę gry. Ja ich nie cierpiałem.

System zadań jest zadowalający. Nie ma tu powalających fabularnie questów, ale ogólnie nie jest źle. Te główne i ważniejsze poboczne są całkiem spoko. Jest też cała masa śmieciowych zadanek typu zeskanuj minerały itp. Jednak to jest dużo lepiej zrobione niż w DAI, gdzie zadania zbieraliśmy z notek. Zadania pojawiają się sukcesywnie, więc nie ma możliwości oczyszczenia całej planety od razu. Powracają też misje lojalnościowe, dość przeciętne. Ich przejście odblokowuje możliwość awansowania towarzyszy na wysokie poziomy. Dialogi opatrzone są ikoną tonu wypowiedzi, a że nie ma podziału na strony moralności, to ten ton niczego nie zmienia. Towarzyszy jest tylko 6-u, ale jest parę ciekawych osobowości (mdłe też są). Romanse pozostały, ale tym razem nie ma żenujących "scenek". Kapitalnie są napisane dialogi rozmówek między towarzyszami odbywanych w tle. W grze z (pół)otwartym światem nie może zabraknąć craftingu. Jest on całkiem rozbudowany i możemy tworzyć bronie, pancerze, ulepszenia oraz modować naszego Nomada. Żeby nie było, element simsowy w postaci zbierania modeli statków kosmicznych jest.

To nie wszystko. Oprócz planet zwiedzimy Nexusa, odpowiednik Cytadeli oraz kilka mniejszych hubów, gdzie wykonamy kilka zadań pozbawionych elementów strzelania. Oczywiście mamy własny statek kosmiczny, gdzie rozwijamy nasze relacje z towarzyszami i generalnie odbywamy podróże pomiędzy galaktykami. I tu chyba jeden z większych problemów gry. Przemieszczanie się pomiędzy planetami towarzyszy efektowna, ale i długa animacja. W jednym z patchy możemy je pomijać, ale nie wszystkie. Samo skanowanie planet jest proste i szybkie, ale zadania polegające na obskoczeniu kilku planet są denerwujące, bardzo. Na pokładzie statku mamy jeszcze stację badawczą oraz punkt z bonusami, które odblokowujemy w wyniku otwierania kapsuł kriogenicznych. Punkt ten jest takim odpowiednikiem stołu narad w DAI jeśli wyłączyć podróżowanie. Sporym problemem jest fauna poszczególnych planet, które są zróżnicowane i klimatycznie. Z małymi wyjątkami, na każdej planecie są te same stworki. No dobra, mają inne kolory czy tekstury.

Chyba jedyna rzecz, do której nie można się zanadto przyczepić to walka. Setki zróżnicowanej broni strzeleckiej z ulepszeniami, walka wręcz, możliwość użycia plecaka odrzutowego. Jest mniej planowania taktycznego, a więcej chaosu. Mamy mniejszą kontrolę nad towarzyszami, ale nie mamy ograniczeń klasowych. Możemy szkolić w każdym kierunku (biotyka czy technologia). Co prawda, można używać tylko 3-ech mocy, ale możemy zmieniać predefiniowane zestawy w walce. System rozwoju jest oparty na prostych drzewkach.

Gra "chodzi" na silniku Frostbite, więc wygląda ładnie. Animacje twarzy poprawiono w ostatnich łatkach więc już nie odpychają od ekranu. Animacje ruchu są dalej pokraczne. Z muzyką jest problem. Soundtrack jest krótki, a same kawałki są nawet fajne, ale w ogóle tego nie słychać, bo muzyka odzywa się bardzo rzadko. Bugi? Po jakiejś łatce pojawił się u mnie cursor bug i już pozostał, strasznie drażniące. Reszta to drobnica i glicze, żadnych problemów z zadaniami nie miałem. Denerwujący był też brak minimapy.

Podsumowując, gra nie jest rewelacyjna, w konstrukcji powielająca ulepszony schemat z Inkwizycji, fabularnie bardzo przeciętna, ale jednak dość dobra w rozgrywce.

Moja ocena: 4/5

2 4.0

Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Cholok/

Dodane: 07.04.2017, zmiany: 27.10.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?