Marvel's Spider-Man: Miles Morales (Playstation 5)

Marvel's Spider-Man: Miles Morales

Wydania
2020( Box, Playstation Store)
2020( Box, Playstation Store)
Ogólnie
Kontynuacja i jednocześnie spin-off nowej serii o Spider-Manie studia Insomniac, dodająca trochę nowości i w przyjemny sposób remiksująca znane już elementy rozgrywki, rezygnując jednocześnie z tych, które zaburzały tempo akcji lub nużyły powtarzalnością.
Widok
TTP
Walka
czas rzeczywisty
Wydane również na
Recenzje
RUTH-TP
Autor: RUTH-TP
16.10.2022

Ja jestem Danika Hart, a to jest Danikast, w którym opowiadam o tym, co dzieje się w Nowym Jorku. W naszym dzisiejszej audycji przedstawiam wam, moi kochani słuchacze, tak zwanego „Drugiego Spider-Mana”! To bez wątpienia najciekawszy gość mojego programu, więc cieszę się, że udało mi się go zaprosić do mojego podcastu.

Spider-Manie, witam cię serdecznie i od razu pytam – co się stało z tym „Pierwszym Spider-Manem”?

Siemka tobie oraz naszym słuchaczom i dziękuję ci bardzo za zaproszenie. Słyszę, że chcesz zacząć od razu z grubej rury, ale pozwól mi na krótkie zarysowanie kontekstu zniknięcia mojego poprzednika. Otóż, pewnego dnia ugryzł mnie pająk i zacząłem od tamtego czasu zdobywać nowe moce. Pod okiem Pierwszego – bo tak będę nazywał mojego super-przyjaciela, dla wygody i ukrycia jego tożsamości – rozpocząłem szkolenie na obrońcę miasta.

Pierwszy był dla mnie naprawdę świetnym nauczycielem – dawał mi mnóstwo nie tylko praktycznych wskazówek, np. dotyczących zastosowania fizyki w bujaniu się na pajęczynie, ale też wiele takich typowo życiowych porad. No i sporo informacji o gołębiach… ale przyznam, że nawet się w nie wkręciłem. W każdym razie, któregoś razu eskortowaliśmy razem kontener Rhino (tak, tym samym co kiedyś) do Tratwy – wiesz, tego więzienia dla super-złoczyńców. No i ta akcja skończyła się niestety strasznie słabo, bo temu rosyjskiemu złolowi, imieniem Aleksiej, udało się wydostać. Trochę z mojej winy – i ku uciesze J. Jonah Jamesona, który nie omieszkał tego omówić w swojej własnej audycji – całkiem spora część Manhattanu została zniszczona, a Pierwszy Spider-Man mocno oberwał. W międzyczasie jednak odkryłem nową moc - bioelektryczność, którą później wraz z moim kumplem, Genke Lee, nazwaliśmy „mocą jadu”. Dzięki niej udało mi się spacyfikować Rhino, którego w końcu odesłaliśmy do paki z pomocą żołnierzy z Korporacji Roxxon.

Jakiś czas później, trochę przed gwiazdką, Pierwszy poinformował mnie, że wraz ze swoją IRL-ową dziewczyną wyjeżdża na kilka tygodni do Europy. Żeby łatwiej mi było samemu patrolować moje ukochane miasto dał mi również prezent – napakowany elektroniką kostium, szyty na mnie, na własność. Nie powiem – był czadowy, chociaż później na jego podstawie stworzyłem sobie jeszcze sporo innych wdzianek z innymi wzorami i właściwościami. Ale wracając do tematu… no to tak, Pierwszy udał się na urlop, a ja pod jego nieobecność starałem się go zastąpić. Była to dla mnie naprawdę fajna okazja do tego, by odkryć nie tylko jak „być większym”, ale też jak „być sobą”. Odnalazłem swój własny styl ratowania Manhattanu i przestałem się porównywać do Pierwszego, chociaż przyznaję – trochę mnie boli, że nie mam tak dobrego poczucia humoru jak on. W każdym razie – takie były moje właściwe początki jako Spider-Mana działającego solo.

To szalenie ciekawe – o niektórych szczegółach nigdy nie słyszałam. Wspomniałeś jednak, drugi Spider-Manie, że gdy ten pierwszy udał się na urlop, zacząłeś szukać własnego stylu. No i jak to było? Poszukiwania zakończyły się sukcesem?

Muszę nieskromnie stwierdzić, że tak. Nie jestem takim samym Spider-Manem jak mój poprzednik, chociaż na pewno wiele cech mamy wspólnych. Jak wspomniałem, odkryłem w sobie Moc Jadu – bioelektryczność, która piecze jak jad – która zmieniła w moim funkcjonowaniu naprawdę sporo. I to tym bardziej, że kolejne jej zastosowania odkrywałem z czasem. Przede wszystkim zdolność ta przydawała mi się w walce, na przykład gdy z wielką siłą uderzałem wrogów, czasami zrzucając ich z dachów (ale spokojnie, żaden złol nie stracił życia, żeby mógł spokojnie odsiedzieć swój wyrok w pace), wyrzucając w powietrze czy skacząc na nich z wielkim impetem po krótkim sprincie. Ale to nie wszystko! Niejednokrotnie stanąłem też przed wyzwaniem dla mojego umysłu, które okazywało się znacznie łatwiejsze do rozwiązania dzięki właśnie bioelektryczności. Wiesz, zdarzało mi się co jakiś czas zrobić takie niepojęte akcje wysysanie prądu z generatorów, albo właśnie odwrotnie – dawanie im zasilania, czy tym podobne sztuczki. Mówię ci – odjazd! A, no i w pewnym momencie zauważyłem też, że mój kostium posiada opcję włączenia na krótki czas kamuflażu. Nie muszę mówić chyba jak bardzo było to przydatne podczas infiltrowania wrogich kryjówek.

Poza tym, tak jak Pierwszy, tak i ja mam do dyspozycji własnoręcznie skonstruowane gadżety. Dziękuję przy okazji organizacji Underground za umożliwienie mi konstrukcji tych tech-zabawek… nawet jeśli w sumie nie wyrazili zgody na szukanie ich (poukrywanych po całym mieście) skrzyń z częściami. Wracając: gadżety w sumie mam podobne do tych, które miał mój poprzednik, ale działają nieco inaczej. No i mam ich w sumie o połowę mniej – tylko sieć, holodrony, studnie grawitacyjne i zdalne miny. Przyznam jednak, że w sumie nie odczuwałem żadnego braku z posiadania powodu mniejszej ilości gadżetów, zwłaszcza gdy z czasem nauczyłem się wykorzystywać je na nowe sposoby. Pomagały w tym też ulepszenia wizjera w mojej masce, które ogarniałem dzięki wcześniej zdobytym częściom.

Jeszcze a propos uczenia się – większość umiejętności związanych z walką i poruszaniem się, które posiadał Pierwszy, miałem już na początku swojego samotnego dyżuru. Część sztuczek ogarnąłem, gdy w sposób naturalny zdobywałem coraz większe doświadczenie podczas wykonywania zleconych mi misji lub pokonywania wrogów. Innych nauczyłem się dzięki pokonywaniu wyzwań pozostawionych przez mojego poprzednika w formie hologramu. Była to nie tylko okazja, by znowu go posłuchać i zobaczyć, ale też żeby sprawdzić się w walce, poruszaniu się i skradaniu… a przy okazji, jak mówiłem, odblokować swój ukryty potencjał. Mówiłem już pierwszy Spider-Man to super nauczyciel?

Ha ha, tak, coś o tym wspominałeś, Spider-Manie. No ale to naprawdę super, że mimo posiadania podobnych umiejętności potrafiłeś zachować w tym wszystkim własną tożsamość, być czymś więcej niż tylko klon swojego poprzednika. A z jakimi właściwie zadaniami musiałeś się zmierzyć podczas swojego samotnego dyżuru na Manhattanie?

O właśnie, fajnie że pytasz. Tak po prawdzie to przestępczość, dopóki nie biorą się za nią super-złoczyńcy, jest zawsze dość oklepana. W czasie mojego dyżuru miałem okazję przykładowo oczyścić kilka baz z bandziorów należących do różnych organizacji, ale w ogólnym rozrachunku i tak było ich mniej niż za mojego poprzednika. Co więcej, były one chyba nawet mniej „zaludnione” – podobno Pierwszy Spider-Man musiał się mierzyć z kilkoma falami wrogów broniących swojej bazy, czego ja nie uświadczyłem. Wydaje mi się też, że ogólnie były one ciekawiej zaprojektowane, a nawet skrywały skrzynki z częściami do ulepszania mojego sprzętu. Przyznam, że początkowo podchodziłem do tych lokacji niechętnie, ale gdy tylko spróbowałem oczyścić pierwszą okazało się, że jest to naprawdę fajne uczucie.

Co więcej, mój przyjaciel, który zresztą był tu u ciebie na antenie, Genke, stworzył apkę, którą z pewnością doskonale znacie. Aplikacja „Miły Spider-Man z sąsiedztwa” zbiera zgłoszenia o różnych drobniejszych przestępstwach (chociaż czasem i w akcji bierze udział jakiś helikopter), jak również prośby o pomoc wklepane w system przez ludzi znajdujących się w różnego rodzaju potrzebach. Dla przykładu powiem, że raz sprawiłem, że metro zaczęło funkcjonować (co swoją drogą pozwoliło mi na szybkie przemieszczanie się po mieście), a innym razem szukałem zaginionego kotka. Historie tych ludzi – wasze historie – były ciekawe nawet jeśli z jakiegoś powodu zawsze sprowadzały się do oklepania kilku oprychów. Każda sprawa była w jakimś sensie unikalna, więc bez znużenia – za to z satysfakcją – udzielałem pomocy, gdy tylko była taka potrzeba. Parę razy, w przerwach od głównej intrygi, o której nie mogę niestety zbyt dużo mówić (ale była ciekawa i bardzo widowiskowa!), zdarzało mi się też otrzymać nieco większe zlecenia. Po rozwiązaniu jednego dostałem nawet uroczy, zestaw: czapkę, nauszniki i szaliczek! Ten ostatni bajerancko majta mi się w powietrzu podczas różnych wygibasów (których potrafię wykonać więcej niż Pierwszy, ale ciii – nie mówcie mu).

Ale no, wracając do moich aktywności w mieście… zbierałem trochę kapsuł czasu, które kiedyś pochowaliśmy w różnych miejscach z moją koleżanką, szukałem beatów wśród dźwięków miasta i tak dalej. Nie spędziłem za to ani chwili w laboratorium, gdyby ktoś pytał – w końcu mam tylko siedemnaście lat i po godzinach wolę raczej robić sample, albo zająć się gierkami na kompie. Ogólnie rzecz biorąc, nawet jeśli zdarza się czasami pogłówkować, pogadać czy pościgać, to i tak najwięcej jest walki. Wiesz, nie powinienem tak mówić, ale bardzo ją lubię (chociaż oczywiście wolałbym, żeby Nowy Jork był na tyle bezpieczny, by nie było w ogóle przemocy). Bandziory zawsze na początku są pewni siebie, a potem kończą zawsze tak samo – wyrzuceni w powietrze krzyczą „AAAAaaaa”, a potem ściągnięci z impetem na ziemię robi takie fajne soczyste *PLASK*. Tja, to nie zabrzmiało dobrze… ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że Pierwszy też czerpał z walki tak dużą satysfakcję jak ja. A przypominam, że nie miał mojej zdolności Jadu. To już w ogóle jest odjazd. Gdy aktywuję tę moc to świecą mi się dłonie, w powietrzu zostają jeszcze smugi światła, trafieni wrogowie latają na wszystkie strony, w otoczeniu latają odłamki skrzynek i szkła czy inne papierki… Noooo, zawsze jest widowiskowo, ale i efektywnie. Może i trochę sprzętu się niszczy, ale najważniejsze, że sprawiedliwość zostaje zaprowadzona, prawda?

Ależ oczywiście, zgadzam się z tobą w zupełności, nawet jeśli podcast J. Jonah Jamesona polega głównie na tym, żeby krytykować skutki twoich działań. A powiedz mi jeszcze, Spidermanie, jak to jest kiedy tak jesteś na patrolu? Jak to wygląda? Masz okazję podziwiać widoki? Jak się tak dosłownie bujasz po mieście to słuchasz może muzyki dla zabicia czasu?

No tak, kocham to miasto – i kochałem je już wcześniej. Po prawdzie nie zmieniło się zbyt wiele odkąd Pierwszy wziął sobie urlop. Najważniejszą zmianą było nadejście zimy, co zmieniło trochę klimat całego Nowego Jorku. Lubię patrzeć na ośnieżone chodniki czy bielutki Central Park. Mam nawet taką specjalną kurtkę z futrzanym kapturem i nie tylko jest idealna na tę pogodę, ale też świetnie wygląda. Ale dosyć o kurtce. Świąteczny czas jest zawsze dobrą okazją do wprowadzenia różnego rodzaju świateł czy innych neonów. Mówię ci – kiedy zapaliłem lampki na naszej choince to był odjazd. Ale ogólnie jest bardzo ładnie, zwłaszcza nocą, gdy wszystkie te światełka świecą się i odbijają od ścian, szyb czy połyskliwych podłóg. Taka niby drobna sprawa – to w końcu nadal to samo miasto – ale jakoś tak ładniejsze dzięki tym wszystkim efektom.

A skoro pytasz o muzykę to… tak, słucham jej sporo. Zauważyłem, że ja i Pierwszy mamy tylko trochę podobne gusta. Pewne motywy są u nas wspólne, ale u mnie na co dzień jednak więcej jest takiego rytmicznego, hip-hopowego beatu. Nie stronię jednak od epickich soundtracków z gier, które lubię sobie zapuścić w tle, bo napełniają mnie odpowiednią energią podczas różnych sytuacji. No i tak jak wspominałem lubię różnego rodzaju odgłosy podczas starć – jestem prostym człowiekiem i po prostu fajnie mi się one komponują z moją bitewną choreografią. No ale też jak wpadam do swojego domu to przyznaję – lubię posłuchać na winylu jakichś klasyków. Mam kilka płyt i jak wybieram sobie różne, w zależności od tego, jaka mnie najdzie akurat ochota.

Super, dzięki z podzielenie się swoimi tymi informacjami z naszymi słuchaczami. Powoli musimy zmierzać do końca, więc zadam ci jeszcze ostatnie pytanie. Wspominałeś wcześniej o Undergroundzie i Roxxon. Możesz powiedzieć o nich coś więcej?

Ah, tak, w sumie warto o tym coś powiedzieć. No to tak – gdy już się zrobiło całkiem spokojnie w naszym mieście, okazało się, że jedna firma, właśnie Roxxon, chce wprowadzić rewolucyjne paliwo, a druga, czyli wspomniany Underground, chce im w tym przeszkodzić. Nie mogę chyba mówić zbyt dużo o szczegółach, zwłaszcza tych późniejszych, ale dość powiedzieć, że w międzyczasie na scenie pojawiło się kilka nowych postaci o wyjątkowych zdolnościach. Wśród nich kojarzyć możecie choćby Prowlera czy Tinkerer… tak, dobrze odmieniłem, bo ta ostatnia jest kobietą, także ku mojemu zdziwieniu. W każdym razie, wokół wszystkich powyższych zrobiła się całkiem spora afera i to nawet z kilkoma zwrotami akcji. No, było niebezpiecznie, chociaż nie ukrywam, że również bardzo emocjonująco. I pod koniec nawet wzruszająco… Ale no, na szczęście jest już spokój.

To również, a raczej zwłaszcza dzięki tobie. Wszyscy nowojorczycy powinni ci być bardzo wdzięczni za to, że strzeżesz ich domu. Dobrze, to poproszę o jeszcze tylko kilka słów do naszych słuchaczy przed zakończeniem audycji.

Dzięki wielkie za wasze wsparcie i zrozumienie. Pamiętajcie też, że Manhattan to również mój dom. Zawsze z przyjemnością będę się po nim przemieszczał, czy to pieszo, kiedy chętnie zbiję z wami żółwika lub piątkę, czy to w powietrzu, bujając się na pajęczynach. Pomaganie wam i uwalnianie naszego miasta od niesprawiedliwości i plagi przestępstw to nie tylko mój obowiązek, ale też i fajna zabawa.

Super! Dzięki za zdradzenie nam kulisów swojej pracy! Rozmowa z tobą była dziesięć na dziesięć, ha ha. Bez żadnego przynudzania, za to same smakowite fakty w zwięzłej formie, super! Ale no, na dzisiaj to już wszystko, kochani. Pamiętajcie, żeby pić więcej wody i herbatek ziołowych!


Obrazki z gry:

Dodane: 16.10.2022, zmiany: 16.10.2022


Komentarze:

Ciekawie napisana recenzja. Dobrze się czyta, a jednocześnie zawiera sporo informacji. W grę zagram jak wyjdzie na PC (podobno już niedługo).


[mg-mat @ 18.10.2022, 18:59]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?