Namco X Capcom |
|
Wydania |
2005() 2008() |
Ogólnie
|
Połączenie taktycznego erpega i bijatyki z setkami postaci znanymi z gier Namco i Capcom. Niemożliwe? A jednak - a na dodatek dostępne po angielsku dzięki fanowskiemu tłumaczeniu.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka/bijatyka
|
Recenzje |
Crossover totalny
Pojęcie "crossover" najbliższe jest sercu fanów komiksów. Gdyż właśnie
w świecie komiksowym dochodzi do najliczniejszych spotkań różnych
postaci z różnych uniwersów i wydawnictw czy firm. Spotkanie Aliena i
Predatora nastąpiło po raz pierwszy właśnie na łamach komiksu.
Spotkanie Batmana ze Spawnem, Robocopa z Terminatorem czy Archiego i
Punishera to pierwsze z brzegu przykłady takich spotkań. Również twócy
gier zauważyli, że fani uwielbiają taką formę przekazu. Chociaż growe
crossovery to najczęściej bijatyki, ot choćby seria Marvel vs Capcom,
Super Smash Bros, Fighters Megamix czy King of Fighters (który sam stał
się serią, ale zaczynał jako cross postaci z róźnych gier SNK). Ale
również świat rpgów który nas najbardziej interesuje otrzymał kilka
tytułów spełniających kryteria crossover. Najbardziej znanym
crossoverem rpgowym jest chyba Kingdom Hearts, mieszający światy
Disneya z postaciami z Final Fantasy i dodający swoją fabułę. Kolejna
seria będąca niczym innym jak właśnie crossoverem jest Super Robot
Taisen/Wars. Połączenie wielu serii o robotach w formie taktycznego
rpga w Japoni doczekało się ogromnej popularności i kilkunastu
inkarnacji na wiele sprzętów. Tytułowi który chcę dzisiaj zrecenzować
blisko właśnie do SRW. Chodzi o NamcoXCapcom czyli cross dwóch
najpotężniejszych japońskich developerów. Czy ta koncepcja miała szansę
powodzenia na zachodzie (bo jak wiemy oficjalnie nigdy nie trafiła za
ocean czy do Europy)?
Spece od bijatyk
Capcom to mistrzowie bijatyk 2D, kojarzycie Street Fightera może? Namco
zaś zasłyneło z bijatyk 3D czyli serii Tekken oraz Soul Calibur. Więc
co im do głowy strzeliło by NamcoXCapcom było taktycznym rpgiem?
Japończyków jednak trudno zrozumieć. Nazywanie NxC taktycznym rpgiem
jest pewnym nadużyciem. Bo tak naprawdę taktyki nie potrzeba stosować.
Widok na akcję mamy izometryczny typowy właśnie dla tactical rpg,
jednak gdy atakujemy przechodzimy na osobny ekran podobny z rzutu
kamery do gier z serii Tales of i tam klepiemy ataki poprzez kombinacje
kierunków i przycisku. Żadna filozofia, żadne wyzwanie tak naprawdę. I
tak nie przymierzając przez 100 godzin gameplayu. Muszę przyznać, iż
ataki są efektowne, do tego dochodzą łączone ataki pomiędzy niektórymi
jednostkami czy też coś na wzór bijatykowych super combosów lub
rpgowych limit breaków:). Slotów na ataki mamy 4, czyli tyle ile mamy
podstawowych kierunków. Wraz z levelami doświadczenia postacie wyuczają
się mocniejszych i często bardziej efektownych akcji które możemy w
któryś slot wrzucić. Ilość ataków w turze zależna jest od punktów akcji
danej postaci, za combosy i trzymanie oponenta w powietrzu można dostać
bonusowy atak. Ot i wszystkie niuanse opisałem:D. Jakiś tam ekwipunek
się trafi, itemy też są.
Powiecie, no dobra pod kątem systemu jest to prostacka pseudotaktyczna
młócka. Więc może fabuła daje radę? Niestety nie daje. Naszym głównym
wrogiem jest typowo fanserwisowa kobieta lis Saya nosząca szorty i
szczodrze obdarzona przez naturę. Fabuła to paplanina o wielu światach
i zacierających się między nimi granicach. A to grozi - niespodzianka
oczywiście zagładą wszystkich światów. Dialogi tak naprawdę są miałkie
i do niczego nie prowadzą. Pełno jest wątków które tak naprawdę są
dalszą paplaniną.
Jest nas wielu
NamcoXCapcom leży pod kątem atrakcyjności rozgrywki (widziałeś pierwszą
misję? No to widziałeś też ostatnią), fabuła jest głupia niczym
blondynka po lobotomii. A do tego wymaga znajomości co niektórych gier
obu firm. Jest jednak jeden element w którym NxC błyszczy. Postacie
znaczy się. Jest ich od groma. Są reprezentanci Street Fightera czyli
Ryu, Ken, Cammy, Chun Li od Capcomu. Z Tekkena meldują się Jin Kazama,
Heichahi Mishima, King czy Kazuya. Namco do boju wystawiło
reprezentantów swojej rpgowej serii czyli Tales of w postaci Stahna i
Rutee z Tales of Destiny jak i Judasa z Tales of Destiny 2. Znalazło
się także miejsce dla KOS-MOS i dwóch innych reprezentantek Xenosagi.
Co dziwne, nie wypatrzyłem nikogo z flagowego rpga Capcomu czyli Breath
of Fire. Są postacie z Resident Evil, Dino Crisis, Darkstalkers, Soul
Calibura, czy też Megamana. Ale też znajdą się bardzo niszowe
osobistości z Burning Force, Baraduke, Bravoman czy The Legend of
Valkyrie. Kojarzycie coś z tych tytułów? Bo ja nie specjalnie. Wieść
gminna niesie że właśnie duża ilość mało znanych postaci przekreśliła
szanse na oficjalne wydanie tejże gry w USA. Być może tak, chociaż ja
bym obstawiał raczej na to że to po prostu co najwyżej przeciętny
tytuł. Ale nie odmówię grze potężnej ilości postaci, a raczej jednostek
bo czasami więcej niź jedna postać znajduje się w jednostce. Każda
jednostka ma swoje animacje ataków. Do tego w gameplayu jest wiele
momentów które dzielą drużynę na mniejsze zespoły. A to daje możliwość
sprawdzenia wszystkich w akcji. Przyznam że ten aspekt udał się bez
pudła
Pikselki i inne bajerki
Grafika nie jest ładna. Rzut izometryczny kojarzy się z
Disgae'ą. Tła są 3D, ale prostackie i ubogie w detale. Postacie są w SD
i 2D. W animacjach postacie wyglądają jak miszmasz pomiędzy normalnym
wyglądem a SD. No i piksele wtedy walą po oczach. Osobiście grafika w
rpgu to dla mnie drugorzędna sprawa. Ale skoro to ja zauważyłem to
bardziej wyczuleni estetycznie gracze złapią się za głowę.
Na szczęście oprawa muzyczna wynagradza brzydką grafikę. Utworów jest
mnóstwo, w wielu wypadkach bardzo fajne. Wzorem SRW kawałki są
bezpośrednio wzięte z gier z których pochodzą postacie. Ogólnie
soundtrack jest świetny, zgrywa się z akcją. Wiele utworów wpada w ucho
i nie chce wyjść. A to dobrze świadczy o ost. Duży plus za to.
Dodatkowym plusem jest dużo voice actingu w scenkach fabularnych i w
trakcie animacji ataków.
Finito
NamcoXCapcom nie zostało wydane w anglojęzycznych krajach. Mnie to
wcale nie dziwi. Niszowe postacie moim zdaniem to akurat najmniejszy
problem. Potwornie powtarzalne misje, potrafiące trwać nawet i dwie
godziny. To jest największa bolączka, czasami odechciewa się grania.
Pseudo rozbudowana fabuła również nie zachęca do zagłębienia się w ten
tytuł. Szczerze polecić NamcoXCapcom mogę tylko i wyłącznie fanom Super
Robot Wars. Spytacie a co z sympatykami firm Capcom i Namco? Nie sądzę
by im gra przypadła do gustu. Dlatego że z całym szacunkiem dla NxC nie
jest to tytuł kalibru flagowych serii obu firm. A typowy fan Tekkena
czy residenta nawet na tą grę nie spojrzy. Przykre, ale prawdziwe. Ale
ja osobiście mimo wielu wad bawiłem się nawet nieźle. Dlatego ocenę
lekko zawyżam ocenę o jedno oczko.
Plusy
- mnóstwo postaci
- cross dwóch uwielbianych firm
- świetna muzyka
Minusy
- powtarzalny gameplay
- miałka fabuła
- słaba grafika
Ocena 3/5
Wielu z nas marzy o grze gdzie mogliby się zebrać wszyscy
bohaterowie z tytułów, które uwielbiamy. Czasem twórcy wychodzą
naprzeciw naszym oczekiwaniom i tworzą tego typu produkcje potocznie
zwane "spin-offami". Nie ma ich wprawdzie zbyt wiele, ale ostatnie
zapowiedzi wskazują na zmianę tego stanu rzeczy. Przyjrzyjmy się więc
bliżej grze Namco X Capcom, która jest istnym polem walki pomiędzy
bohaterami znanymi nam lepiej bądź gorzej z produkcji sygnowanej
nazwami tych dwóch firm. Zobaczymy co się dzieje gdy bijatyka łączy się
z tactical-jRPGem.
Jak to zwykle bywa najpierw należy wyjaśnić o czym właściwie jest gra.
Niestety nie ma co się nastawiać na epicką fabułę, jest ona po prostu
pretekstem do odwiedzania kolejnych światów i spotykania nowych
postaci. Zaczynamy w Tokio we wczesnych latach XXI wieku gdzie Reiji
Arisu oraz Xiaomu - kobieta z lisimi uszami pracują dla korporacji
Shinra walcząc z zagrożeniem jakie stanowią różnorakiego rodzaju
kreatury wychodzące z innych wymiarów znane nam z gier firm Namco i
Capcom. W wyniku pewnych wydarzeń sami jednak trafiają w pułapkę
międzywymiarową i muszą odnaleźć drogę do swojego świata, a przy okazji
rozprawić się z zabójczynią ojca Reiji'ego, Sayą. Nie będą tego robić
sami, pomogą im bohaterowie z wielu znanych bądź nie znanych nam
tytułów jak np. Xenosaga, Tales of Destiny, Street Fighter, Tekken,
Darkstalker i wielu innych. Każda dołączająca postać ma swoje cele i
historię, najczęściej jednak niezbyt ciekawą. Na tym tle wyróżnia się
jedynie Jim Kazama z Tekkena. Ogólnie natkniemy się na około 200-cie
postaci, a duża część z nich wejdzie w skład naszej armii. Z czasem w
ogóle przestajemy zwracać uwagę na fabułę, nie znaczy to jednak, że nie
powinniśmy czytać dialogów, które trzymają nawet wysoki poziom i są
przesycone inteligentnym humorem. Co do samych towarzyszy naszej dwójki
trzeba stwierdzić, że każdy z nich jest wyjątkowy i ma własną
osobowość, z drugiej strony ich natłok nie pozwala nam niestety zżyć
się z którymkolwiek. Gra została przetłumaczona przez fanów na język
angielski, lecz szczerze mówiąc nie było to konieczne, bo scenariusz
jest tu po prostu nieistotny.
Przyczepmy się teraz kolejnej rzeczy, jaką jest oprawa graficzna.
Teledyskowo wykonane długie intro daje wielkie nadzieje na fajerwerki i
tu srogi zawód. Rozumiem, że Namco chciało byśmy poczuli klimat
"oldskulu", ale takiej grafiki zrobionej na odczepnego nie można w ten
sposób usprawiedliwiać. Figurki postaci i ich popiersia wyglądają nawet
ładnie, ale prezentacja otoczenia i ekran walk wołają o pomstę do
nieba. Plansze bitewne są proste i mało urozmaicone (bądź wcale), na
szczęście wysoko umieszczona kamera sprawia, iż duża część niedoróbek
jest niewidoczna. Ekran walki w zapowiedziach twórców miał przypominać
to co widzieliśmy na automatach, lecz jeśli to prawda to chyba tych z
początku lat 90-tych - dodatkowo 1/3 widoku zajmuje w tym trybie z
pasek z informacjami o naszej i wrogiej postaci, którego na dobrą
sprawę mogłoby nie być. No dobra, z czasem przyjdzie się nam do tego
przyzwyczaić, a sama grafika zacznie się podobać, lecz spójrzmy
prawdzie w oczy tło w postaci prostego obrazka i nasi bohaterowie jakby
wycięci z kartki papieru nie są tym czego można by oczekiwać. Lepiej
wyglądają efekty naszych combosów i ataków łączonych, chociaż i na tym
polu pozostało dużo do zrobienia. Menusy nie są jakoś zapchane
detalami, lecz początkowo i tak wydają się być nieczytelne. Szczęśliwie
każdy odwiedzany świat znacznie różni się od poprzedniego, więc
przynajmniej monotonia nam nie grozi. Powiem tak - styl graficzny gry
przypomina komiks bądź kreskówkę, (nie jest to jednak "cell-shading") i
ma nawet swój urok, jeśli tylko szczegółowo się nie przyglądamy. Pewien
jestem, że i nawet konsola Saturn bez problemu poradziłaby sobie z tą
pozycją, zresztą graficznie gra przypomina jeden ze znanych tytułów na
tą platformę, a mianowicie Dragon Force.
Całą sytuację ratuję niesamowita warstwa dźwiękowa, jedna z najlepszych
jaką słyszałem. Dość powiedzieć że każda(!) jednostka na planszy którą
właśnie kierujemy ma swój motyw muzyczny najczęściej pochodzący
produkcji do której przynależy. Mamy więc całą bibliotekę melodii
począwszy od muzyki klasycznej przez techno, pop, rock, gotyk a nawet
metal plus wszystkie formy pośrednie, wszystko to stanowi miód dla
uszu. Zero monotonii tylko sama przyjemność słuchania łącznie ze
znakomitym pod tym względem intro. Oczywiście nie wszystkie utwory mogą
się wszystkim podobać, zresztą to niemożliwe przy takiej ich ilości.
Pod część dialogów podłożone są japońskie głosy, po których słychać, że
aktorzy poważnie podeszli do swojej roli. Bez kilku wpadek, rzecz jasna
się nie obeszło, ale to be znaczenia. Oprawa muzyczna jest tu
najważniejszym elementem sprawiającym, że trudno oderwać się od konsoli
i należy żałować, iż nie wydano osobnego soundtracku.
Jak wcześniej wspomniałem Namco X Capcom jest połączeniem prostego
taktycznego jRPG z typowo automatową bijatyką. Nie ma tu czegoś takiego
jak mapa świata, przechodzimy tylko z misji do misji podobnie jak w
Zone of Enders na GBA. Rozgrywkę prowadzimy w dwóch trybach. Pierwszy
to nic innego jak prosty taktyk nie odbiegający od tego co znamy z
innych produkcji. Jedynie system "turowy" zastąpiono "fazowym" przez co
mamy pewien wpływ na kolejność ruchu naszych "jednostek". Tutaj należy
wspomnieć, że wspomnianą "jednostkę" stanowi często nie jeden lecz para
bohaterów mających wspólne statystyki. Wszystkie posiadane skille i
przedmioty mogą być użyte tylko przed bezpośrednim starciem. Gdy już do
niego dojdzie akcja przenosi się tak jak w serii Fire Emblem na osobny
ekran gdzie jak pełnoprawnej bijatyce próbujemy pokonać przeciwnika
wykonując serię combosów za pomocą przycisków na padzie. Mamy na to
pewien czas w postaci trochę dłuższych sekund zwanych tu "branches" i
staramy się wyprowadzić jak największą ilość uderzeń. Opłaca się jak
najdłużej utrzymywać wroga w powietrzu, bo za to otrzymujemy dodatkowe
bonusy. Wróg może być wrażliwy na pewne i odporny na inne combosy i to
samo tyczy się nas. Natomiast obrona przed atakiem jest raczej bierna i
sprowadza się do wybrania jej rodzaju bądź kontrataku, który jednak
opóźnia nieco następną kolejkę jednostki. Gdy się bronimy możemy
wykonywać wskazane ruchy krzyżakiem pada i w razie powodzenia znacznie
przyśpieszyć następne swoje wejście do akcji. W pewnych warunkach
możemy wykonywać również ataki łączone rażące większą liczbę
przeciwników na planszy. Każdy z nich zawsze kończy się śmieszną
scenką. Wszystkie walczące strony mają ładujące się pod wpływem
zadawanych i otrzymywanych uderzeń paski "speciala" (tego nie trzeba
chyba tłumaczyć) i ogłuszenia (stunning). Ogłuszona jednostka nie może
podejmować żadnych działań dopóki nie zostanie ponownie zaatakowana.
Nasi bohaterowie rozwijają się zgodnie z ustalonym schematem i nie mamy
na to żadnego wpływu. To samo tyczy się zdobywanych umiejętności.
Istnieje tu coś w rodzaju magii, mającej jednak marginalne znaczenie.
Ekwipunek ogranicza się tu do bransolet zwanych "gear" (nosić można
max. 4) i paru slotów na środki leczące. Misję w 90% wygrywamy gdy z
pola bitwy zniknie wszystko co wykazuje jakiekolwiek oznaki życia,
chociaż zdarzają się wyjątki.
Wszystkie jednostki mają pewną ilość punktów AP zużywanych na
różnorakie działania tj. atak, ruch itp. Przejście do następnej fazy
odnawia ich pewną ilość co decyduje jak będą wchodzić do akcji
jednostki nasze i adwersarzy. Mimo że przeciwnik ma zawsze przewagę
liczebną, a dodatkowo otrzymuje posiłki pokonanie go nie stanowi
problemu. My zresztą też mamy pod swoją komendą sporą liczbę wojaków.
Niestety w większości o ich liczbie i rodzaju decyduje gra. Na polu
bitwy zawsze panuje tłok, dzięki czemu mam wrażenie, iż uczestniczymy w
poważnym starciu a nie w "ustawce" kibiców i to się chwali. Czuć, że
kierujemy liczną armią a nie podwórkowym zbiegowiskiem. Pojedyncze
starcia często przerywane wstawkami fabularnymi trwają zwykle około
godziny i choćby nie wiem jak byśmy się starali szybciej się nie da.
Jednych to ucieszy innych oczywiście zmartwi. Misji w grze jest około
45 co daje ponad 60 godzin rozrywki, a i tak w oczy rzuca się fakt
braku jakichkolwiek zadań dodatkowych. W przerwach jeśli chcemy
korzystamy ze sklepu, nie ma tam jednak nic czego nie da się wywalczyć,
więc na dobrą sprawę tego elementu mogłoby nie być. Uzupełniamy też
braki w ekwipażu naszych podwładnych i to właściwie już tyle. Podczas
rozgrywki możemy zrobić pojedynczy szybki save tak jak w Suikoden
Tactics. Jak już wspomniałem opisywana tu produkcja nie stanowi żadnego
wyzwania jeśli chodzi o jej poziom trudności.
Zaletą tego produktu jest jego wysoka grywalność. Mimo że w prawie
wszystkich aspektach wtórny, po jego ukończeniu miałem wielką
satysfakcję i nie dręczyło mnie uczucie straconego czasu. Produkcja
Namco posiada w sobie jakąś magię sprawiającą, iż podczas rozgrywki
wcale nie myślimy o jej wadach m.in. za sprawą fenomenalnej muzyki.
Niestety po ukończeniu nie ma po co wracać do niej ponownie. W grze
odnajdą się tylko miłośnicy tytułów spod szyldu Namco bądź Capcom i dla
nich z czystym sumieniem wystawiam ocenę 7/10. Pozostali gracze niech
ją obniżą o dwa oczka i trzymają się od gry z daleka, bo przecież jest
tyle na rynku lepszych produkcji, więc po co macie marnować 60 godzin
na opisany tu tytuł.
PS: "X" w tytule czytamy jako "cross".
Obrazki z gry:
Dodane: 01.12.2008, zmiany: 21.11.2013