Arc The Lad III

Arc The Lad Collection (USA)
Wydania
1999()
2001()
Ogólnie
Angielska wersja wydana w zestawie Arc The Lad Collecction. Japońska wersja ma już kilka lat (co widać np. po grafice). Gra to strategiczny rpg- czyli sporo walk, sporo gadania, a mało bezproduktywnego łażenia po świecie :)
Widok
izometr
Walka
strategia turowa
Recenzje
Piotrek
Autor: Piotrek
18.01.2008
Prawie wszystkie recenzje gier z Arc the Lad w tytule zaczynają się od słów: seria ta nigdy nie zdobyła takiej popularności jak chociażby Final Fantasy. Trudno, abym i ja nie zaczął swojego tekstu w ten sposób, tym bardziej, że Arc dorobił się już, o ile nie mylę się, sześciu części. Jednej na WonderSwana, trzech na Playstation i dwóch na Playstation 2. Całą serię scharakteryzować można jednym zdaniem - dość przeciętne, niczym nie wyróżniające się, ale mimo wszystko wciągające jRPG z odrobiną taktyki. Do Arc the Lad 3, wydanej na drugą z wymienionych konsol, opinia ta pasuje niemal idealnie.

Fabuła Arc the Lad 3 stanowi, jakżeby inaczej, kontynuację wydarzeń przedstawionych w dwóch poprzednich częściach. Rozgrywkę zaczynamy jako zupełnie nowy, nieznany wcześniej i kompletnie niezaprawiony w walce bohater, który tym razem zwie się Alec. Co bardzo charakterystyczne dla jRPG, chłopaczek zupełnie nie pamięta swojej przeszłości, za to co jakiś czas przypomina sobie pewne co bardziej wstrząsające wydarzenia. Intro jest takim właśnie przebłyskiem pamięci - młodziutki Alec zostaje uratowany z płonącego miasta przez nieznajomego najemnika. Od tej pory nasz bohater pragnie pałać się tym szczytnym fachem. Pewnego dnia wioska, w której rozpoczyna się gra, zostaje zaatakowana. Alec i jego przyjaciel Lutz zostają wysłani do najbliższej gildii najemników po pomoc. Zadanie udaje się wykonać, wioska zostaje uratowana, a chłopaki postanawiają zapisać się do gildii i spełnić swoje marzenia. Wkrótce okazuje się, że życie najemnika wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się początkowo wydawać, a praca nie polega tylko na wykonywaniu wyroków na wszelkiego rodzaju zbirach lub potworach.

Podczas zaliczania kolejnych zadań Alec i Lutz wpadną na trop organizacji naukowej, która dąży do władzy nad światem. Kto miał do czynienia z poprzednimi częściami sagi, zapewne domyśli się, że w intrydze palce macza niejaki The Dark One, czyli główny zły Arcowego świata. Niestety, w ogólnym zarysie fabuła prezentuje się bardzo schematycznie - rozpoznanie głównego wroga, znalezienie starożytnych przedmiotów niezbędnych do jego pokonania i w końcu ostateczny pojedynek. Na plus należy zaliczyć możliwość spotkania wszystkich bohaterów z Arc the Lad oraz Arc the Lad 2 (część z nich będzie nawet okresowo przyłączać się do naszej drużyny). Sama rozgrywka polega na wypełnianiu kolejnych prac (jobs) dla gildii, wśród których co jakiś czas przewija się wątek główny oraz kilka pobocznych. Sprawia to, że początkowo tak naprawdę nie mamy pojęcia, o co w tej grze chodzi. Odwiedzamy kolejne miasta, następnie kontynenty i dopiero po kilkunastu godzinach rozgrywki dowiadujemy się, że w ogóle jakakolwiek fabuła istnieje.

Wrócę jednak do systemu gildii. Ogólnie można powiedzieć, że zadania sprowadzają się do niezbędnych, czyli odblokowujących główną oś fabularną oraz pobocznych, polegających na poznawaniu świata gry, zdobywaniu doświadczenia, coraz bardziej śmiercionośnych broni oraz po prostu pieniędzy. Wykonywanie ich przynosi jeszcze jedną korzyść - awans w rankingu gildii aż do stopnia God Hunter przy zakończonych sukcesem wszystkich 102 zadaniach, co nie jest jednak takie proste. Niemniej mogę zapewnić, że nie warto wykonywać wszystkich. Początkowo sprawiają co prawda wrażenie różnorodnych i całkiem ciekawych, ale dość szybko przychodzi duże rozczarowanie. Przede wszystkim z każdym, dosłownie każdym zadaniem, wiąże się konieczność czytania ogromnej ilości dialogów. Nudnych, okraszonych całą masą najróżniejszych, niekoniecznie bawiących żarcików, przede wszystkim jednak straszliwie dłużących się. Prawie każde zadanie można opisać takim oto schematem: przyjęcie zlecenia - odnalezienie zleceniodawcy - długa rozmowa - dotarcie do miejsca wykonania - kolejna długa rozmowa - walka lub irytująca minigierka - jeszcze dłuższa rozmowa - zameldowanie się u zleceniodawcy - znowu rozmowa - raport w gildii połączony z odebraniem nagrody - przyjęcie kolejnego, prawie identycznego zadania - powtórzenie wszystkiego od początku. Sam starałem się wykonać jak największą ilość prac dla gildii, ale niestety kilka ostatnich pokonało moją cierpliwością i pokusa jak najszybszego ukończenia gry okazała się zbyt silna.

Zdecydowanie najlepszym elementem Arca jest walka. Tak wygodnego (intuicyjnego, prostego oraz czytelnego), a dzięki temu niezwykle wciągającego systemu walki nie widziałem dotąd w prawie żadnym taktycznym jRPG. Ale to już jest cecha charakterystyczna serii Arc the Lad, przynajmniej trylogii wydanej na Playstation. W całej tej prostocie brakuje niestety większej różnorodności praktycznie wszystkiego - zdolności, czarów, przeciwników i w końcu wyraźnie zaznaczonego podziału na profesje.
Poziom trudności nie należy do wysokich. Nie przyjdzie nam zmierzyć się z naprawdę trudnym wrogiem. Tyczy się to również banalnej finałowej potyczki. Pochwalić należy zbalansowanie magii oraz walki bronią białą lub palną - korzystałem w równym stopniu zarówno z jednej, jak i z drugiej. Czary ofensywne, dostępne dla każdej postaci, stanowiły niezastąpioną pomoc. Arc the Lad 3 nie należy więc do gier, w których jedynymi zaklęciami, używanymi przez kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin rozgrywki, będą Heal, Cure oraz Resurrect (jak to się czasami w jRPG zdarza). W każdej bitwie udział bierze do czterech postaci. Wybieramy ze skromnej liczby sześciu głównych bohaterów. Wojownik Alec, nożownik Lutz, walczący włócznią Theo, posługująca się bronią palną Cheryl, czarodziejka Marsia i nieokrzesany wojownik Valhart. Najbardziej polubiłem Aleca, Cheryl oraz Valharta, postacie sympatyczne, ale również skuteczne w walce (czego niestety nie da się powiedzieć o reszcie). Kilka razy otrzymamy wsparcie w postaci bohatera z Arc the Lad 1 bądź Arc the Lad 2. Z posiłkami przyjdą min. Tosh, Shu oraz Elc.

Warto wspomnieć o systemie kart. Prawie wszystkie potwory można schwytać z ich pomocą, zdolność taką posiada Theo, a następnie przyzywać podczas walki. Opcja podobno niezwykle przydatna, jednak dość szybko przestałem z niej korzystać.
Z pewnością przydaje się za to inny pomysł - synteza własnych przedmiotów oraz broni. Ekwipunek sprzedawany w sklepach charakteryzuje się raczej marną jakością i warto wspomóc się syntezami. Stworzenie nowej broni wymaga odpowiednich składników oraz przepisu. Najpotężniejsze artefakty wymagają jednak własnych, ryzykownych eksperymentów (w razie niepowodzenia tracimy rzadkie, trudne do zdobycia składniki).

Arc the Lad 3 należy do gier długich, ale wyłącznie w odniesieniu do zadań pobocznych, których wykonywać wcale nie musimy. Fabuła sama w sobie do długich i rozbudowanych z pewnością nie należy. Jeśli nastawiamy na awansowanie w rankingu gildii, kolekcjonowanie kart, łapanie potworów oraz poznanie wszystkich możliwych przepisów do syntez, czeka nas dobrych kilkadziesiąt godzin intensywnej rozgrywki. Przejście gry w 100%, prócz satysfakcji, nie przynosi niestety żadnych wymiernych korzyści podczas samej rozgrywki.

Oprawa graficzna prezentuje się zaledwie poprawnie. Autorzy poczynili co prawda znaczne postępy w porównaniu z nienajgorzej wyglądającymi, choć mimo wszystko skromnymi Arc the Lad 1 oraz Arc the Lad 2, lecz warto zwrócić uwagę pewien fakt - w 1999 roku, gdy Arc the Lad 3 wydany został w Japonii, na rynku obecne było już od kilku ładnych miesięcy Final Fantasy VIII. Różnica między oprawą graficzną obydwu tytułów jest kolosalna, oczywiście na korzyść dzieła panów ze SquareSoft. Dodatkowo przeboleć nie mogę, że Arc the Lad 3 zgubił gdzieś mroczny klimat science fiction poprzednich części. Przeważają kolorowe lokacje, którym czasem nawet bliżej do serii Seiken Densetsu niż szarych, brudnych miast i laboratoriów, tak charakterystycznych dla poprzednich przygód Arca. Krok w tył stanowi również muzyka. Osobiście nie byłem w stanie jej słuchać, w pewnym momencie po prostu wyłączyłem dźwięk.

Arc the Lad 3 to gra bardzo długa, bogata w zadania poboczne, posiadająca świetnie rozwiązany systemem walki, ale też schematyczną do bólu fabułę, liczne uproszczenia oraz niski poziom trudności. Momentami nie pozwalająca oderwać się od monitora, momentami wręcz frustrująca. Sam oceniam ją lekko powyżej przeciętnej.

Moja ocena: 7/10


Śledziu
Autor: Śledziu
20.12.2007

Wiele wody w Wiśle upłyneło od momentu, gdy to Mziab zrecenzował Arc The Lad I jak i część drugą, a na JRK's RPGs opisu części trzeciej jak było, tak.... już jest :)

Zacznę może od tego, że jeśli nie podobała wam się część I ani II tejże gry, to III sobie nawet głowy nie zawracajcie, bo nowego w niej niewiele - ot... taki mission-pack.

---- THE STORY-----
No więc historia zaczyna się, gdy to wioska ALECa (tak, znów nowy bohater) zostaje zaatakowana przez bandytów. Na prośbę sołtysa (eldera) wioski ALEC wraz z kumplami uciekają do pobliskiego miasta, a dokładniej do Hunter Guild (gildii łowców), aby prosić tam o pomoc, która zresztą (po uiszczeniu opłaty w okienku) zostaje im dana. Jak sie domyślacie dobry hunter bije złych bandytów... i tu sie źle domyślacie - owszem - hunter jest dobry (przynajmniej na razie), ale bandytami okazują sie być zwykli wieśniacy, którym plony nie obrodziły i chcieli splądrować z tego powodu najbliższą wiochę.

Takich i tym podobnych sytuacji w ATL3 jest bardzo dużo, więc o braku uśmiechu na naszych mordach możemy zapomnieć, aczkolwiek gra sama w sobie nie jest zbyt ciekawa, tym bardziej, że fabuła zbytnio poplątana nie jest - po zajściu w jego wiosce główny bohater chce zostać hunterem, oczywiście nim zostaje, zaskarbia sobie kilku kumpli i ratuje świat przed złymi mocami... ot tyle :-f

---- Grafika ----
Dla osób lubiących 2D (do których sam się zaliczam) grafika będzie stać na przyzwoitym poziomie, sprite-y są elegancko animowane, efektów czarów nie ma za dużo, ale jak już są to są na bardzo wysokim poziomie. Jedno co mi się nie podobało to AMV... Zrobili z bohaterów straszne dzieci (na moje około około 12 roku życia), a do tego bardzo dobrze widać ich... eeee... niezbyt miejskie pochodzenie :) Tak samo jest z lokacjami - pan architekt z MIDAS GAMES chyba się nie postarał... wszystkie lokacje są takie hmm... kwadratowe. Niemniej grafika jest całkiem całkiem - cieszy oko.

---- Dźwięk ----
Nie ma się do czego przyczepić, ale jakością też nie poraża, tym bardziej że utwory w grze dosyć często się powtarzają (choć są w miarę zróżnicowane). Oczywiście nie jest to Valkirie Profile, więc teksty bohaterów są jedynie w chmurkach - ani razu nie usłyszymy jak wydają z siebie dźwięki (co może i jest dobrze, bo nie wiem czy bym wytrzymał głos 12 latków przez cała grę).

---- Gameplay ----
Gra jest trzecią cześcią sagi (jak i ostatnią) i jest najprawdopodobniej najgorszą z nich, z racji źle wykorzystanych pomysłów (gildia, która w ATL II odgrywała rolę drugoplanową teraz jest głównym wątkiem gry - tam chodzimy po nowe misje (czy to główne czy subquesty) i przez to czuć wszystkimi kośćmi liniowość), jak i niezbyt wciągającej fabuły, która to nie jest kontynuacją poprzednich dwóch części, a jedynie luźno do nich nawiązuje (vide statki Romalii, czy wspominanie o Arc-u, głównym bohaterze I części).

Ogólnie rzecz biorąc - gra jest dobra... powiedzmy 2/5, ale nie więcej - jeśli nie grałeś w żadną z gier z serii Arc The Lad to polecam zabrać się za wcześniejsze dwie, a dopiero później rzucić się na trzecią, która to raczej jest już zapychaczem niż pełnoprawnym sequelem.

WAŻNA INFORMACJA!!!!
W grę grajcie na swoich konsolach, gdyż posiada buga, przez którego nie da się kontynuować gry na CD2, jeśli gracie na epsxe czy też innym emulatorze!

Moja ocena: 2/5

2 3.0

Obrazki z gry:

Dodane: 22.12.2007, zmiany: 21.11.2013


Komentarze:

Grałem - kicha !


[Gość @ 31.10.2014, 16:25]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?