Hoshigami: Ruining Blue Earth

Wydania
2001()
Ogólnie
2001, jedna z licznych stworzonych w Japonii gier taktyczno-rpg. Swoją ideą przypomina sławną Final Fantasy Tactics- tak jak tam mamy w niej sporo walk, a tylko trochę łażenia, za to jeszcze więcej czytania- popychających akcję scenek przerywnikowych między walkami. Uwaga- gierka zdecydowanie dla lubiących wyzwania- TRUDNA! :)
Widok
3D
Walka
Turówka
Recenzje
Setzer
Autor: Setzer
12.01.2004

Co powinien mieć dobry Strategy-RPG? Dopracowany system walki? Ładną grafikę? Dobrą muzykę? Wciągającą fabułę? Wiele rzeczy jest ważnych, ale najważniejsze jest to, żeby w grę dobrze się grało. Tego ostatniego zabrakło właśnie Hoshigami.

Grafika w grze jest świetna: dopracowana, kolorowa, z ładnymi animacjami, designem postaci i pięknym cieniowaniem; bije na głowę (i to parokrotnie!) grafikę spotykaną w Final Fantasy Tactics. Nie, nie przesadzam; może nie ma takich efektownych i kolorowych summonów jak w FFT, ale są za to estetyczne, barwne i szybkie ataki. Grafika przykuwa do ekranu; jest wyjątkowa.

System walki zastosowany w Hoshigami jest perfekcyjny i prawdziwie strategiczny. W innych strategy-rpgach strategii jako takiej nie było; była tylko nieco bardziej skomplikowana gra w warcaby. Tutaj zaś mamy podział na RAP; każda postać ma 100RAP w każdej turze. Potężnie opakowany topornik będzie miał ogromną siłę, dużą obronę, ale niską celność i unki; atak zabierze mu 40RAP, a przejście jednej kratki 20RAP. Z kolei zręczna złodziejka ze sztyletem będzie miała mniejszą siłę, wysoką celność i uniki, ale atak zabierze jej 22RAP, a przejście jednej kratki - 17RAP. W tym układzie grając topornikiem trzeba się zastanowić, czy opłaca się podejść do złodziejki i zaryzykować: może do niej podejść te 3 kratki i wykonać atak, ale w turze złodziejki będzie mogła ona wykonać aż 4 ataki na owego topornika!

Zastosowano system zmiennych religii, które kształtują rozwój bohaterów, między którymi istnieją nieco pokemońskie zależności: Amu jest dobra na Zeneth, ale słaba przeciw Gote; Zeneth z kolei jest dobra na Kashis, ale słaba na Amu - i tak dalej. Blisko z tym związany jest system magii: magia, czyli "Coinfeigm" jest zawarta w monetach - ich siłę kształtują pieczęcie zdobywanie w wieżach i kupowane w sklepach. Stosując dobre kombinacje pieczęci monetę można bardzo wzmocnić, stosując złe zaś można zamienić ją w bezwartościowy kawałek żelaza. Pełna swoboda: można stworzyć monety o przeogromnej sile, które można rzucić raz w bitwie i zabiorą 80 RAP; można stworzyć i takie, które nie są w połowie tak silne, ale można je rzucić 8 razy w bitwie, po 2 razy w turze, gdy zabierają 40 RAP. Dochodzi też zasięg i pole działania; nietrudno zgubić się w rozwoju monet, szczególnie łatwo jest przez przypadek poważnie osłabić coinfeigma.

Muzyka i dźwięki w grze nie są szczególnie rewelacyjne: niektóre są znakomite, ale niektóre są w istocie zapętlonymi 20-30 sekundowymi melodiami; Doprowadzić to może niejednego do frustracji - bitwy niekiedy trwają przeszło pół godziny, a wysłuchiwanie takiego zapętlonego 'czegoś' jest co najmniej irytujące. Fabuła jest dość zamieszana, jak przystało na strategy-rpga Atlusa, z potężnym tłem polityczno-historycznym, z wieloma endingami. Nie będę mówił, o czym jest gra, bo i tak byłby to niezrozumiały bełkot; cała fabuła rozwija się wraz z grą i składa się z wielu 'klocków', które po pewnym czasie łączą się w całość.

Gra ma jedną poważną wadę - jest cholernie trudna. Nie przesadzam mówiąc, że to najtrudniejszy rpg w jaki przyszło mi zagrać. Każdą bitwę toczy się z ponad dwukrotnie większą liczbą zwykle silniejszych i lepiej uzbrojonych przeciwników, każdy z nich ma poziom równy najwyższemu w drużynie. Owszem, poziom ten ma pewne granice, których nie przeskoczy, ale żeby do niego się dostać, trzeba levelować 2-3 godziny przed każdą walką. Żeby było ciekawiej, przeciwnicy są zawsze strategicznie rozmieszczeni i całkiem inteligentni. Ach, i jeśli ktoś z drużyny zostanie zabity, to podobnie jak w Tactics Ogre ginie na zawsze. Nieodwracalnie. Tyle że tutaj zdobycie czaru Re Vin (wskrzeszającego) graniczy z cudem. Tak, tak, kochani - ukończenie tej gry to zajęcie na 100+ godzin, i do tego coś, czym można się wozić do końca życia! Możesz powiedzieć kolegom, że skończyłeś/aś Hoshigami, a oni będą cię wytykać palcami i mówić - BÓG!. Mi skończenie gry zajęło "jedyne" 140 godzin. Całe to levelowanie było obowiązkiem, po pewnym czasie przestało być zabawą, a udręką. Kolejne bitwy stawały się męczarnią - z tą grą jest wybitnie coś nie tak. Nie jest ona wyważona. Nieraz zdarzyło mi się trzasnąć w Reset w frustracji, a potem prawie rozpłakać się "bo ostatnio zapisałem 2,5h temu". Jeśli jesteś cierpliwą osobą, która lubi strategy-rpgi, wystaw się na próbę - może to gra dla ciebie...?

Ocena: dla zwykłych rpgowców: 2/10, dla lubiących strategy rpgi: 7/10, dla lubiących wyzwanie: 9/10.

Tekst za zgodą autora przedrukowany z Centrum J-RPG (tragicznie zmarłego;)- http://www.centrum-jrpg.pwii.pl/index.php


Obrazki z gry:

Dodane: 16.04.2004, zmiany: 21.11.2013


Komentarze:

Dziwna recenzja z jeszcze dziwniejszymi ocenami :-)


[Gość @ 15.02.2023, 15:12]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?