Moknę w Szczecinie

Przedwczorajszy dzień spędziłem moknąc w Szczecinie. Plan wycieczki był bardzo ambitny – od zadań bardzo trudnych – jak zdobycie jakichkolwiek informacji na temat mojej pracy z centrali Lotto, do super łatwych, takich jak zamiana talonu prezentowego z 4F na jakiegoś fanta. I jak to w tym przewrotnym świecie bywa – super trudne elementy zakończyły się sukcesem, a poległem na najłatwiejszym, ale może po kolei 😉.

Mokro, zimno i ciemno – nie o taką jesień walczyliśmy

Pogoda na mój wyjazd trafiła się chyba najgorsza z możliwych – padało cały czas, czasem jedynie delikatnie zwalniając, ale ogólnie napierdzielając deszczem i wiatrem tak, że parasolka nic nie dawała i buciki (tu mój błąd, bo bezmyślnie polazłem w letnich) i skarpetki były przemoczone już po 10 minutach. Spodnie też po dłuższej chwili się poddały i poczułem mokro w majtach, nawet kurtka coś tam popuściła i rękawy bluzy też były mokruteńkie. Byłem tylko 40 km i pół godziny pociągiem od domu i gorącego prysznica i suchych ciuchów, ale od razu wyobraziłem sobie siebie w podróży – w takim deszczu i zimnie, przemoczony, z perspektywą spania w zimnym namiocie i niemożnością nałożenia czegoś suchego. Nie jest to zbyt miła perspektywa, ale i z takimi atrakcjami muszę się liczyć szwędając po świecie bez kasy 😀.

Zacząłem od wizyty w biurze Lotto. Moją wymówką było podpisanie aneksu do umowy – wpakowałem się do kadr i zacząłem robić zamieszanie, bo zadawałem niewygodne pytania o niektóre podpunkty dokumentu (w stylu 'co znaczy skanowanie unieważnionych dokumentów z punktu 3?” albo „o czym mówi punkt 5 załącznika 1 odwołując się do lit f) pkt 1, podczas gdy ten punkt ma tylko litery a-d?”. – tak, miałem w pracy któregoś dnia za dużo czasu i przeczytałem umowę w prawo i w lewo wyłapując kupę nieścisłości i błędów 😀). Kadry nie znały odpowiedzi na moje pytania, wywołany przez telefon szkoleniowiec też nie, ale i tak kazali mi podpisać i się nie mądrzyć 😀. Przy okazji zadałem pytanie o moją dalszą karierę zawodową – czy dostałem tą pracę z automatami czy nie. I ku memu zaskoczeniu uzyskałem odpowiedź – że a i owszem i zaczynam prawdopodobnie od 1 grudnia i że jak to, nikt mi jeszcze o tym nie powiedział, myśleli że już wiem? 😀. /spoiler alert – edycja wpisu ze stycznia 2022- nadal na tą umowę czekam, oczywiście kłamali/

Kolejny punkt wycieczki – Urząd Wojewódzki i odbiór paszportu. Tym razem też poszło zaskakująco sprawnie, bo po ostatniej wizycie gdy czekałem ponad godzinkę w kolejce spodziewałem się najgorszego, a tu – sprawnie w 5 minut było po akcji. Być może pomogła ta kijowa pogoda, bo kto nie musiał, to się nie pałętał załatwiać spraw urzędowych. Paszport ładny, każda strona na wizy ma inny obrazek w tle – a to Piłsudski, a to Maryja, a to Kaczyń… a nie, tego ostatniego jeszcze tam nie wsadzili.

Kibelek w Urzędzie Wojewódzkim – bardzo spoko, polecam

Podniesiony na duchu udanymi sprawami uderzyłem po najdroższy brakujący mi sprzęt na wyjazd – nowy telefon. Po wielogodzinnych researczach wybrałem sobie wcześniej upragniony model. A tu zonk, sprzedawca dziwnie na mnie popatrzył i mówi, że to słaby pomysł, bo ten telefon od roku nie ma dostępu do sklepu googla, więc żadnej aplikacji sobie normalnie nie zainstaluję. Ups, moje researcze jak widać nie są na najwyższym poziomie. Nie poddałem się jednak i dałem sobie wcisnąć inny model, o którym wcześniej nawet nie słyszałem – Oppo A74. Sprzedawca miał taki sam i pokazywał mi na nim zdjęcia swojej żony, żeby zademonstrować jakość kamerek. Skusiłem się i jestem uboższy o 1035 zł, ale bogatszy o nowy aparat. Którego jeszcze nawet z pudełka nie wyciągnąłem – zajmę się tym dziś. Chyba.

I na koniec – 4F. Tu miałem talon prezentowy na 100 zł i byłem pewien, że coś tam sobie wybiorę – w grę wchodziły albo kąpielówki albo bielizna termalna. Ale srogo się zawiodłem – kąpielówek już nie ma, bo po sezonie, a bielizny jeszcze nie ma, bo podobno za ciepło i jeszcze sezonu nie ma. Huh. Zresztą, ceny tam są jakieś kosmiczne. Za 99,99 zł mogłem kupić sobie bejzbolówkę albo dwie – trzy pary skarpetek. I tyle. Czyli jednak prezent od Lotto cały okazał się być bezwartościowym badziewiem 😀. Karty nie zrealizowałem, a ocieplające kalesony kupię sobie (jeśli zechcę, bo jeszcze nie wiem czy chcę) za jakieś grosiwa w Pepco czy coś.

Szczecin w deszczu

Mimo wszystko- wyjazd do Szczecina udany. Paszport, telefon i wieści o pracy to całkiem niezłe osiągnięcie jak na jeden dzień i w sumie warto było zmoknąć.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments