W nocy za dużo nie pospałem, bo miałem łóżko koło kibelka i się kręcili z pozostałych pokojów, pod oknem ktoś kibicował jakiemuś niezidentyfikowanemu wydarzeniu sportowemu do 2 w nocy, a gdzieś koło czwartej przyszedł typ budzić na modlitwę. A potem darli się z kilku okolicznych minaretów naraz i na dodatek nie zgrywali się, więc była totalna kakofonia. Ale przynajmniej obudziłem się (gdy w końcu na te uczciwe cztery godziny snu zapadłem) ze wszystkimi organami wewnętrznymi. Sukces!

Odkrycie #214 – #215

Jak najlepiej zwiedzić obce miasto w moim stylu? Robiąc sobie po nim spacer niekoniecznie po najoczywistszych punktach widokowych. Z mojej zapyziałej dzielnicy ruszyłem ku tej najbardziej reprezentacyjnej. Poranną porą miałem bardzo rześką pogodę, jakieś +23 stopnie i nie było parówki. Bez większych problemów udało mi się przespacerować te kilkanaście kilometrów. Moim celem był Burj Khalifa – póki co najwyższy budynek świata – 826 metrów wysokości. I o ile po drodze widziałem tylko tubylców i przyjezdnych pracowników, to pod wieżowcem był już wysyp turystów – dominował język rosyjski. Przegląd mody też w pełnym zakresie – od pełnego zakrycia włącznie z firanką zasłaniającą oczy po rozdekoltowane laski z pupami na wierzchu. Faceci w większości jednak długie spodnie – w krótkich spodenkach tylko sporadycznie widziałem nie-turystów. Burj Khalifa robi wrażenie, trzeba głowę zadrzeć naprawdę mocno do góry, by objąć ją całą wzrokiem, a na dodatek odbijające się od niej słońce oślepia, więc obserwacja nie jest łatwym zadaniem. Dookoła pełno innych wieżowców, miasto wydaje się ciągnąć po horyzont (te dalsze wyglądały jakby były zakryte smogiem, ale to zapewne piasek pustynny). W mieście panuje ogromny ruch, ulice mimo że bardzo szerokie to i tak zapchane autami, ale w przeciwieństwie do takiego Egiptu, ilość trąbienia była tu raczej symboliczna. Bardzo spodobał mi się też fakt, że też w przeciwieństwie do Egiptu i Maroko, tutejsi Arabowie mają wywalone na przyjezdnych i nikt mnie nie zaczepiał ani nie zagadywał.

Przy wieżowcu znajduje się słynne centrum handlowe – Dubai Mall. W środku ponad 1200 sklepów, wielgachne akwarium, wodospad, lodowisko. Kolos. Ceny tutaj już szalone – widziałem sklepy, w których na półkach były tylko trzy różne zegarki (po 1 sztuce), popcorn po 100 zł za woreczek i inne cuda. Tu faktycznie Dubaj jest ciut drogi – ale tu się przyjeżdża, by zaszaleć i wydać nadwyżki pieniędzy, a nie oszczędzać jak ja🤪.

Obecnie siedzę znów na lotnisku i czekam na kolejny lot. Potrwa 11 godzin, więc lekko nie będzie. I już nie było, bo proces imigracyjny nie był najprostszy. Musiałem wypełnić formularz online (trudniejszy niż do USA), okazać go na lotnisku, babka chciała też zobaczyć mój bilet powrotny. Kupiłem na tą okazję najtańszy lot (którego nie zamierzam wykorzystać)- wypadł mi do Hong Kongu za 31 euro. Babka się przyczepiła, że chce zobaczyć moją wizę do Chin. A tej oczywiście nie mam – zacząłem coś ściemniać, że jestem w trakcie jej uzyskiwania i będzie mi potrzebna za 3 tygodnie, więc czas mam. Była nieugięta. Wezwała w końcu swojego szefa, który szczęśliwie stanął po mojej stronie, mówiąc, że wiza to mój problem – ważne, że mam bilet wylotowy. Uff. Kończę, bo muszę już wsiadać do samolotu – na miejscu o 7 rano (w Polsce będzie czyli północ).

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
sirpaul

łe tylko Burj Khalifa ? myslałem ze inna Khalifa, swoją droga jak już tak jezdzisz po swiecie to moglbys robic zdjecia z celebrytami, brac od nich autografy albo robic sobie zdjecia w miejscach gdzie kręcili jakies słynne sceny z filmów