Sto lat mi

+4 kwadraty

Kolejny tydzień, kolejne nudne „przygody” z urzędami i zakupami do domu. Mieliśmy poumawiane wizyty praktycznie na każdy dzień tygodnia, spędziliśmy w tych przeróżnych miejscówkach kupę czasu, a jak się tak dobrze zastanowić, to postępy w załatwianiu spraw niewielkie, żeby nie rzec żadne. Jeden oddział odsyła do drugiego, tamten do trzeciego, a ten trzeci znów do pierwszego. I każdy chce dokumentu, który można zdobyć w kolejnym/poprzednim, ale nie ma jak przerwać tego zaklętego kręgu. Po dwóch tygodniach takich bezowocnych spotkań i wypraw w końcu poddaliśmy się i z bolącym sercem wykładamy kasę na wizytę u pani adwokat, która (oby!) będzie miała te wszystkie sprawy w małym paluszku i w końcu coś ruszy. Albo zedrze z nas kasę i dalej będziemy w tym samym punkcie, tylko biedniejsi. Nawet by mnie to w sumie nie zdziwiło 😀. Z prądem sprawa też bez postępów. Znaczy poniekąd jakieś są, bo przyszła inspekcja i chciała wlepiać 3 tysiaki euro kary za nielegalne instalacje i trzeba było mocno argumentować i przekonywać (poskutkował dopiero argument pod tytułem „łapówka”​), żeby przymknęli oko. Dostaliśmy tydzień na załatwienie tematu, zanim wrócą z kolejną kontrolą. Póki co więc prąd został podczepiony legalnie, i „po staremu”, ale już bez kładzenia instalacji w ścianie, kable pałętają się po podłodze i drzwi wejściowe się na noc nie dają zamknąć, ale według ekipy techników jest ok 🙂. Kilka miesięcy temu byłby to dla mnie powód do paniki, teraz jestem już na tyle przyzwyczajony do kanaryjskich zwyczajów, że przyjąłem to z godnością i spokojem ducha 😀.
W tym tygodniu udała mi się tylko jedna wyprawa – ale za to pogoda naprawdę dopisała. Skończyły się letnie upały, temperatura jest w sam raz na spacery – około +24, słońce, mimo że cały czas świeci, to już nie wypala karku, tylko przyjemnie ogrzewa. Tym razem zaryzykowałem szlak w głębi wyspy. I udało się – trasa prowadziła urokliwymi górskimi ścieżkami – wejście na nią maps.cz proponował dość ukryte, bałem się, że znów czyjeś podwórko albo ścieżka tylko dla kozic – ale jednak okazał się uczciwą starą górską drogą. Takie lubię najbardziej – ciche, bez ludzi, tylko ja, przyroda i zero odgłosów cywilizacji. Mieszkanie w Las Palmas zaczyna mi mocno doskwierać – jest tu za głośno, za dużo ludzi, za mało miejsca, za dużo bodźców, zwłaszcza dźwiękowych. Przejazd autobusem to horror, w środku wiecznie coś skrzypi, gwiżdże, a Hiszpanie do tego drą się niemiłosiernie do siebie nawzajem i do telefonów – to jedna z najgłośniejszych nacji, z jakimi miałem do czynienia. Ucieczka w głuszę to jedyna metoda na ukojenie moich uszu w takich warunkach 🙂.
I w tym tygodniu tyle ode mnie – w sumie nic szczególnego do przekazania nie miałem, ale podobno wolicie, jak piszę na bieżąco niż raz na miesiąc 😀.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Gagarin

Wpis po tygodniu, super 🙂 To może teraz codziennie 😛

GodOfWar

No! I taka systematyczność zasługuje na pochwałę 🙂

Domi

Halko ja tylko tu wspomnę ze poniedziałek dzis