Prawie jak na Syberii

Nad Filipiny nadciągnął niż albo wyż (nigdy się w tych meteorologicznych czarach nie wyznawałem) z wyjątkowo mroźnym powietrzem znad Syberii. Na jednej z wysp zanotowano rekordowo niską temperaturę dla tego kraju – zaledwie +6 stopni. Do mojej wyspy mróz też dotarł i temperatury w nocy spadły nawet do +26 stopni 😆. Ale przyszedł też mocny wiatr, morzem trochę pofalowało, na brzegu widziałem wyrzuconą całą masę parzących w dotyku meduz (a to jeszcze nie ich pora, opanowują tutejsze wody w czerwcu i wtedy pływanie bardzo ryzykowne). Ogólnie tutejsze wiadomości cały czas pokazują jakieś dramaty na którejś z tych 800 zamieszkanych wysp – powodzie, lawiny, całe wschodnie Mindanao objęte obszarem klęski żywiołowej. Czyli – w końcu jako takie warunki do dłuższego spaceru.

Ruszyłem na zachód wyspy – moim celem był niewielki park przyrody z lasem namorzynowym. Jeszcze nigdy takiego na żywo nie widziałem, więc motywacja była. Było oczywiście gorąco, ale wiatr sprawiał, że dało się iść – i w sumie pyknęło mi ponad 16 km. Nowy wyspiarski rekord. Bardzo fajne było wyjście z obszarów zabudowanych (mieszkam na wiosce, ale i tak tu mnóstwo ludzi) – widziałem pierwszy raz kilka nieznanych mi gatunków ptaków – białe niby czaple, żółte tropikalne ale zdecydowanie nie papugi, kupę dla odmiany znanych jaskółek (w sensie dużo, nie dosłownie kupsko!). Opisy przyrody u mnie prawie jak w Panu Tadeuszu, tak obrazowe i edukacyjne 😆. Podoba mi się tu też to, że jest w miarę czysto. Plaże zawsze wysprzątane, ulice to samo, na bezdrożach zdarzało mi się mijać kupki śmieci, ale nie był to poziom Turcji albo Egiptu. Taka bardziej Polska sprzed 30 lat 😆. W sklepach zabronione tu jest sprzedawanie foliowych torebek, zakupy pakują do papierowych, częstym widokiem są ludzie zamiatający przed domostwami. Biednie, ale czysto, czyli jednak się tak da.

I cyk, kolejne dwa kwadraty

Do parku dotarłem przez zagajniki kokosowe z ogromnymi ilościami łupin, które z daleka wyglądały jak sterty czaszek. Park faktycznie niewielki, ot kilka pomostów, z których z góry można sobie pooglądać przyrodę. Wejściówka jakieś 5 zł i pewnie bym się nawet skusił, ale akurat przyjechały dwa busiki lokalsów na wycieczkę i całe pomosty były zapchane. Ale nic straconego, bo tuż obok można było sobie po namorzynach połazić za darmo – i to nawet dość daleko od brzegu, bo akurat był odpływ – widziałem typa brodzącego prawie na granicy mojego wzroku, a był w wodzie raptem po kolana. I jeszcze kącik edukacyjny – ku przypomnieniu, namorzyny to roślinność lądowa, ale rosnąca na przybrzeżnych wodach morskich – wyewoluowały te drzewka i krzaki w ten sposób, że korzenie mają jeszcze sporo nad ziemią i to one są zalewane przez przypływ, reszcie rośliny krzywda się nie dzieje. Pas takich lasów może się rozciągać nawet do kilku kilometrów wgłąb morza – czyli ziemna inwazja na królestwo wody.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Magda

Ten piękny język na ostatnim zdjęciu pokazał bananowiec karłowaty.

Magda

Muszelki to „domki” małż św. Jakuba… W Polsce za 1 kg – ok. 180zł.