Wakacje

W końcu doczekałem się – wakacje! Całe cztery dni wolnego pod rząd! I oczywiście trafiłem w moment, gdy pogoda jest totalnie do bani, niby koniec sierpnia, a zimno, a na dodatek pada. No cóż. I tak w sumie to już po wakacjach, bo piszę to już po powrocie, znów siedząc w pracy – i nawet zrobiło się cieplej i słonko wyszło, co to za oszukaństwo!

W czwartek przepracowałem grzecznie 11 godzin, zamknąłem lotto o godz. 20:00, zjadłem kilka parówek i zacząłem się pakować. Nocny pociąg miałem o 21:44 – padać zaczęło gdy wyszedłem z plecakiem na dworzec. Pociąg startował ze Świnoujścia, więc miał niecałą godzinkę drogi. A i tak zdążył złapać 15 minut opóźnienia. Przesiadkę miałem mieć w Warszawie i miałem na nią rano kupę czasu, bo ponad 2 godziny. Spoiler alert – okazało się to być za mało – pociąg w którymś momencie w nocy całkiem nam się rozkraczył, podobno popsuła się lokomotywa. Ale to pikuś, bo popsuły się też drzwi między wagonami i przez jakaś godzinkę postoju automatycznie się otwierały i zamykały, tyle że nie ze zwykłą prędkością, a na całej parze. Rozkoszny dźwięk do słuchania o 2 w nocy – i jeśli kiedyś będę chciał kogoś torturować, to zapomnijcie o zrywaniu paznokci albo przypalaniu – posadzenie koło takich drzwi działałoby lepiej. Ja byłem gotów zdradzić wszelakie sekrety, byle tylko to się już skończyło 😀.

Więzienne prycze pociągowe

Z jakiegoś powodu w pociągu lepiej mi się śpi na siedząco, ale postanowiłem zabawić się w burżuja i wykupiłem kuszetkę. Dwa potrójne zestawy łóżek piętrowych w przedziale, czyli 6 śpiących osób, moje miejsce było na samej górze i kiedy się załadowałem, reszta była już zajęta. Na cichaczu i po ciemku, dokonując cudów akrobatyki wspiąłem się z plecakiem na samą górę, udało mi się nikogo nie obudzić i jakoś na tej swojej niewielkiej półeczce pod sufitem zainstalować (obstawiam po chrapaniu że spali dalej). Trochę się z zasypianiem pomęczyłem, potem obudziły mnie te cholerne drzwi podczas postoju, ale w końcu usnąłem. Dziadki z innych łóżek wstali o 6 rano (czyli 3 godziny przed wysiadaniem) i stwierdzili, że nie odwzajemnią uprzejmości – zaczęli hałasować, gadać i dobrze się bawić, nie zwracając uwagi na osoby które próbowały nadal spać – niestety jest to reguła, a nie wyjątek w tego typu moich podróżach. Nie szkodzi, trening wytrzymałościowy mi się taki też przydał 😀.

Początkowy plan zakładał przesiadkę w Warszawie po 2 godzinnych oczekiwaniu na kolejny pociąg – jak już zresztą wspomniałem wcześniej. Kiedy jednak zadzwoniłem do siostry, by pochwalić się że do niej przyjeżdżam, ta zgasiła mnie informacją, że środa- piątek jedzie ze swoimi ledwo nastoletnimi bąbelkami do Warszawy. Plan został więc zmieniony na wersję taką, że zostaję w stolicy z nimi i zwiedzam do 17ej, gdy razem pociągiem wracamy do rodzinnego Chełma. Biletów nie zdążyłem zwrócić i pogodziłem się ze stratą – ale w związku z tym, że pociąg się spóźnił, wycwaniłem się, udałem do kasy i oprotestowałem ten fakt, domagając się jednak zwrotu kasy. Co prawda bez paragonu zakupu nie chcieli mi wypłacić, ale wypisali pismo potwierdzające moje roszczenia – teraz muszę albo znaleźć paragon (i raczej mi się to uda) albo iść do banku, żeby mi oddrukowali – niemiła pani w okienku nie chciała oglądać dowodu wpłaty na moim telefonie, chciała mieć świstek w garści.

Stolyca

Zwiedziliśmy więc sobie Złote Tarasy, siostra podrzuciła mi najpierw jednego, a potem obie sztuki potomstwa, a potem chwilę sama się poczilałtowała w jakichś ciuchlandach, pojeździliśmy tramwajami, metrem, zajrzeliśmy do McDonaldsa (dwa razy), raz na ciacha, odwiedziliśmy ciotkę, obejrzeliśmy kolejkę na taras widokowy w Pałacu Kultury i dzień zleciał. Po kolejnych kilku godzinach w pociągu, dojechaliśmy w końcu do domu. Moja podróż trwała więc dobę bez kilku minut.

Dwa dni w domu spędziłem na oglądaniu deszczu zza szyb, ale kilka razy udało mi się na rower wyrwać – ale w sumie ujechałem przez te 2 dni niecałe 25 km, więc szału nie ma. Wczoraj rano wsiadłem w kolejny pociąg i po dwóch kolejnych przesiadkach i tylko 12 godzinach w podróży dotarłem do Goleniowa. Wakacje skończone, czas wracać do pracy.

Ustalanie kwietniowej trasy Camino – ale o tym więcej następnym razem.
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments