Greckie wakacje

A dziś dla odmiany miałem bardzo spokojny i wyluzowany dzionek, można wręcz rzec, prawdziwe wakacje. Wybierana w ciemno i dosłownie po ciemku miejscówka na spanie okazała się strzałem w dziesiątkę – nie niepokoił mnie ani zwierz, ani człowiek. Rano mogłem spokojnie wrócić do miasta i złapać jedyny autobus, który jechał do wyroczni delfickiej. W teorii nie było to daleko, bo w linii prostej jakieś 60 km – ale raz, że w Grecji to tak nie działa przez góry, które trzeba objeżdżać, a dwa, że lokalne autobusy lubią dodawać sobie drogi. I faktycznie, jechaliśmy 2,5 godziny i nawet była przesiadka, o której mi nikt przy sprzedawaniu biletu nie mówił – ale kierowca widać był na to przygotowany, bo przyszedł z drugiego autobusu na właściwej stacji i głośno i wyraźnie zaczął się wydzierać po angielsku, zachęcając do zmiany 😜. Autobus jechał też bardzo fajnymi poboczami, odwiedzał małe górskie wioski, oczywiście zabierał też dzieciaki ze szkoły i rozwoził po ich górskich osiedlach. To lubię w tej podróży – odwiedzam dużo bardzo turystycznych i reprezentacyjnych miejsc, ale i pałętam się po „prawdziwych”, normalnych, a często wręcz brzydkich – ale to też ma swój urok.

W Delfach zatrzymałem się na campingu – dostałem swój namiot z czterema łóżkami. Miasteczko leży dość wysoko, u podnóża masywu Parnas, czyli góry na której jak wierzyli Grecy mieszkał Apollo i jego muzy. Z góry widać morze, są tu też ruiny wyroczni i muzeum, ale to już sobie zostawiam na jutro. Dziś zrobiłem pranie, pokąpałem się w basenie (pierwszy raz od Wenecji, czyli od czerwca), pospacerowałem i zajrzałem do tawerny na obiad. Wziąłem jakiś dziwny zestaw grecki, w którym co chwilę donoszono mi kolejne danie – w sumie 6 potraw i dwa popitki. Dobrze, że porcje nie takie wielgachne, ale i tak miałem problem z wchłonięciem tego wszystkiego. Ale bardzo dobrze, przydał mi się i odpoczynek i wyżerka 😜.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments