Podsumowanie podróży

Troszkę się zaniedbałem z wpisami, wszystkie trzy osoby, które tu zaglądają i z tego powodu odczuły dyskomfort – serdecznie przepraszam, już nadrabiam 😀.

Co tu ja ostatnio? Ojoj, miesiąc temu? Upps.. Czyli ostatnio się rozstaliśmy, gdy zbierałem manatki, by lecieć z Paryża do Gdańska. I tako też uczyniłem. W Polsce przywitała mnie zima, uciekł mi pociąg przez spóźniony samolot i musiałem kombinować z kilkoma przesiadkami, by dojechać do Goleniowa. Wreszcie jednak, po równo 350 dniach od opuszczenia moich progów, znów je przekroczyłem. Podróż dobiegła końca, okrażenie świata zostało oficjalnie zamknięte, a ja byłem w miejscu startu. Przez ten rok odwiedziłem 37 państwa na czterech kontynentach, pobiłem rekordy północy, południa, wschodu, zachodu i wysokości, dotarłem dalej niż jakikolwiek z moich przodków. Lizałem lodowiec, leżałem w piaskach pustyni, spałem na ulicy w Atenach, w parku w Turcji, na ławce w Rydze i Mediolanie, rozbijałem namiot w opuszczonym hotelu, na kurhanach wikingów, niemieckim placu zabaw, nad samym brzegiem najbardziej na północ wysuniętego punktu Bałtyku, greckim wysypisku śmieci, fińskim przystanku autobusowym, telepałem się z zimna na krze kanadyjskiego jeziora, mdlałem z gorąca zwiedzając ruiny przedgreckich cywilizacji, spałem z chrapaniem w kościele na pogrzebie domniemanego szefa mafii sycylijskiej, skakałem na płynący prom, dokonałem przesiadki z łodzi na łódź na środku Nilu, uciekałem przed tureckimi żołnierzami w okupowanej przez nich części Cypru w zakazanym mieście, w innym tureckim zakazanym mieście nocowałem na legalu dzięki pomocy jakiejś lokalnej szychy, widziałem walki kogutów w kurdyjskiej wiosce, ruiny Efezu, Troi, Pompejów, wspinałem się na dymiącą wulkaniczną parą Etnę, patrzyłem przez granicę na Rosję, Ukrainę, Białoruś, Sudan i Syrię, w Turcji odwiedziłem miejsca zniszczone później przez ogromne trzęsienie ziemi, w Stambule byłem tydzień po eksplozji ładunku wybuchowego na głównym deptaku, w Japonii kłaniały mi się sarny, dzikie małpy skakały dookoła mnie, udało mi się tam też znaleźć pierwsze kwiaty kwitnącej wiśni, podróżowałem też w czasie – walentynkowa doba trwała ponad 40 godzin dzięki taktycznym zmianom stref czasowych, wspinałem się też na lodowce w Alpach, na Kaukazie, w górach Szwajcarii, na Mount Fuji podjąłem próbę zimowego wejścia, spacerowałem nad Eufratem, Sekwaną, Dunajem, Renem, Tybrem, Wisłą i Nilem, oglądałem piramidy starsze niż te kairskie, zwiedziłem dziesiątki muzeów i widziałem więcej dzieł sztuki niż przez całe dotychczasowe życie w sumie, brałem wspólną kąpiel w publicznej łaźni z gołymi lokalsami, opalałem się na plażach Azorów, Hawajów, Wysp Greckich i Japońskich, nie dałem się chorobie morskiej podczas prawie 20-godzinnego rejsu, ale pokonał mnie wiszący most w górach Kaukazu, zrobiłem pieszo jakieś 5000 km, cała podróż wystarczyłaby mi do dwukrotnego okrążenia Ziemi po równiku – ponad 80.000 km, korzystałem z gościnności i pomocy rodziny, przyjaciół, znajomych, nieznajomych i wrogów (pozdro dla Tomka z Norwegii!), próbowałem lokalnych specjałów: renifera, wielbłąda, trujących ryb i gęsich wątróbek, za kołem podbiegunowym odwiedziłem świętego Mikołaja w jego wiosce i na audiencji opowiedziałem mu o swoich przygodach, cofając się mentalnie do wieku pięciu lat i miętoląc w rękach skrawek sweterka 😀, widziałem Wieżę Eiffela, Stonehenge, Sfinksa, Partenon, chyba pięć z siedmiu starożytnych cudów świata, nie dałem się skusić na przegranie fortuny w Las Vegas, nie utopiłem się w wodospadzie Niagara, nie spadłem w postaci kuli ognia podczas żadnego z 21 lotów samolotowych, widziałem kolosy w Abu Simbel, tureckie świątynie, które cofnęły naszą wiedzę o początkach cywilizacji o kilka tysięcy lat wstecz, przeciskałem się przez podziemne korytarze Kapadocji, przeciskałem też przez ścisk kilku tysięcy fanów gier i anime w tokijskiej dzielnicy Akihabara, moczyłem stopy w prawie dwudziestu różnych morzach i… bawiłem się znakomicie w każdej chwili tej wyprawy. To był zdecydowanie najbardziej emocjonujący rok mojego życia i decyzja o wyruszeniu w trasę była znakomitą decyzją.

Ufff. No dobra i co dalej? Rok przeznaczony na podróż dobiegł końca, skończyła się umowa na wynajem mieszkania. Trzeba wrócić do płacenia za prąd, gaz, wodę, śmieci, spłatę kredytu – a wszystko to pod moją nieobecność podrożało jak oszalałe – zostawić wam kraj na 12 miesięcy i prawie nie ma do czego wracać! Co mi pozostaje? Znalezienie pracy, w której będę grzecznie siedział przed tabelkami Excela od 8 do 16, dzień po dniu, tylko po to, żeby ledwo związać koniec z końcem? Nie o taką przyszłość nic nie robiłem! Jeśli już muszę pracować, to poproszę o pracę na jakiejś ciepłej wyspie, z ładnymi widokami, ciepłą wodą, jakiś wulkan też byłby wskazany, dziewczyny w bikini przez cały rok mile widziane, ale tu mogę pójść na kompromis – niech będzie moja strata, bikini przez 10 miesięcy w roku. Tylko poważne oferty proszę kierować pod mój adres emailowy.

/Update – dziękuję za wszystkie zgłoszenia, wybrałem najbardziej korzystne. Mieszkanie goleniowskie wynająłem na kolejny rok, mam już w garści bilet na lot – 22 kwietnia, więc został mi niecały tydzień. Blog tym samym żyje nadal, wkrótce spodziewajcie się kolejnych relacji 😀.

Trasa dookoła świata
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Gagarin

Może tylko 3 osoby, ale liczy się jakość a nie ilość :p a zaglądam tu codziennie, to już zastąpiło poranną gazetkę. Żądam częstszych wpisów :p

Venra

Gdyby to były video blogi strzelam na luzie byłbyś w topie polskich youtubowych podróżników. A i zarobić by się dało na tym

sirpaul

i co już koniec? a Wyspa Wielkanocna? a Arktyka, a Antarktyka? muszę nadrobić wpisy bo dawno nie czytałem 😛 ,nie sądziłem ze tak szybko się skończy 😛 (Fileasa Fogga nie pobiłeś :P) teraz książkę napisz o przygodach i będą Ci zapraszać do programów śniadaniowych różnych telewizji 😛