Kapliczki

Jeszcze jedną ciekawą postać spośród graczy, zostawiłem sobie na osobny wpis. Zagląda do mnie jeszcze jeden staruszek, dość ciekawie ubrany, na czarno, jakby w strój mistrza kung fu, a na głowie ma czarną jak-to-się-nazywa-co-nosi-papież. Dziadek jeździ też motorem i na to wszystko nakłada jeszcze hełm, więc gdy zdejmuje, to szok jest większy. Gostek jest mocno odjechany i ma mało styczności z rzeczywistością, ale jest dość sympatyczny. I tak jakoś po kilku wizytach zaczął mi opowiadać o sobie i swoim życiu.

Z jego opowieści wynika, że gdy był młokosem, doznał czegoś na kształt objawienia, czy natchnienia. Ze smutkiem przyznał, że nie widział ani Maryi ani aniołów, ale coś mu kazało zagospodarować jar po niemieckiej żwirowni, ukryty na polach pod miastem. I tak przez 30-50 lat (motał się w zeznaniach ile mu to zajęło) tworzył swoje dzieło. Zaprosił mnie też do odwiedzenia miejscówki i zaintrygowało mnie to na tyle, że wczoraj, po przepracowaniu tylko 9 godzin wybrałem się tam – w obie strony wyszło mi niecałe 9 km, więc odległość w sam raz.

Porzucony wąwóz w środku niczego

Żeby tam dotrzeć trzeba było faktycznie trochę pokluczyć po polnych i leśnych dróżkach, ale jak się wiedziało czego szukać (kreślonych krwią albo chyba jednak czerwoną farbą strzałkach na polnych kamieniach), nie było problemu ze znalezieniem dołu. A w środku czekały mnie dość… interesujące widoki. Edward, bo tak ma na imię nasz bohater, jak sam przyznał, szkoły skończył tylko pięć klas, a na sztuce się zupełnie nie zna. Postanowił jednak pobawić się w architekta, rzeźbiarza i planistę przestrzennego. W jarze powstało coś, co mapy internetowe i lokalsi nazywają „kapliczkami”. Jest droga krzyżowa, złożona z… hmm nazwijmy to instalacji.

Kapliczki to skupiska pomalowanych kamieni, oblanych cementem. Do tego koślawymi literami wypisane tabliczki z opisem stacji. Ma to swój horrorowy schizowy posmaczek, choć ja w tym artyzmu nie znalazłem. Ale może się nie znam i za jakiś czas o panu Edwardzie będzie tak głośno jak o Nikiforze, czy innym ludowym artyście prymitywnym. Zresztą – obczajcie na zdjęciach jak to wygląda. Gdyby przymknąć oczy, skrzywić głowę i dać się ponieść wyobraźni, można się pokusić o porównanie do barcelońskich fanaberii Gaudiego, które na całym świecie są okrzyknięte jako dzieło geniuszu.

Geniusz czy kicz?

Edward marzy aby jego dzieło zmieniło się w miejsce kultu, by powstał obok kościół, a pielgrzymki wiernych ciągnęły jak do Miedziugorii (jego własne słowa). Pielęgnuje miejsce cały czas, wszystko też jest dziełem tylko jego, nikt mu nie pomagał. Nadal jeździ tam swoim motorkiem, by skosić trawę, przyciąć drzewka, czy poprawić którąś z kapliczek. Twierdzi też, że kamienie tam same rosną i instalacje powiększają się. Czasem ktoś z wierzących lokalsów zaniesie tam znicz, czy kwiatki, póki co nikomu nie chciało się tego zdemolować czy zwandalizować- i mam nadzieję, że tak zostanie.

Ja tam się nie znam 😀
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments