Wrzesień miesiącem wydatków

Tydzień choroby za mną – przetrzymało mnie dłużej niż zwykle – do tej pory jeden dzień porządnego snu zwykle mi wystarczał do pokonania jesiennego przesilenia. Jestem przyzwyczajony do samotnego chorowania – nikt się już mną nie opiekuje od jakichś 20 lat albo i więcej. Nie mogę się nad sobą rozczulać, nie mam na kogo liczyć, muszę sam sobie radzić 😀. Tak było z wycinaniem dziury w brzuchu w zeszłym grudniu, gdy wróciłem ze szpitala sam i sam od razu zacząłem się sobą opiekować (ze zdobywaniem posiłku włącznie) – i w sumie ok, bo dzięki temu nie martwię się chorowaniem w podróży – też będę musiał sam o siebie zadbać i mam w tym praktykę i doświadczenie – czy walcząc z malarią w Zimbabwe, czy z uczuleniem po ugryzieniu przez jadowitego pająka w Turcji – poradzę sobie jakoś, nie przeraża mnie to.

26 września, ładnie!

Tym razem jednakże chorowanie się trochę rozwlekło. W końcu przestawiłem się na trzy porządne posiłki dzień po dniu, bez oszczędzania, odespałem kilka dni, doprawiłem domowym winkiem i jestem już w pełni sił fizycznych i psychicznych – przez ostatnie trzy dni wznowiłem nawet leśne spacery. Dziś pyknąłem 12 km po okolicy, ale i dziś pogoda najładniejsza – sam t-shirt, ale za to długie spodnie. Trochę początkowo żałowałem, bo jednak za gorąco w dżinsach, ale jak drugi i trzeci raz przedzierałem się przez pokrzywy i szarpiące mi spodnie gałęzie ostu, pogodziłem się z gorącem i żałować przestałem 😀. Spotkałem też kilka padalców i zaskrońców – to tu częsty widok. W którymś momencie drogę przegrodził mi też taki większy patyk, na oko 1.5 metra. Oczami wyobraźni zobaczyłem już siebie w dżungli Amazonii wypatrującego wielkich węży pod nogami. Wczułem się na tyle, że podkradłem się do patyka na paluszkach i… wtedy patyk wykonał w tył zwrot i zaskakująco szybko spierdzielił w krzaki. Kurde, to jednak nie była moja wyobraźnia – to było prawdziwe bydlę – i gdyby chciał, nie dałbym rady mu uciec, takie szybkie O_o.

Dobiega końca czwarty miesiąc mojej pracy, ale we wrześniu nic niestety nie dorzucę do moich wyjazdowych oszczędności – za dużo miałem bieżących wydatków. Opisywane dwie wizyty u dentysty kosztowały mnie 400 zł, wizyta z tego tygodnia, o której jeszcze nie pisałem – kolejne 600 zł. Zrobiłem trzy kolejne ząbki. A w przyszłym tygodniu kolejne 2 zębiska i przymierzanie szyny – w sumie to będzie znów 550 zł. A kolejny tydzień to wyrabianie szyny – i znów 250 zł. Nie ma szans na oszczędzenie, leczenie zębów jest droższe niż podróż dookoła świata!!! Inne wydatki to bluza (150 zł), plecak (350 zł), paszport (150 zł – jadę składać wniosek we wtorek, wizytę umówiłem trzy tygodnie temu). Majaczy przede mną jeszcze zakup powerbanka, spodni, butów, maty do namiotu, być może nowego telefonu (ale tu się w sumie przymierzam żeby może tylko w obecnym wymienić baterię, bo poza nią nie mam do niego zarzutów – tyle że nie wiem ile żyje wymieniona bateria, muszę tu zrobić trochę researchu). Boli też fakt, że mimo że coraz więcej państw się otwiera (Kanada już, USA od listopada!), to większość chce na wjeździe żebym robił testy, niezależnie od faktu zaszczepienia. A test to kilkaset złotych – wydawanie 500 zł za każdym razem, gdy przekraczam granicę albo lecę na jakąś wyspę totalnie niszczy mój budżet wyprawowy. Realnie oznacza to konieczność rezygnacji z odwiedzenia wielu wielu miejsc z mojej listy.

Też z dzisiejszego spaceru

Tak czy siak, kasy mam póki co za mało, trzeba się rozejrzeć za kolejnymi źródłami finansowania. Żebranie w necie też będzie, ale to dopiero po kilku miesiącach podróży – jak już będę w miarę wiarygodnym podróżnikiem i nie będzie wątpliwości, że wysępionej kasy nie przepiję w domu albo nie wydam na gierki 😀. No właśnie – gierki. Dojrzałem psychicznie do myśli, że będzie trzeba wyprzedać część lub nawet całość mojej kolekcji pudełkowych rpg. Jest tego ponad 500 sztuk, mniej i bardziej cennych wydań, zbieranych przez ostatnie 20+ lat. Serce się kroi na myśl o pozbyciu się tego, ale skoro nie ma innego wyjścia, to nie ma wyjścia. Mój plan pochowania mnie z moimi zbiorami tudzież zrobienia z nich mojego stosu pogrzebowego (nadal się nie zdecydowałem) będzie musiał zostać porzucony. Nie wiem za bardzo jak tą sprzedaż ugryźć – pewnie najlepiej by było bawić się z pojedynczymi sztukami na allegro/ebayu, ale to zapewne zeżarło by mi mnóstwo czasu. A więc może całość? Ktoś zna jakieś linki gdzie coś takiego można ogłosić albo chociaż spróbować to wycenić?

Powoli trzeba się żegnać z moją piękną kolekcją…
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments