Wilno 1990 – 2022

Kilka dni temu z pompą i przytupem ogłosiłem wznowienie podróży i nowy plan – odwiedzanie miejsc, w których jeszcze nie byłem. A potem przez tydzień odwiedzałem miejscówki, w których znam na pamięć każdy kąt 😆. Ale dziś w końcu przestaję oszukiwać i z samego rana wyruszyłem w podróż w nieznane. Po raz pierwszy przejechałem autobusem przez takie miasta jak Białystok, Augustów (jakimś cudem nigdy nie byłem na Mazurach, kiedyś tylko bez noclegu byłem na konferencji w Ełku) i Sejny. A potem opuściłem granice Polski i wjechałem do Litwy, gdzie koniec końców dotarłem do Wilna.

W Wilnie w zasadzie już wcześniej byłem – 11 marca 1990 roku. Datę pamiętam tak dokładnie, bo był to moment historyczny. Litewska Socjalistyczna Republika Ludowa była wtedy częścią ZSRR. Razem z resztą szkolnej wycieczki śladami Mickiewicza, sprawdzaliśmy czy w inwokacji nie nakłamał o świecącym obrazie w Ostrej Bramie. Wszędzie wokół były tłumy podekscytowanych ludzi – zgromadzenie rozkręcało się coraz bardziej i jak oceniam, widok mojej osoby w oknie bramy zadziałał jak ta iskra, bo tłum ruszył na parlament. A tam podczas burzliwych obrad jednostronnie ogłosił odłączenie od ZSRR i powrót do suwerenności z 1918 roku – słowem Litwa ogłosiła niepodległość. Moskwa zwlekała z reakcją, ale mój wyjeżdżający z Wilna autobus mijał okrążające miasto sowieckie czołgi, czekające na rozkaz ataku i zgniecenia niepokornych Litwinów. Rozkaz nigdy nie nadszedł, jakimś cudem Gorbaczow nie skusił się na rozwiązanie siłowe, ba, kilka miesięcy później zezwolił na rozpad całego ZSRR. Małe szanse na powtórkę tego scenariusza dziś, ale pomarzyć można. Przez wiele lat nie ciągnęło mnie do powrotu na Litwę, ponieważ dręczyła mnie obawa, że skoro byłem tam w pierwszy dzień ich istnienia, to mój kolejny przyjazd będzie oznaczał ich ostatni dzień. Jeśli więc dziś do północy usłyszycie w wiadomościach o ruskich czołgach przekraczających granice państw bałtyckich – to będzie to moja wina… A wtedy znów będę musiał iść do okienka w Ostrej Bramie, by raz jeszcze porwać naród do zrywu niepodległościowego.

W autobusie przysiadłem się do Polaka, który pojechał do Wilna 11 lat temu na chwilę do pracy i został tam do dziś, bo ożenił się z wileńską Polką. Opowiadał mi trochę o mieście – twierdzi, że od 11 lat posługuje się tam tylko polskim i w wyjątkowych sytuacjach rosyjskim, litewski jest mu w Wilnie zbędny. Banki, urzędy, większość sklepów – wszędzie tam mówi się także po polsku, a w polskiej dzielnicy – nawet mało kto zna litewski. Dał mi kilka pomysłów na zwiedzanie, więc zaraz po przyjeździe mogłem ruszać w miasto.

Rozbiłem mój namiot niemal w samym centrum – do głównego placu mam jakieś 10 minut spacerkiem. Hostel ma większy kawałek trawnika, na którym jest miejsce na kilka namiotów – to nie na dziko, ale i nie camping – siedzę w kuchni budynku na wifi, do namiotu pójdę tylko spać 😆.

Wilno zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Sama Litwa to głównie lasy i jeziora – ponad 60% kraju według wikipedii. I wygląda zupełnie jak po polskiej stronie – bociany, brzózki, tyle co budowle troszeczkę bardziej spiczaste, no i język totalnie do niczego innego nie podobny. Wilno zachowało swój historyczny charakter – dużo jest starszych budowli, nawet w centrum stoją stare drewniane chatki, choć część z nich to już niemal rudery, dużo kościołów, kamieniczek, moje pierwsze skojarzenie było z niedawno odwiedzoną Włodawą. Czyli taki prawie polski zaścianek. Widziałem pomnik Mickiewicza (którego Litwini traktują jako swojaka, a nie Polaka), odwiedziłem niepodległą Republikę Zarzecza (wileńska bohema artystyczna ogłosiła separację w 1997 roku – troszeczkę jak ta dzielnica w Kopenhadze, do której policja nie ma wstępu i rządzi się własnymi prawami), obejrzałem kilkuset chyba maturzystów tańczących na placu pod katedrą ich wersję poloneza (a ja się stresowałem moim tańcem przy zdecydowanie mniejszej publice kiedyś, huh), sprawdziłem ceny żarcia i picia w sklepach (drogo!), a na zachód słońca poszedłem na polski cmentarz na Rossa. Zrobił na mnie spore wrażenie – zielony dywan, z którego wystaje las krzyży, nagrobków i zdewastowanych czasem pomników. Mimo to raczej zadbany, roślinność nie pożarła cmentarza, widać, że ktoś dba, tyle, że pewnie kasy na restaurację poszczególnych grobów już nie wystarcza. I moim zdaniem tak jest jeszcze lepiej – dzięki temu miejsce ma niesamowity klimat. Zajrzałem też do grobu matki Piłsudskiego (leży wraz z sercem syna, a drugi syn, czyli brat marszałka, o którym nic nie wiedziałem, a który okazał się być wiceprezydentem Wilna, leży tuż za murkiem) i kilka grobów obok znalazłem taki z moim nazwiskiem – wątpię, że rodzina, ale i tak dziwnie go odkryłem, bo poszedłem tak po skosie, jakby mnie przyciągał i jak gdyby wiedziałem, że tam będzie. Albo duchy albo te 30 lat temu za dzieciaka go wypatrzyłem i pamiętałem o tym jakoś podświadomie? Ale raczej duchy 😜. Na koniec dnia wystraszyły mnie jeszcze syreny (a jednak atakują! A nie jednak nie, ale i tak nie wiem czemu wyły) i przelot balonów nad miastem. Jak na pierwszy dzień poza Polską – sporo emocji i atrakcji.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Magda

A czy napisałeś do Asty, Litwinki poznanej przed laty na Camino, że jesteś na jej terenach?

Magda

Cmentarz na Rossie jest miejscem spoczynku litewskiego księdza Juozapasa Ambraziejusa – Ambrozeviciusa (Józefa Ambrożewicza) ur. 1855, zm. 27.06.1915 Wilno. Był on wujem i prawnym opiekunem Aleksandry Sulczyńskiej (1866-1954) po śmierci jej matki Antoniny z Drozdowsich Sulczyńskiej od 1882 roku. Aleksandra była , Jacku, twoją praprababką. ( Majtasy warszawskie należały do Twojej prababki, Marianny Zofii). Ksiądz Ambrożewicz chciał 16-letnią Aleksandrę wydać za 80-letniego hazardzistę z herbem, ale ona sprzeciwiła się wujowi, więc on pozbawił ją majątku. Za jej posag wydał swoje 3 książki, co można sprawdzić w Necie.

Magda

Dziś przeczytałam na FB na temat tego poloneza w Wilnie na Pl. Katedralnym. To byli maturzyści siedmiu polskich szkół Wilna (130 par), liceum, gimnazjów i Wileńskiej Szkoły Lazdynai. Impreza odbyła się już trzeci rok z rzędu.