Szwecja

Noc była dziś jeszcze zimniejsza niż wczoraj, ale deszczyk szczęśliwie odpuścił i na znak rozejmu rozwiesił nade mną podwójną tęczę. Wątpię czy pospałbym bez tej zakupionej wczoraj maty. Jest co prawda ogromna, mocno nieporęczna i mało plastyczna – nie działa jak kocyk, jest bardziej sztywna, ale jakoś zbudowałem z niej taki tunel albo mini namiot we wnętrzu właściwego namiotu – i zredukowałem ucieczkę ciepła do tego stopnia, że dało się spać, mimo tych raptem +9 stopni na zewnątrz. Ale komfortu nie było – budziłem się kilkanaście razy, poprawiałem moją konstrukcję i zasypiałem ponownie. Wczoraj zmarzłem dużo bardziej – dziś był to tylko nieprzyjemny chłodek 😜.

Podjąłem decyzję o sprawniejszym powrocie na południe – znalazłem autobus, który miał mnie zabrać z przystanku tuż za szwedzką granicą. Ale do granicy miałem jeszcze 10 kilometrów i trochę się zaguzdrałem – wiał nieprzyjemny zimny wiatr, trzeba było zajrzeć do kibelka w supermarkecie i tak zdałem sobie sprawę, że na busa nie zdążę. Wyluzowałem więc i odwiedziłem śniadaniowo Lidla (litr pysznego jogurtu na ciut powyżej euraka to dobra cena), zajrzałem też do wielkiego supermarketu tuż obok granicy. I tam do mnie dotarło, że wcale się nie spóźniłem, bo przecież Szwecja ma czas o godzinę wcześniej niż Finlandia. Do odjazdu miałem 9 minut. I byłem po złej stronie granicy. Ale postanowiłem spróbować i… zdążyłem. Nawet nie wiem, w którym momencie była ta granica, nijak nie była oznaczona i nikogo nie interesowało, że ktoś ją przebiega 😜.

Biegłem z plecakiem 7 minut, zostało mi wiec jeszcze całe 2 do odjazdu – ale zapomniałem też o tym, że w Szwecji eurakami nie zapłacę – mają swoje korony. Kierowca odesłał mnie do kasy dworcowej, obiecując poczekać tak do 5 minut. W kasie, na szczęście bez kolejek, ale inny problem – zepsuł im się czytnik kart. Już myślałem, że los jednak nie chce bym jechał, ale kasjer zgodził się wziąć ode mnie euraki i to nawet po prawie normalnym, nie złodziejskim kursie. Przy okazji – przez ten tydzień w Finlandii gotówki nie używałem – wszystko dało załatwić się kartą.

Odkrycie #94

Z biletem zapakowałem się do autobusu i w zasadzie o czasie ruszyliśmy. Celem było miasto Umea, a droga miała trwać prawie 7 godzin. Autobus nie był przystosowany do tak długich tras – to był zwykły miejski, lekko podrasowany, ale bez kibelka. Początkowo myślałem, że i bez punktów ładowania, ale jednak były, tyle że działały na co drugim fotelu. Wifi też było, ale ograniczone czasowo – no nic, dobre i to. Autobus zatrzymywał się wszędzie po drodze i większość pasażerów jechała tylko krótkie odcinki, ale na pierwszej większej stacji dosiadła się do mnie para podróżników – autostopowiczów z Polski! Nie mieli wyjścia, autobus akurat był zapełniony 😜. Okazało się, że mijaliśmy się przez całą podróż – też jechali z Warszawy przez Litwę, Łotwę, Estonię, promem do Finlandii, potem do Rovaniemi, świętego Mikołaja i powrót do Kemi – czyli identyko jak ja. Mieli jednak więcej szczęścia z łapaniem stopa i spali w hamakach. Ale też marzli 😜. W Szwecji szczęście autostopowe ich opuściło i dlatego skusili się na autobus. Planowali nocleg w Umea, mimo iż znów miało być w nocy tylko +9 stopni, a nad miastem kłębiły się czarne chmury, ale mnie ciągnęło dalej na południe. Wypatrzyłem sobie pociąg nocny do Uppsala i zdecydowałem, że spróbuję nim pojechać – na przesiadkę miałem tym razem aż 15 minut, więc co to dla mnie 😜. Na wszelki wypadek wziąłem od nich namiary, gdybym się z pociągiem nie wyrobił – miałem wtedy znaleźć ich leśne obozowisko.

Na dworzec wpadłem na pełnej petardzie, ale nie mieli ani kasy biletowej, ani nawet automatów – zapytałem przypadkową dziewczynę, jak się kupuje bilety – też przez apkę. Szybko pod jej instrukcjami poklikałem co trzeba, ale przy cenie doznałem małego zawału serca – nocny 9 godzinny przejazd przez pół Szwecji okazał się kosztować 272 zł. Głupio mi było przy mocno zaangażowanej w pomaganie mi w ostatniej chwili nieznajomej przyznać się do swojej biedy 😜, a i kolejna noc w zimnie i deszczu też mi się już nie uśmiechała, z bolącym sercem kupiłem bilet, przez który kilka kolejnych dni na obiady nadal będzie tylko jogurt 😜. Przede mną noc w ciepłym pociągu, na miejscu będę o 5 rano i od razu ruszam na zwiedzanie, więc liczę, że uda się coś pospać.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments