Odpoczynek nad kataraktą

Pierwotnie miałem dziś ruszać w dalszą drogę, ale poziom zmęczenia nakazał jednak pozostać tu na jeszcze jedną noc i dzień. Pospałem do oporu, potem spędziłem kilka godzin planując kolejny ruch i wychodzi na to, że jutro jadę do Kairu. Wybór noclegu w tym mieście to najtrudniejsze jak dotąd zadanie noclegowe – miejsc jest sporo i konkurują między sobą na tragiczność w komentarzach – widać miasto jest odwiedzane przez tylu backpackerów, że Egipcjanie nie muszą się starać, mogą odstawiać kanty na całego, a chętni i tak się znajdą. Wobec tego zaklepałem sobie tylko jedną noc i jeśli nie będzie koszmaru, to przedłużę na 2-4 kolejne. Ale najpierw minimum 13 godzin jutro w pociągu – cały wieczór i noc – w Kairze będę według planu mocno rano.

Fazę planowania miałem za sobą, mogłem się skupić na odpoczywaniu. A jaki jest lepszy na to sposób niż ponad 20 km w palącym słońcu? 😜 Zacząłem ambitnie, od wyjścia na pobliską pustynię. I myślałem, że jestem już przyzwyczajony do egipskich obrazków biedy i syfu, ale to co zobaczyłem znów mnie zszokowało i wstrząsnęło. Wzdłuż pustynnej drogi ciągnęły się sterty śmieci – nikomu nie chciało się ich wywozić za daleko w piasek najwidoczniej. Część płonąca, część już spalona, na tym wszystkim wróble, czaple, jaskółki, ale przede wszystkim egipskie czaple. I psy. Tylu dzikich psów naraz w życiu nie widziałem. Wylazły na hałdy jak wilki w kreskówce i nagle były nade mną z każdej strony i co gorsza, wściekle szczekając. Do tego doszedł okrutny zapach jakby spalonych zwłok albo innej padliny, więc musiałem zasłonić usta, żeby się nie pohaftować. I muchy, całe stada ohydnych wkurzających much. Już miałem zawrócić, ale kątem oka zauważyłem leżący na ziemi wielgachny konar z gałęziami. Oderwałem sobie jedną i zrobiłem z niej morderczą broń. W sumie dziwna sprawa, bo tu drzewa raczej nie rosną i nie wiem skąd taka super przydatna zabawka się tam znalazła. I w samą porę, bo najodważniejszy pies właśnie się do mnie zbliżał. Zamachnąłem się moją maczugą i mimo że nie dostał, to wycofał się skomląc. Psy są tu okrutnie bite – kilka razy widziałem jak dzieci bez powodu tłukły bezdomne psy czym popadnie, więc łatwo je wystraszyć – zwykle są skulone i poddańcze, tym bardziej mnie ta zajadłość tej sfory tu zdziwiła. Tak czy siak, odtąd trzymały się z daleka, śledząc mnie i obszczekując z bezpiecznych pozycji. Kawałek dalej trafiłem na jeszcze gorsze widoki – w górach płonących śmieci grzebały brudne dzieci z jakąś staruszką i jak znalazły coś fajnego, pakowały sobie na wózek osiołkowy. Bieda nie do wyobrażenia.

Zrezygnowałem z eksploracji pustyni i skręciłem w kierunku Nilu – chciałem zobaczyć słynną pierwszą kataraktę, czyli wodospad, który stanowił pierwszą przeszkodę w nawigacji po rzece – tylko dotąd można było swobodnie dopłynąć z Morza Śródziemnego. Trasa prowadziła przez kolejne dzielnice biedoty, tym razem głównie nubijskiego pochodzenia – stanowią tu sporą grupę etniczną i są wyjątkowo mocno czarni. Zajrzałem też na cmentarz muzułmański, do niedokończonego obelisku w kamieniołomie, kupiłem bilet na pociąg, pospacerowałem sukiem, czyli targiem. Część była turystyczna, część bardzo lokalna ze sprzedawanymi żywymi kurczakami (po 30 funtów czyli 6 zł sztuka – chyba dobra cena?) – akurat ktoś kupił i na przypieczętowanie umowy kurczakowi został ukręcony kark 😱. Czułem się w tych uliczkach jak prawdziwy podróżnik – odkrywca – spacerując przez totalnie obce kulturowo regiony.

Niestety, o ile już wcześniej miałem bardzo niskie mniemanie o Egipcjanach i sądziłem, że gorzej już być nie może – dziś udało im się podnieść, a w zasadzie obniżyć tę poprzeczkę. Miałem aż trzy nieprzyjemne sytuacje. Najpierw jakiś nawiedzony dziadek, wyglądający jak prorok opluł mnie niczym nie sprowokowany i strasznie zwyzywał, potem dzieciak jadący na pace wozu próbował mnie obsikać, a na koniec inny nastolatek, którego żądania dania mu kasy zignorowałem, rzucił mi w plecy stłuczoną butelką – spudłował, ale wylądowała obok, rozbiła się jeszcze bardziej i kawałek wbił mi się pod paznokieć palca u nogi. Niegroźnie, ale boleśnie no i krew poszła, więc był stres o zakażenie. Chłopak wykonał manewr ucieczki, mimo iż i tak nie byłem w stanie go ścigać. Tym samym Egipcjanie oficjalnie awansują w rankingu narodów, z którymi miałem styczność, na zasłużoną ostatnią pozycję jako najgorsi z najgorszych. 100% moich interakcji z Egipcjanami to ich próby skrzywdzenia mnie w ten czy inny sposób – ekonomicznie czy jak dziś i fizycznie. I to już od pierwszych sekund pobytu w tym kraju. Moje tygodniowe doświadczenie pokazuje, że to oszuści, naciągacze, kłamcy, fałszywcy i złodzieje. Egipt jest krajem brudu, syfu, smrodu i śmieci, miasta są paskudne, ludzie okropni i gdyby nie te genialne zabytki i pozostałości po dawnej chwale (które wkrótce i tak przez zachłanność i brak rozsądku zrujnują) nie byłoby tu po co przyjeżdżać. Trochę mi się żale wylały, ale naprawdę to najgorsze miejsce i najgorsze przeprawy w całej podróży. Cała przyjemność z bycia tu jest mi na każdym kroku odbierana i wręcz zastanawiam się, czy nie machnąć na to ręką i uciec stąd. Ale żal piramid, więc spróbuję jeszcze choć ten Kair zobaczyć, zaciskając zęby. I próbuje nie myśleć o tym, że mieszka tam aż 21 mln egipskich przyjemniaczków 😭.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments