Pożegnanie z Aswanem

Długi i męczący dzień, ale w sumie nie ma za bardzo o czym pisać. Hostel musiałem opuścić o godz. 10, a pociąg miałem dopiero o 16. Zrobiłem więc sobie kolejny spacerek po okolicy – tym razem kierując się ku pustynnym wzgórzom. Znalazłem tam nowoczesne osiedle, ale oczywiście tak usyfione i zaśmiecone jakby stało tam minimum od tysiąca lat. Że też im mieszkanie na wysypisku nie przeszkadza, tego za nic pojąć nie mogę – smród, muchy, trzeba uważać jak się chodzi, żeby coś zabójczego nie wdepnąć – co to za atrakcja? Obok było jeszcze ciekawsze wzgórze – z bardzo biednym starym zabudowaniem, kurczakami i kaczkami uciekającymi spod nóg. Tu też pierwszy raz widziałem gołe dzieci biegające sobie po ulicy – gdyby nie motory, które tamtędy jeździły, mógłbym równie dobrze być kilkaset lat w przeszłości. Poszwendałem się też po bazarze i w końcu zapakowałem do mojego pociągu. Miał jechać do rana, przez 12 godzin, miał tylko jedną godzinę opóźnienia. Fotele w teorii wygodne, ale nie nadawały się do spania – pod nogi wstawiona była taka metalowa podpórka, która była z piekła rodem i cały czas tłukła w nogi. No i nie zgasili światła, więc spania za bardzo nie było, może w sumie ze wszystkich niespokojnych drzemek uzbierała się godzinka snu.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments