Ostatni dzień Ramadanu

Kolejny dzień transportowy i w końcu ostatni dzień Ramadanu – czyli dziś muzułmanie kończą swój miesięczny post i od jutra nie będę się musiał chować z butelką picia w ciągu dnia po krzakach. Dzień rozpocząłem od dwugodzinnego spacerku do portu – słońce świeciło jak zwariowane, ale jak tylko dotarłem na miejsce zaszły chmury i już go do wieczora nie zobaczyłem. W poczekalni promowej czekałem długo, ale było o tyle miło, że ktoś z obsługi przyniósł mi bilet. To, co wczoraj kupiłem, było jak się okazało tylko talonem na bilet – ale byli na tyle mili, że domyślili się, że obcokrajowiec nie będzie miał o tym pojęcia i znaleźli mnie w tłumie (co trudne nie było 😃). Przy okazji dowiedziałem się, co dzieci, a i niektórzy dorośli, za mną krzyczą – brzmi jak „buli” – a znaczy „biały człowiek” – podobno bez obraźliwych podtekstów. Tak czy siak, krzyczenie za kimś na ulicy tekstu informującego go, że jest obcy i inny już by u nas nie przeszło, tu to nadal coś normalnego 😃.

Prom okazał się być taką bardzo dużą motorówką, bez możliwości wyjścia na pokład, siedziało się na wygodnym fotelu z przypisanym numerem. Nikt nie śpiewał, w TV leciał film – najpierw pakistański, potem koreański. Okienka małe i niewiele było przez nie widać – trasa wyniosła niemal 200 km i zabrała 5 godzin, z czego godzinę trwało wsiadanie. Płynęliśmy bardzo płynnie (haha), wysokie fale były tylko przez chwilę, ale nie czułem stresu jak podczas tajskich i filipińskich rejsów. Pomagał fakt, że prawie cały czas z prawej strony mijaliśmy kolejne wyspy – i one działały jako falochron.

Odkrycie #240

Na miejsce, czyli na wyspę Belitung, dotarłem niecałą godzinę przed końcem Ramadanu. Do mojego hostelu wszedłem niemal równo z wyciem z meczetów, oznajmiającym koniec postu. Gospodarze (cała rodzina mieszkająca w domu obok) byli z tego powodu wielce nieszczęśliwi, oddelegowali najmniej lubianą córkę, żeby mi pokazała pokój, ta zrobiła to w pięć sekund, powiedziała, że płacenie i biurokracja jutro i pobiegła dzielić się opłatkiem czy co tam się z tej okazji robi 😃. Booking opisywał wynajęty przeze mnie nocleg jako „własny pokój z prywatną łazienką”, więc widok 7 łóżek piętrowych trochę mnie zdziwił. Ale – jednak booking nie kłamał – cały ten pokój jest tylko mój – mam do swojej dyspozycji 14 łóżek i nawet dwie łazienki 😃. Potem wyskoczyłem do pobliskiego sklepu, zrobiłem zapasy picia i przekąsek na dwa dni (jutro i pojutrze główne dni świąteczne, niemal wszystko będzie pozamykane) i ruszyłem polować na obiad. Nie wybrzydzałem, w pierwszym otwartym miejscu zjadłem kurczaka z ryżem. Przy okazji – je się tu rękoma. Do żarcia dostaje się miseczkę z wodą – macza się w niej palce prawej ręki, zgarnia ryż i ewentualne dodatki i pakuje do ust. Prawa ręka jest o tyle ważna, że lewa służy do podcierania tyłka (nie używają papieru, a nie zawsze są te nowoczesne wężyki, zwykle czerpak z wodą, więc w ruch idzie lewa ręka – to już jednak wolę używanie papieru 😝). Dlatego też podanie komuś lewej ręki oznacza śmiertelną obrazę 😝. W drodze powrotnej zahaczyłem o meczet, bo zwabiły mnie odgłosy – tłukli w jakieś podwieszone pod sufitem bębny, wszędzie też strzelały fajerwerki – świętowanie weszło w główną fazę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
sirPaul

o jajka niespodzianki 🙂 mogłeś kupić i pokazac jakie mają zabawki w środku w tym kraju :P, Toilet nie jest przekreślony więc najwidoczniej to instrukcja a nie zakaz! a z tym buli to
by się nawet zgadzało, Buli to był biały bałwanek z kreskówki w dzieciństwie 🙂

Last edited 20 dni temu by sirPaul