Eid al-Fitr

Wczoraj wieczorem zostałem przez moich gospodarzy zaproszony na rodzinną imprezę z okazji święta zakończenia Ramadanu – Eid al-Fitr. Popełnili błąd i nie zablokowali możliwości wykupienia noclegu w tym okresie, więc mój przyjazd trochę ich zaskoczył 😝. Ale dzięki temu miałem cały hostel tylko dla mnie, więc hurra. Impreza miała być na galowo, a ja mam tylko mocno znoszone podróżnicze ciuchy, więc ostatniego wieczoru popędziłem do domu handlowego w coś się zaopatrzyć. W środku były dzikie tłumy, wszyscy robili ostatnie zakupy przed długą przerwą świąteczną. Znalazłem dział z koszulami, wybrałem największą jaką mieli na oko – nie było przymierzalni. Okazała się oczywiście za mała, ale jako tako dawała radę – guzika pod szyją nie dało się zapiąć. Doczepiłem też nogawki do spodni, dokupiłem dezodorant i byłem gotowy na świętowanie 😃. Zakupy kosztowały mnie 20 zł, więc się szarpnąłem!

O 7 rano obudziły mnie hałasy z meczetu, o 8 rodzinka wróciła z modlitw i zaczęliśmy świętowanie. Mieli dla mnie też nowa koszulę jeszcze z metką (przewidzieli!), ale była jeszcze mniejsza i się nie zapinała – więc dobrze, że jednak sam kupiłem. Impreza zaczęła się skromnie – cała kilkuosobowa rodzinka zasiadła do śniadania. Jadło się siedząc na dywanach na podłodze, kuchnia i wielki hol były dość pojemne. Śniadanie było w postaci obiadu 😃 – ryż, trzy rodzaje mięsa, warzywa. Kiedy zacząłem się dusić pierwszym kęsem (wyjątkowo pikantne), szefowa ruszyła zrobić nowy sos specjalnie dla mnie – na słodko. Ten już mi podszedł bez problemów. Wydawało się, że świętowanie będzie na spokojnie – ale myliłem się. Wkrótce zaczęli się schodzić goście – rodzina, sąsiedzi, przyjaciele. Niektórzy wpadali tylko na chwilę, inni, na godzinkę, inni do wieczora. W sumie przez dom przewinęło się kilka setek osób. Główna część świętowania, w okolicy południa zgromadziła prawie 50 osób. Jedliśmy na okrągło, wchodziły co jakiś czas nowe dania – kulki z kurczaka, kulki z ryby, makaron, makaron z ryżu, duże ilości domowej roboty pysznych ciasteczek, zupy.

Powitania indonezyjskie polegają na tym, że młodsza osoba bierze dłoń starszej, kłania się i przykłada ją sobie do czoła, potem swoje dwie dłonie idą na serce – ja też oczywiście brałem w tym udział. Byłem ogólnie sporą atrakcją – każdy chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie, w sumie do dobrze ponad setkę takich fotografii dziś zapozowałem. Dostałem nawet do potrzymania trzymiesięczne dziecko – i do zdjęcia, żeby miało na pamiątkę, jak podrośnie 😃. Były też zdjęcia grupowe, dostawałem tradycyjne nakrycia głowy, największą frajdę miały ze mnie dzieci, które po mnie skakały, biegały i tratowały. Tylko kilka osób mówiło po angielsku, ale szefowa i jej starsza siostra z dumą wszystko tłumaczyły. Moim ulubionym zwyczajem świątecznym jest wręczanie sobie prezentu – tu w postaci kasy w kolorowych opakowaniach. Nie są to duże kwoty, ale przy kilku setkach osób, z których każda koniecznie chciała mi taki prezent dać, prawie zwrócił mi się bilet na prom tutaj 😃. Aha – gospodarze nie chcą też ode mnie kasy za te noclegi, no i karmią mnie do oporu przez calutki dzień – przyjazd tu był zdecydowanie dobrą decyzją 😝.

Główna akcja imprezy nastąpiła koło południa. Było nas wtedy koło 50 osób. Nie miałem pojęcia co się dzieje – nagle ustawiliśmy się w kółeczko, najstarsi usiedli i zaczęliśmy chodzić w koło na kolanach, ściskając się i całując po rękach. Po zrobieniu kółeczka siadało się i kolejni podchodzili do ciebie robić to samo. Jak mi wytłumaczono (w końcu!) było to przepraszanie się i wybaczanie sobie win. Raz do roku, z tej okazji, wszystkie zaległe kłótnie i swary są w teorii w ten sposób z okazji święta rozwiązywane. Impreza trwała do późnych godzin nocnych, w sumie kilkanaście godzin. Po przeprosinach można się było przebrać w mniej galowe stroje, dziewczyny nawet rozpuściły włosy (wcześniej pod chustami). Zrobiłem sobie ponad godzinny spacer nad morze – wyspa słynie z pięknych plaż, raf koralowych i licznych wysepek opasujących ją – widoki jak w Tajlandii. Ale nie żałuję, że zamiast na plażę wybrałem dziś świętowanie – bardzo interesujące przeżycie, możliwość zobaczenia prawdziwego indonezyjskiego życia rodzinnego, tradycji i kultury – plaże są wszędzie, taka okazja może mi się już nie powtórzyć. Sporo też pogadałem – pod wieczór wpadło więcej młodzieży, która dobrze mówiła po angielsku. Z ciekawostek – obowiązkowa w islamie raz w życiu pielgrzymka do Mekki musi się odbyć w przeciągu trzech miesięcy od dziś – w innej porze roku nie zostaje zaliczona. I żeby tam pojechać, trzeba zapisywać się na listę chętnych. Czeka się minimum 10 lat, zwykle bliżej 20, a i tak trzeba opłacić wszystko samemu. Z tych wszystkich gości z dziś tylko trzy osoby dotąd były. Jutro niestety już wyspę opuszczam – w drugi dzień świąt. Gdybym chciał po świętach – ceny różniły się pięciokrotnie, a jak dziś sprawdziłem – i tak zostały wyprzedane i przez kilka kolejnych dni nie da się z wyspy wydostać.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
sirPaul

prosimy o zdjęcie jak dzieci tratowały Dżeja 😀