Bazyliszki z Bazylei

Tak jak się już zapewne doczytaliście, wczoraj dotarłem ponownie do Szwajcarii, tym razem nadgryzając ją od północnej strony i meldując się z wizytą u kuzyna w Bazylei (przez Szwajcarów zwanej jako Basel). Z kuzynem nie miałem najmniejszego kontaktu przez ostatnie kilkanaście lat, ale tęsknota za nim tak mi już doskwierała, że zdobyłem telefon i zapowiedziałem swoje przybycie. I wszystkie złe języki twierdzące, że przypomniałem sobie o jego istnieniu tylko dla darmowego noclegu nie mają racji 🤣.

Pogoda akurat zrobiła się zupełnie barowa, więc dziś nie wyłaziłem z łóżka przez większą część dnia, zwłaszcza po tym jak na moim brzuchu zrobił sobie legowisko kot – pospaliśmy już razem w dzień kolejne kilka godzin.

W końcu jednak zmobilizowałem się i mimo kropiącego deszczu ruszyliśmy na delikatne zwiedzanie Bazylei. Leży w samym lewym rogu Szwajcarii, nad Renem, piechotą kilometry ze 3 i do granicy z Niemcami i z Francją. Zresztą wczoraj niemieckim pociągiem dojechałem na niemiecką stację, która znajduje się już po szwajcarskiej stronie ulicy – nie wiem na jakiej zasadzie to działa, obstawiam że pewnie płacą srogo za wynajem, ale z pociągu wyszedłem na miasto nie widząc ani jednego pogranicznika, czy innego czegoś sugerującego, że opuszczam Unię Europejską i jestem już w innym kraju. Bazylea to miasto z dużą ilością starych budowli, ale i nowoczesnymi wieżowcami milionowych korporacji. Mówi się tu po niemiecku (Genewa, którą odwiedziłem wcześniej, to kanton francuskojęzyczny). Przepłynąłem promem przyczepionym na linie (jak to działa? Niby sama siła rzeki napędza, silnika nie używał na pewno) przez Ren, wjechaliśmy na 31. piętro wieżowca do knajpki z widokiem na całą zalaną deszczem okolicę, w barze skorzystałem z kibelka z widokiem na Szwajcarię (i zapewne Szwajcaria miała widok na mnie na tymże kibelku), w drodze powrotnej przejaśniło się na tyle, że na starym mieście maszerowały uliczne zespoły przygrywając w ramach jakiegoś okolicznościowego eventu.

Dziś wpis krótki, bo i głównie dzień przespałem, ale bez obaw – zostaję tu jeszcze na kilka dni, więc mogłem sobie pozwolić na odpoczynek i spokojne zwiedzanie.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Iwonka

„Z kuzynem nie miałem najmniejszego kontaktu przez ostatnie kilkanaście lat, ale tęsknota za nim tak mi już doskwierała, że zdobyłem telefon i zapowiedziałem swoje przybycie. ” – nie zapominaj o żonie kuzyna, za którą podobnież jednakowo się stęskniłeś🙈🤪

Iwonka

😍