Wprost z kart Iliady

Znów się zaniedbałem z wpisem, ale tym razem nie mam wymówki w postaci braku prądu, tylko braku spraw do opisania 😜. Wczoraj miał się rozpocząć w Turcji sezon burzowy i rano faktycznie slyszalem jakieś grzmoty, więc odwróciłem się na drugi bok i spałem dalej. Głód obudził mnie o 11, wyglądam za okno – nie pada i na dodatek sucho, więc nie padało. Wykorzystałem to na wyjście do sklepu, ale po drodze jakoś się rozkręciłem, zachęcony coraz mocniejszym słońcem i wyszedł mi kolejny odkrywczy spacer (znaczy w rejony, w których jeszcze mnie wcześniej nie było) na prawie 15km. I nie padało do wieczora, a specjalnie zrobiłem sobie dzień przerwy, by najgorszy dzień przeczekać!

Dziś za to miałem już uczciwy podróżniczy dzień. Wstałem po zbyt krótkiej nocy (poprzedniego dnia pobudka dopiero o 11, więc usnąć udało mi się gdzieś po 2 w nocy) o 6 rano, czyli dwie godziny przed wschodem słońca. I ruszyłem w drogę na dworzec – ponad 10 km. Mimo tylko 4 godzin snu, szło mi to dość sprawnie – zwłaszcza, że szedłem ciemnymi dróżkami, a niebo było bezchmurne – mogłem więc podziwiać gwiazdy i malutki sierp księżyca. Podróż autobusem zaplanowana była na ponad 3 godziny, aczkolwiek chciałem wysiąść jakieś 30 km przed celem. Wyglądało to dobrze, bo kierowca wysadził dwie osoby wcześniej gdzieś w polu bez przystanku, ale jednak na moją grzeczną prośbę o to samo uzyskałem odpowiedź odmowną. Mocno mnie to zaskoczyło, bo dotąd nie spotykało mnie w Turcji nic zbliżonego do chamstwa nawet.

Mocno się jednak nie przejąłem, bo zaraz po tym, jak wysiadłem na oficjalnym przystanku, udało mi się złapać mini-busa jadącego z powrotem. I to prawie tam, gdzie chciałem, do celu miałem tylko 5km spacerku przez pola (gdyby mnie gość z pierwszego busa wypuścił, miałbym 10km, więc czasowo wyszłoby to samo). A gdzie ja dziś tak parłem? Ano na ruiny pewnego miejsca zwanego Troją.

Historię Troi znamy wszyscy, dzięki Iliadzie. Jej autor, Homer, spisał ją, zyskując tym samym miano największego poety świata zachodniego – bo skoro 2500 lat po wydaniu nadal każde dziecko zna historię konia trojańskiego, to coś jest na rzeczy. Troja zawsze rozpalała umysły – władca Persów, Xerxes po jej zdobyciu złożył w ofierze 1000 wołów, Aleksander Wielki urządził wyścig dookoła murów, Ottomani po zdobyciu Konstantynopola ogłosili to jako zemstę za Troję właśnie (a tak, Turcy uważają się za spadkobierców Trojan, i jak tak dobrze pomyśleć, to ma sens, bo w kulturze europejskiej w tej wojnie stajemy z automatu po stronie Greków). Rzymianie też uważali się za Trojan – uciekinierzy z tego miasta mieli założyć Rzym. W którymś momencie jednak Troja zniknęła na długie wieki z mapy świata i została odkryta ponownie dopiero w XIX wieku przez niemieckiego badacza. Szedł sobie przez pole i nagle patrzy – drewniany koń. Skojarzył fakty, zaczął obok kopać – i faktycznie znalazł ruiny! A tak naprawdę to jeszcze zabawniej było, bo ruiny znalazł opierając się na wskazówkach z Iliady. Potem niestety okazał się złodziejem i wywiózł znalezione złote skarby do Berlina. A stamtąd zostały podczas ostatnich momentów II Wojny Światowej zrabowane przez ruskich i dziś wystawiane są w muzeum w Moskwie. Aczkolwiek kilka lat temu Turcja wydębiła zwrot części zbiorów, co dla mnie było o tyle korzystne, że są one jednym z odkryć UWO i mogę sobie zaliczyć ich odnalezienie 😜.

Odkrycia #147 – #148

Dziś Troja prezentuje się całkiem znośnie. Teren wykopalisk nie jest zbyt rozległy, spokojnie można wszystko oblecieć poniżej godzinki. Opisy na tablicach sensowne, pogoda dopisała, drewniany koń na wejściu odbudowany, po ruinach skaczą wiewiórki, które podbiegają do ludzi, widać nauczone, że są karmione. Tylko brzeg morza się odsunął jakiś kilometr – dwa – kiedyś to było miasto portowe – i to już chyba piąte ruiny, które tak mają – Morza Śródziemnego ubyło od starożytności na każdym odcinku! Obok wykopalisk jest oczywiście muzeum, w którym można zobaczyć większość skarbów i zdobyć sporo bonusowych informacji. Mi po raz kolejny najbardziej weszły te o Morskim Ludzie, który przybył znikąd i zniszczył większość śródziemnomorskich cywilizacji, po czym zniknął. Atak odparli tylko egipscy faraonowie. Muzeum promuje wersję, że były to ataki nie jakiegoś państwa, a ogólnoeuropejskiej koalicji piratów, dezerterów i bandytów. Ich flota rosła w siłę, aż byli w stanie rzucić wyzwanie i pokonać i państwa wczesno-greckie (Mykeńczycy, Kreteńczycy itd.) i Hetytów i Babilon. A państw nie tworzyli, bo ich celem była tylko łupieżcza wojna. Ciekawa teoria, pobudza wyobraźnię!

Dzień kończę padnięty, z wynikiem prawie 30 km w nogach (z pełnym obciążeniem), ale zadowolony. Zdążyłem zobaczyć większość tego, co chciałem w Turcji przed załamaniem pogody. Został mi tylko Istambuł z jego zabytkami, ale dotrę tam dopiero pojutrze.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments